– Nie zapominaj, iż mieszkasz w moim mieszkaniu i całe życie tu przeżyłeś. – Znowu zaczynasz. Będziesz mi to wypominać do końca życia?

polregion.pl 1 dzień temu

Nie zapominaj, iż mieszkasz w moim mieszkaniu i całe życie w nim żyłeś. Znowu zaczynasz. Będziesz mi tym wyrzucać do końca życia?

Wanda i Marek byli małżeństwem już dziesięć lat.

Wanda miała matkę i ojczenica, który wychowywał ją od trzeciego roku życia.

Młodszy brat Wandy, Krzysztof, też nie był dla niego rodzonym synem.

Tylko siostrzyczka Ewelina była jego córką. Ale nigdy nie robił między dziećmi różnicy.

Gdy Wanda wyszła za mąż i wyjechała do męża, Ewelinie było osiem lat.

Z ojczenicem żony Marek od razu się dogadał. Nic dziwnego Jan Kowalski potrafił szczerze rozmawiać choćby z sąsiedzkimi dziećmi. Nie miało dla niego znaczenia, czy przed nim stało dziecko, nastolatek, czy dorosły mężczyzna.

Mówił na równi, znajdował wspólne tematy i zainteresowania.

O teściowej Marek też nie mógł powiedzieć nic złego, ale z Janem Kowalskim od razu się zżył i zaczął nazywać go tatą.

Jego własnego ojca już nie było.

Matka wyjechała do babci, bo zachorowała. Wyjechała i już tam została. Dom zostawiła synowi.

Wanda i Marek wszystko przerobili pod siebie. Pomagał ojciec. Matka Wandy narzekała, nie rozumiała córki jak to, wyprowadzić się z miasta na wieś?

Mamo, to miasteczko. Duże miasteczko. Są tu choćby bloki w centrum.

A ty mieszkasz w chałupie na wsi. To przedmieścia, czyli wieś

Minęło dziesięciu lat. W rodzinie dorastali syn i córka. Brat Wandy po studiach postanowił zostać w mieście, daleko od rodzinnego domu. Młodsza siostra wyszła za mąż. Nie mieli własnego mieszkania, więc zaczęli wynajmować. Czynsz płacili matka i ojciec Eweliny.

Niech zamieszkają z nami zaproponował Jan żonie.

Nie mam nic przeciwko, ale musimy porozmawiać.

O co chodzi?

Po co zmieniłeś pracę?

Już o tym mówiliśmy. Dzieci są dorosłe, same zarabiają. Nie daję rady na dwóch etatach, od czasu choroby pozostało gorzej. Wydatków trochę mniej.

Ewelina potrzebuje mieszkania.

Ma męża.

Nie zapominaj, iż mieszkasz w moim mieszkaniu i całe życie w nim żyłeś.

Znowu zaczynasz. Będziesz mi tym wyrzucać do końca życia?

Wybieraj! Trzeba zarobić na mieszkanie dla córki!

Jaki wybór? Pracować na mieszkanie, czy co?

Albo wynoś się.

Wiesz, iż nie dam rady tak pracować.

W takim razie składam pozew o rozwód. Wynoś się. Masz dom.

Dom? Widziałaś go? Co się z nim stało przez te wszystkie lata.

Nie obchodzi mnie to. Nie chciałeś go sprzedać.

Jan Kowalski w milczeniu spakował najpotrzebniejsze rzeczy.

Zabieraj wszystko, bo resztę wyrzucę.

Przeżyliśmy razem, emerytura za rok. Mam już sześćdziesiąt trzy lata.

Trzeba było młodszą znaleźć, szkoda, iż wtedy się zgodziłam wyjść za ciebie. Nie miałam wyboru kto by wziął kobietę z dwójką dzieci. Byłam z obciążeniem.

Mówisz tak o dzieciach? Wyjdę. Resztę rzeczy zabiorę w ciągu tygodnia. Poczekaj

Mamo, gdzie tata?

Wiesz przecież, iż nie jest twoim ojcem.

I co to zmienia? On jest moim ojcem, innego nie mam.

Rozstaliśmy się. Tutaj wprowadza się Ewelina z mężem.

Co? A gdzie tata?

U siebie, na wsi.

Ewelina zgodziła się wysłać słabego ojca tam? Jak ty mogłaś?

Dlaczego tak się przejmujesz?

To nieludzkie. A Krzysztof wie?

Po co ma wiedzieć, jest daleko. A po co wy w ogóle przyjechaliście?

Tak tylko, wpadliśmy w odwiedziny. Jutro jedziemy na urlop. Potem mieliśmy wstąpić do Krzysztofa, niedaleko stąd.

A czego wy ode mnie chcecie? Potrzebuję pieniędzy na remont, siostra z mężem się wprowadza, jest w ciąży. Więc nic nie dam. Przywieźliście dzieci? Nie mam czasu się nimi zajmować.

Nic nie potrzeba. Pieniądze mamy, dzieci jadą z nami. Nie po to przyjechaliśmy. Kiedy zamierzałaś nam powiedzieć o rozwodzie?

Po co wam? On tylko Ewelinie jest ojcem.

Jak nas kochał i utrzymywał, był ojcem, a teraz obcym? To niesprawiedliwe, mamo

Nie tobie mnie oceniać! Dla was się starałam!

Marek znów wszedł do mieszkania. Wyszedł na początku rozmowy Wandy z matką, gdy zrozumiał, iż ojca już nie ma i nie będzie. Ledwo się do niego dodzwonił. Jan Kowalski nie nosił telefonu przy sobie, zostawiał go w domu. Ale miał szczęście odebrał.

Oczywiście, nie mnie oceniać. To on się dla nas starał. Czas pokaże.

Wandziu, chodź Marek pociągnął ją za rękę. Wszystko wiem. Dzieci do samochodu. Jedziemy do dziadka.

Wiesz? Jedziemy.

Wiem. Ledwo wyciągnąłem od niego informacje. Nie chciał mówić.

Świetnie. Nigdy nie znałam adresu. Nie mówili nam, nigdy tam nie jeździliśmy.

Jan Kowalski przywitał ich przed starym domem.

Dziadku, a u ciebie mieszka zła babcia? zapytały go rozradowane wnuki.

Nie. Została w mieście.

Wanda i Marek się roześmiali. Żart się udał, choć humor ojca był kiepski. Oczywiście ucieszył się z ich przyjazdu, starał się tego nie pokazywać, ale i tak było widać.

Po co mnie szukaliście?

Jak tu można żyć?! Przyjechaliśmy zobaczyć i wszystko załatwić. Dlaczego od razu nie powiedziałeś?

Po co was martwić? Twoja matka powiedziała mi wszystko, co chciała, i zrozumiałem.

Ja też ją zrozumiałam. Jak zamierzasz tu mieszkać? Lato, a zimą? Zabrałeś wszystkie rzeczy?

Wszystkie. Tu adekwatnie nic nie ma, tylko stara zastawa się przydała. Ale nic. Skoro tak wyszło, to będę żył.

Oczywiście, iż będziesz. Zbieraj rzeczy, tato. Jedziesz z nami, tam zamieszkasz.

Tak, tato, pakuj się. Resztę rzeczy możemy zabrać później. Weź najpotrzebniejsze.

Nie mogę nigdzie jechać, nie jestem sam.

Widzimy, iż nie. A my wciąż nie zdecydowaliśmy się na psa. Dzieci proszą.

Podrzucono go, jeszcze mały

Zabieramy go też. Będzie pilnował naszego domu.

Ojciec nie płakał, ale

Idź do oryginalnego materiału