Nie żyje Stanisław Brudny. Ludzie teatru żegnają aktora

radiogorzow.pl 11 godzin temu
Zdjęcie: Fot. PAP/Adam Warżawa


Stanisław Brudny – aktor teatralny i filmowy – zmarł 13 stycznia w wieku 95 lat – podał Teatr Śląski w Katowicach. „Łączył przenikliwe poczucie humoru i inteligencję, lekkość formy z nieprzeniknioną głębią, a abstrakcję z wyczuciem tego, co najbardziej ludzkie” – mówi PAP reżyserka Natalia Korczakowska.

– Zawsze serdeczny, odważny i gotowy na wszystko – tak zapamięta aktora reżyserka i dyrektorka artystyczna warszawskiego Teatru Studio Natalia Korczakowska. – Staszek Brudny był niezwykłym artystą, jego aktorstwo było wolne od wszelkich schematów

– zaznaczyła.

Podkreśliła, iż „łączył przenikliwe poczucie humoru i inteligencję, lekkość formy z nieprzeniknioną głębią, a abstrakcję z wyczuciem tego, co najbardziej ludzkie”.

– Mówił, iż szuka teatru wielkiego formatu. Możliwość pracy z nim była wyróżnieniem

– dodała.

Wielokrotnie partnerowała Brudnemu (m.in. w spektaklach Józefa Szajny i Jerzego Grzegorzewskiego) Irena Jun, jedna z najwybitniejszych na świecie odtwórczyń ról Beckettowskich, wykładowczyni Akademii Teatralnej w Warszawie, podkreślając, iż był on bardzo dobrym aktorem i niezwykłym człowiekiem.

– To się splatało – jego aktorstwo i stosunek do kolegów, świata, zadań teatralnych – tłumaczyła. – Był bardzo wyjątkowy, serdeczny i ciepły. Traktował swoje otoczenie w szczególny sposób

– dodała.

Przypomniała, iż grali wspólnie w spektaklu „Józef i Maria” Petera Turrinego w reżyserii Grzegorza Wiśniewskiego w Teatrze Studio, z którym oboje związali się w 1972 roku. Podkreśliła, iż pracując nad nim dużo się o sobie dowiedzieli.

– Łączyły nas szczególne, ciepłe i cenne w teatrze relacje – podkreśliła. – Zjeździliśmy pół świata w czasie, kiedy teatry nie wyjeżdżały jeszcze tak śmiało i intensywnie, jak nastąpiło to potem. Otwieraliśmy sezon trwający szczęśliwie do dzisiaj teatru polskiego, który pokazujemy za granicą

– dodała.

Także ścieżka zawodowa dramaturga Piotra Gruszczyńskiego przecięła się z drogą Brudnego.

– Spotkaliśmy się podczas pracy nad 'Odyseją. Historią dla holliwoodu’, którą reżyserował w w warszawskim Nowym Teatrze Krzysztof Warlikowski. To była trudna sytuacja, ponieważ Staszek Brudny miał zastąpić Zygmunta Malanowicza, który znajdował się wtedy w ciężkim stanie w szpitalu

– wskazał zastępca dyrektora Nowego.

Jeden z najbliższych współpracowników Warlikowskiego zaznaczył, iż kiedy Stanisław Brudny przyszedł na pierwszą rozmowę do teatru, „powiedział, iż jest wielkim przyjacielem Zygmunta i jak tylko Zygmunt wróci do zdrowia i będzie mógł wrócić do pracy, on natychmiast zniknie ze spektaklu i nie będzie miał pretensji, nie będzie sobie rościł do niego żadnych praw, ponieważ robi to z przyjaźni”.

– Staszek stworzył wspaniałą rolę starego Odysa, powracającego do opuszczonej, opustoszałej Itaki, w której nikt na niego nie czekał – powiedział. – Odbyliśmy z tym spektaklem dużo zagranicznych podróży. Staszek był we wspaniałej formie, co wszystkim imponowało, ponieważ był od nas troszkę starszy – tłumaczył. – Nigdy nie robił z tego żadnego problemu. Od razu, kiedy przyszedł do teatru poprosił, żeby wszyscy zwracali się do niego na ty, nie budował żadnych barier, był wspaniałym człowiekiem, chętnie odwiedzał teatr, biura teatru i pracujące w nich osoby

– podkreślił.

Stanisław Brudny urodził się 16 maja 1930 w Pilźnie. W 1953 roku ukończył Studium Aktorskie przy Teatrze Śląskim im. Stanisława Wyspiańskiego w Katowicach, którego aktorem był przez ponad dwadzieścia lat, od 1951 do 1972 roku. Jego praca w Teatrze Śląskim była początkiem drogi artystycznej, która z czasem stała się niezwykle bogata i różnorodna.

Od 1972 roku Stanisław Brudny związany był z Teatrem Studio im. Stanisława Ignacego Witkiewicza w Warszawie. Występował w ponad 160 spektaklach, współpracując z wybitnymi reżyserami, takimi jak Gustaw Holoubek, Jerzy Jarocki, Jerzy Kreczmar (którego był również asystentem), Lidia Zamkow, Józef Szajna, Jerzy Grzegorzewski, Tadeusz Łomnicki, Adam Hanuszkiewicz, Michał Zadara, Agnieszka Glińska i Krystyna Janda.

W 1971 roku w Katowicach Stanisław Brudny otrzymał Srebrną Maskę, wyróżnienie za wybitne osiągnięcia aktorskie. W 2008 roku aktor został nagrodzony za kreację Jozuego Carvila w słuchowisku „Jutro”, opartym na dramacie Josepha Conrada. Produkcja ta, w reżyserii Julii Wernio, została zgłoszona przez Program I Polskiego Radia i przyniosła Brudnemu nagrodę za najlepszą aktorską rolę męską.

W grudniu 2009 roku artysta został uhonorowany przez Zespół Artystyczny Teatru Polskiego Radia prestiżową nagrodą Splendor Splendorów. Wyróżnienie to stanowi najwyższą formę uznania dla twórców związanych z teatrem radiowym.

– W trakcie swojego życia zagrał ponad sześćset ról teatralnych, filmowych, radiowych i telewizyjnych. Jeszcze do niedawna mogliśmy podziwiać go w takich hitach, jak 'Akademia Pana Kleksa’ czy 'Znachor’. W ostatnich latach był etatowym aktorem Teatru Studio, współpracując m.in. z Teatrem Żydowskim, Teatrem Miejskim w Gliwicach czy Teatrem Polonia. Stasiu, będzie nam Ciebie niezwykle brakować! Nie tylko Twoje aktorskie kreacje, ale przede wszystkim ciepło i uśmiech na zawsze pozostaną w naszej pamięci

– napisano we wspomnieniu zamieszczonym w mediach Teatru Śląskiego.

Był mocno zaangażowany w życie swojego rodzinnego miasta – Pilzna. Ufundował tam kapliczkę z figurą św. Jana Nepomucena, był inicjatorem Sąsiedzkiego Kolędowania, którego pierwsza edycja miała miejsce właśnie na pilźnieńskiej posesji Pana Stanisława. 29 października 2024 r. został uhonorowany Medalem Jubileuszu 670-lecia Lokacji Miasta Pilzna.

– Całe życie jestem w biegu; nigdy nie uprzedzam się do tego, co nowe. Po głodzie wojennym wyrastaliśmy na ludzi w biegu. Wszystko dla mnie było odkryciem – muzyka, teatr, kino i tak adekwatnie kształtuje się całe moje życie, iż jestem dalej w biegu

– powiedział PAP w 2019 roku.

Aktor zdradził, iż karierę artystyczną wywróżyła mu Cyganka.

– Gdy byłem dzieckiem, to niedaleko mojego domu rodzinnego w Pilźnie na Podkarpaciu zatrzymywał się obóz cygański. Pewnego razu przyszła do nas Cyganka i wzięła mnie na ręce, ja się natychmiast uspokoiłem. Ona mnie przytuliła do siebie i powiedziała mojej matce: to dziecko wyrośnie na jakiegoś artystę, bo ono patrzy poza ludźmi, głęboko, gdzieś w dal

– opowiadał.

Idź do oryginalnego materiału