4 dziewczyny z Krakowa, jedno marzenie, 10 lat jego spełniania. Tak można podsumować wydarzenie, które odbyło się 10 stycznia w warszawskiej Stodole.
Lor to polski girlsband pochodzący z Krakowa. W jego skład wchodzą Jagoda Kudlińska (wokal), Julia Skiba (kompozytorka, pianino), Julia Błachuta (skrzypce) oraz Paulina Sumera (autorka tekstów). Gdy zawiązały formację miały zaledwie 13 i 14 lat, a dojrzałość ich utworów od razu zaskarbiła im przychylność fanów. Sama nazwa pochodzi od słowa folklor – to ten gatunek był pierwszym, w którego rejony zapuściły się dziewczyny. Dziś o wiele ciężej jest sklasyfikować ich twórczość. Folklor jest wciąż obecny w ich utworach, jednak odnajdziemy tam też elementy popu czy choćby muzyki country (jak w utworze stworzonym na potrzeby filmu Drużyna A(A) – nanana).
Swoje podsumowanie 10 lat pracy twórczej dziewczyny z Lor podzieliły, wzorem Taylor Swift, na ery nazwane tytułami ich albumów: Lowlight, Sunlight, Panny Młode i Żony Hollywood. Ta pierwsza, jak same przyznały, nie należy do ich ulubionych, jednak spotkała się z ciepłym przyjęciem fanów.
Koncert jak zwykle prowadziła Paulina Sumera, zapowiadając piosenki, gości, opowiadając anegdoty i ogólnie porozumiewając się z publicznością. Jedynym minusem było aż nadmierne podkreślanie, iż wręcz wstydzą się swojego pierwszego albumu, ponieważ gdy go nagrały, były jeszcze nastolatkami – i odbiega on od ich dzisiejszej estetyki. Jest to jednak część historii dziewczyn oraz naprawdę dobra płyta.
Podczas występu poza dziewczynami na scenie znajdowało się trio skrzypcowe w składzie: Dorota Błaszczyńska-Mogilska, Iwona Piskorska i Agata Jonczak. Do tego na gitarze akompaniował im Nikodem Dybiński, z kolei na perkusji grał Adam Stępniowski.
Samych gości było naprawdę sporo! Wraz z Kathią dziewczyny zaśpiewały Romantyczność z płyty Panny Młode. Z kolei Wiktor Dyduła zaśpiewał partię Dawida Tyszkowskiego w PAM PAM PAM. Specjalnie na ten utwór dziewczyny oraz wszyscy muzycy przykleili sobie wąsy, aby upodobnić się do Dyduły. Wprawdzie nie za bardzo pasował on do samej piosenki, jednak zrobił prawdziwe show, za co należy mu się uznanie. Pod koniec koncertu na scenę wkroczyła Kasia Cerekwicka z którą wykonały jej słynne Na kolana. Jak same stwierdziły: nie do końca rozumiały co się właśnie wydarzyło. Zaśpiewały ze swoją idolką z dzieciństwa, która wręcz padła przed nimi na swoje kolana.
Podczas koncertu mieliśmy też okazję usłyszeć przedpremierowo Siódme. Nie kradnij w duecie z Wiktorią Zwolińską. Utwór został odebrany niezwykle entuzjastycznie.
Do każdej ery dziewczyny dostosowywały swoje stroje. Były wianki, welony, a na koniec efektowne złote suknie. Gdy zmieniały ubiór pomiędzy Pannami Młodymi, a Żonami Hollywood, z głośników rozbrzmiał głos Sumery, która aby urozmaicić oczekiwanie na ich powrót recytowała… Inwokację Adama Mickiewicza.
Ogromnym minusem całości była praca nagłośnieniowca. Wielokrotnie słychać było zwarcie, które niszczyło odbiór piosenek. Przez cały koncert nie zostało to naprawione, jednak z czasem minimalnie się poprawiło.
Całość koncertu miała jednak niesamowicie magiczny klimat. Pierwsza era – znana ze swojej melancholii i spokoju – miała dekoracje sprawiające wrażenie, iż w powietrzu lewitują świece, a my jesteśmy świadkami koncertu w Wielkiej Sali Hogwartu. Światła były świetnie zgrane z muzyką i podkreślały sceniczne doświadczenie Lor.
Kolejne ery operowały bardziej strojami i nastrojem, niż samym wystrojem.
Na zakończenie w ramach bisu dziewczyny zagrały utwór My, artyści, podczas którego na scenie pojawili się wszyscy goście i razem z nimi odśpiewali słowa piosenki.
10-lecie zespołu Lor było prawdziwym świętem polskiej muzyki. Plejada gwiazd na scenie, nowe aranżacje znanych utworów i fani, którzy w każdy utwór wkładali całe swoje serce. Cieszę się, iż mogłam być tego częścią i mam nadzieję, iż za kolejne 10 lat o Lor będzie słyszał już każdy.