Nie znosił jej, choć przyniosła mu nieśmiertelność. Zaskakujące kulisy jednej z najsłynniejszych ról PRL-u

viva.pl 5 godzin temu
Zdjęcie: fot. Prończyk/AKPA


Roman Kłosowski zapisał się w pamięci widzów jako Maliniak z „Czterdziestolatka”. Choć rola przyniosła mu ogromną popularność, aktor za nią nie przepadał. Z czasem stała się dla niego ciężarem, który odcisnął piętno na całej jego karierze.

Droga Romana Kłosowskiego na szczyt

Roman Kłosowski rozpoczął swoją karierę w latach 50. Był cenionym artystą teatralnym i filmowym. Uchodził za wszechstronnego aktora, potrafiącego odnaleźć się zarówno w rolach dramatycznych, jak i komediowych. Przez lata budował swoją pozycję, zdobywając uznanie w środowisku artystycznym. Nie od początku marzył o scenie. W swoich młodzieńczych marzeniach krążył wokół boksu i piłki nożnej. Godziny spędzane na treningach nie zagłuszyły w Romanie Kłosowskim pasji do słowa. Gdy tylko mógł, zanurzał się w literaturze — to właśnie tam szukał ucieczki i inspiracji. W wywiadach opowiadał, iż to dzięki nauczycielce spróbował swoich sił w aktorstwie. "Moje zdolności artystyczne na wierzch wyciągnęła nauczycielka Aniela Walewska. Pasja do grania okazała się silniejsza niż do sportu. Granie mnie odciągnęło od urwisowania, wódeczki i grand", zwierzał się [cytat za onet.pl].

Spełnił swoje marzenie i dostał się do warszawskiej PWST, gdzie w 1953 roku ukończył wydział aktorski, a dwanaście lat później także reżyserski. Już pierwsze występy przyniosły mu rozgłos — debiut w „Szczęściu Frania” okazał się ogromnym sukcesem. Od 1955 roku związany był ze stołecznym Teatrem Dramatycznym. W 1956 roku powierzono mu główną rolę w „Cieniu” w reżyserii Jerzego Kawalerowicza, a w 1964 wystąpił u boku najlepszych w dramacie „Pierwszy dzień wolności” w reżyserii Aleksandra Forda. Oba filmy trafiły do prestiżowego konkursu głównego festiwalu w Cannes, co stanowiło dowód międzynarodowego uznania dla jego talentu.

Choć początkowo obsadzano go głównie w rolach dramatycznych, nie trzeba było długo czekać, by zachwycił widzów swoim naturalnym talentem komediowym. Przez lata budował swój aktorski dorobek, grając zarówno w kinowych klasykach jak „Baza ludzi umarłych” czy uwielbianej przez widzów „Hydrozagadce”. Choć jego portfolio obejmowało dziesiątki ról teatralnych i filmowych, jedna postać na zawsze przypięła mu łatkę, której nigdy nie zdołał się pozbyć.

Roman Kłosowski o roli Maliniaka z serialu „Czterdziestolatek”

To technik Roman Maliniak z serialu „Czterdziestolatek” — postać, która przyniosła mu ogromną rozpoznawalność. Publiczność pokochała go niemal natychmiast, mimo iż Maliniak wcale nie był typem bohatera, który wzbudza ciepłe emocje. Sam Kłosowski z dystansem przyglądał się temu fenomenowi. Ta rola na trwałe zapisała się w sercach widzów i stworzyła z niego celebrytę tamtych czasów. Serial emitowany w latach 1974–1977 zdobył ogromną popularność, a Maliniak gwałtownie stał się jedną z najbardziej rozpoznawalnych postaci polskiej telewizji PRL-u.

Na początku nie był przekonany, czy powinien przyjąć tę propozycję. Postać Maliniaka budziła jego wątpliwości — nie wpisywała się w typ bohaterów, których pragnął grać. Charakter bohatera budził jego opory — lizusowski, złośliwy, typ, który potrafił podkopać autorytet przełożonego. Nie był to materiał na ulubieńca publiczności. A jednak, jak zauważał z pewnym zaskoczeniem, musiał mieć w sobie coś wyjątkowego, skoro tak wielu widzów obdarzyło go sympatią. "A bądź co bądź, ten Maliniak to bardzo niesympatyczny typ. Ta rola przylgnęła do mnie jak rola Klossa do Stasia Mikulskiego czy Brunnera do Karewicza, ale mnie nie ograniczyła. Maliniak nie był ani moją pierwszą rolą, ani ostatnią", wspominał na łamach Faktu.

Z czasem pojawił się jeszcze inny problem: rola przylgnęła do niego tak mocno, iż dla wielu widzów stał się Maliniakiem także poza planem zdjęciowym. Ludzie zaczepiali go na ulicy, krzycząc „Maliniak!”. Choć wielu uznałoby to za dowód uznania, dla aktora było to uciążliwe, przytłaczające. "Zaczęło mnie w którymś momencie denerwować, kiedy ludzie podchodzili do mnie na ulicy i wołali: panie Maliniak!", opowiadał w Rzeczpospolitej.

Mimo łatki roli Maliniaka, Kłosowski z sukcesami kontynuował karierę artystyczną. Występował w teatrach, grał w filmach i serialach. Jego talent aktorski był doceniany przez krytyków, ale dla szerokiej publiczności zawsze pozostawał Maliniakiem. Choć dla wielu pozostanie na zawsze mistrzem ról komediowych, sam znacznie lepiej odnajdywał się w repertuarze dramatycznym. Wspominał, iż bywało, iż grał śmiertelnie poważnie, a widownia wybuchała śmiechem. "Grałem bardzo serio, a ludzie pękali ze śmiechu. Trochę mnie to peszyło, ale uprzytomniło, iż mam w sobie coś zabawnego", opowiadał [cytat za Gazeta.pl].

Z wiekiem zaakceptował ten kontrast. Mówił o sobie jako o artyście spełnionym — takim, który potrafił rozbawić, ale i poruszyć do głębi. "Jestem dziś aktorem spełnionym, bo był Kłosowski komediowy, śmieszny, ale był też inny cierpiący i refleksyjny", tłumaczył.

Roman Kłosowski odszedł 11 czerwca 2018 roku, mając 89 lat.

Źródło: Onet, Plejada, Gazeta.pl, Wikipedia

Idź do oryginalnego materiału