Nieprzewidziany bukiet i przypadek losu

newsempire24.com 3 tygodni temu

Losowy bukiet i zwrot losu

Kamila siedziała sama w swoim małym mieszkaniu w Wałbrzychu, gdy ciszę przerwał dzwonek do drzwi. Niechętnie podniosła się z kanapy i spojrzała przez wizjer. Za drzwiami stał młody mężczyzna z ogromnym bukietem kwiatów. „Kto to?” – pomyślała, marszcząc brwi.

— Kto tam? — zapytała Kamila, nie spiesząc się z otwarciem.

— Kwiaty dla pani… — odparł nieznajomy.

Kamila uchyliła drzwi, patrząc na gościa z podejrzliwością.

— Dla mnie? — zdziwiła się. — Na pewno?

— Tak, dla pani — uśmiechnął się chłopak. — To pani jest Ola?

— Nie, jestem Kamila — odrzekła, czując, jak w środku budzi się cień rozczarowania.

— Chwileczkę — zmieszał się, sięgając po telefon. — Przepraszam, chyba pomyliłem mieszkanie…

— Nic się nie stało — westchnęła Kamila, słabo się uśmiechając.

Wróciła do pokoju, ale niedługo znów rozległ się dzwonek. Kamila spojrzała przez wizjer i zastygła, szeroko otwierając oczy ze zdumienia.

Dzisiaj Kamila po raz pierwszy obchodziła urodziny w samotności. Składała dwudziestkę, ale nie czuła radości. Nie miała ochoty widzieć się z przyjaciółmi, wychodzić ani udawać, iż wszystko jest w porządku.

Przyjaciółki namawiały ją na kolację w restauracji, ale odmówiła.

— Nie możesz zamykać się w domu i smucić w taki dzień! — nalegała najlepsza przyjaciółka, Weronika. — Masz dopiero dwadzieścia lat! Jeszcze spotkasz swoją drugą połówkę. A ten Kamil nie wart jest twoich łez. Ubieraj się, wpadniemy po ciebie!

— Nie, Wera, nie dzisiaj — stanowczo odpowiedziała Kamila.

— Ale to przecież twoje urodziny! Trzeba świętować! — nie ustępowała przyjaciółka.

— Nie mam ochoty. Wybacz — odcięła Kamila.

— Szkoda — westchnęła Weronika. — Ale jeżeli zmienisz zdanie, dzwoń.

— Nie zmienię…

Kamila źle znosiła rozstanie z narzeczonym, Kamilem. Chodzili ze sobą prawie rok, a on choćby się oświadczył. Wtedy była w siódmym niebie, wyobrażając sobie ślub, wspólne życie, dzieci. ale tym marzeniom nie było dane się spełnić.

Wkrótce Kamila dowiedziała się, iż Kamil prowadził podwójne życie. Poza nią, miał jeszcze inną dziewczynę, Magdę. Z Kamilą planował małżeństwo, ale z Magdą spotykał się „dla rozrywki”. Wszystko się zmieniło, gdy Magda oznajmiła, iż jest w ciąży. Jej ojciec, wpływowy człowiek i szef Kamila, postawił ultimatum: ślub albo zwolnienie.

Gdy prawda wyszła na jaw, Kamila była wstrząśnięta. A gdy Kamil zaproponował jej, by została jego kochanką po ślubie z Magdą, oniemiała.

— Na serio proponujesz mi bycie twoją kochanką?! — wykrzyknęła, czując, jak świat się wali.

— A co w tym złego? — szczerze zdziwił się Kamil. — Dobrze nam razem. Kochasz mnie, ja ciebie…

— O jakiej miłości mówisz?! — krzyknęła Kamila. — Oszukiwałeś mnie, spotykałeś się z inną! Tak się postępuje z ukochaną?!

— To Magda się narzucała — tłumaczył. — Jest ładna, nie mogłem się oprzeć. Jestem mężczyzną! Ale z nią jest nudno, a z tobą zawsze jest o czym rozmawiać.

— Zamknij się! — przerwała mu Kamila. — Wynoś się, nie chcę cię widzieć!

W tamtej chwili wydawało jej się, iż jej życie legło w gruzach. Jak po czymś takim jeszcze ufać mężczyznom? Kamil przysięgał miłość, pięknie się opiekował, mówił, iż jest kobietą jego marzeń. A wszystko okazało się kłamstwem.

Kamila mimowolnie przypomniała sobie matkę, którą ojciec zostawił, gdy miała trzy lata. Później, gdy była w drugiej klasie, matka próbowała ułożyć sobie życie, ale jej wybranek wybrał… jej najlepszą przyjaciółkę. Od tamtej pory matka, Anna, rozczarowała się mężczyznami i uznała, iż jej przeznaczeniem jest samotność.

— Oby tobie, córeczko, udało się spotkać porządnego człowieka — często wzdychała, martwiąc się o Kamilę.

Matka ucieszyła się, gdy córka oznajmiła o zaręczynach. Anna mieszkała na wsi, gdzie Kamila dorastała. Po szkole dziewczyna przeprowadziła się do miasta, zaczęła studia, znalazła pracę, wynajęła mieszkanie i marzyła o rodzinie. Teraz, po zdradzie Kamila, wątpiła, czy kiedykolwiek się to spełni.

Dwudzieste urodziny nie przyniosły radości. Marzyła, by spędzić je z ukochanym, a zamiast tego została sama, ze złamanym sercem. Kamila zrobiła sobie kakao i otuliła się w ciepły koc, który zrobiła dla niej matka. Anna była mistrzynią robótek ręcznych, szydełkowała na zamówienie, a jej dzieła budziły podziw. Kamila też lubiła robótki, ale do poziomu mamy jej było daleko.

Nie zdążyła choćby zrobić pierwszego łyku, gdy znów zadzwoniło do drzwi.

— Dziwne — pomyślała. — Kto to? Tylko nie Wera z Olą, przecież powiedziałam, iż nigdzie nie idę.

Kamila była skromna i w chwilach smutku wolała samotność. Spojrzała przez wizjer. Za drzwiami stał ten sam młody mężczyzna z przepięknym bukietem.

— Kto tam? — zapytała, nie otwierając.

— Kwiaty dla pani… — odpowiedział.

Kamila uchyliła drzwi, przyglądając się bukietowi i gościowi.

— Dla mnie? — zdziwiła się.

— Tak, dla pani — skinął głową. — To pani jest Ola?

— Nie, jestem Kamila… — odparła, czując lekką irytację.

— Chwileczkę — zmieszał się, sprawdzając adres na kartce. — To na pewno tu?

— Tak, ale ja nie jestem Ola.

— Proszę potrzymać — powiedział, podając jej kwiaty.

Zadzwonił do kogoś, najwyraźniej potwierdzając adres.

— Które mieszkanie? Ach, rozumiem — odwrócił się do Kamili. — Przepraszam, pomyliłem się. Miałem iść do mieszkania dwudziestego piątego, a pani ma piąte… Bardzo mi głupio.

— Nic się nie stało — uśmiechnęła się Kamila. — Dobrze, iż od razu spytał pan o imię. Bo wzięłabym bukiet, który nie był dla mnie. Dziś moKamila wyciągnęła rękę, by odebrać kwiaty, ale nagle kichnęła głośno, wywołując uśmiech na twarzy nieznajomego.

Idź do oryginalnego materiału