– Nie zapominaj, iż mieszkasz w moim mieszkaniu i całe życie tu przeżyłeś. – Znowu zaczynasz. Będziesz mi tym wypominać do końca życia?

twojacena.pl 17 godzin temu

Nie zapominaj, iż mieszkasz w moim mieszkaniu i całe życie tu przeżyłeś. Znowu zaczynasz. Będziesz mi tym wypominać do końca życia.

Teresa i Wojciech byli małżeństwem od dziesięciu lat.

Teresa miała matkę i ojczyma, który wychowywał ją od trzeciego roku życia.

Młodszy brat Teresy, Krzysztof, też nie był jego rodzonym dzieckiem.

Jedynie siostrzyczka Weronika była jego córką. Ale nigdy nie robił między nimi różnicy.

Gdy Teresa wyszła za mąż i wyjechała do męża, Weronika miała osiem lat.

Z ojczymem żony Wojciech od razu się zrozumiał. Nic dziwnego Stanisław Janowicz potrafił szczerze rozmawiać choćby z sąsiedzkimi dziećmi. Nie miało dla niego znaczenia, czy przed nim stało dziecko, nastolatek czy dorosły mężczyzna.

Mówił na równi, znajdował wspólne tematy i zainteresowania.

O teściowej Wojciech też nie miał nic złego do powiedzenia, ale ze Stanisławem Janowiczem od razu się zżył i zaczął nazywać go tatą.

Jego własnego ojca już nie było.

Matka wyjechała do babci, bo zachorowała. Wyjechała i już tam została. Dom zostawiła synowi.

Teresa i Wojciech wszystko przerobili pod siebie. Pomagał ojciec. Matka Teresy narzekała, nie rozumiała córki jak to, wyprowadzić się z miasta na wieś?

Mamo, to miasteczko. Spore miasteczko. choćby w centrum są pięciopiętrowe bloki.

A ty jesteś na wsi, w chałupie. To obrzeża, więc wieś

Minęło dziesięć lat. W rodzinie dorastali syn i córka. Brat Teresy po studiach postanowił zostać w dużym mieście, daleko od rodzinnego domu. Młodsza siostra wyszła za mąż. Nie mieli własnego mieszkania, więc zaczęli wynajmować. Czynsz płacili rodzice Weroniki.

Niech zamieszkają u nas powiedział Stanisław żonie.

Nie mam nic przeciwko, ale musimy porozmawiać.

O co chodzi?

Po co zmieniłeś pracę?

Już o tym rozmawialiśmy. Dzieci są dorosłe, same zarabiają. Już nie daję rady na dwóch etatach, a po chorobie pozostało gorzej. Wydatków trochę mniej.

Weronika potrzebuje mieszkania.

Ma męża.

Nie zapominaj, iż mieszkasz w moim mieszkaniu i całe życie tu przeżyłeś.

Znowu zaczynasz. Będziesz mi tym wypominać do końca życia.

Wybieraj! Trzeba pracować na mieszkanie dla córki!

A jaki jest wybór? Pracować na mieszkanie, czy co?

Albo wynoś się.

Nie dam rady tak pracować, wiesz o tym.

Więc składam pozew o rozwód. Wynoś się. Masz swój dom.

Dom? Widziałaś go? Co się z nim stało przez te wszystkie lata?

Mnie to nie obchodzi. Nie chciałeś go sprzedać.

Stanisław Janowicz w milczeniu spakował najpotrzebniejsze rzeczy.

Zabierz wszystko, bo resztę wyrzucę.

Prawie całe życie przeżyliśmy razem, za rok emerytura. Mam już sześćdziesiąt trzy lata.

Trzeba było młodszą znaleźć, szkoda, iż się na ciebie wtedy zgodziłam. Kto by mnie wziął z dwójką dzieci? Obciążenie

Mówisz tak o dzieciach? Wychodzę. Resztę rzeczy zabiorę w ciągu tygodnia. Poczekaj

Mamo, a gdzie tata?

Wiesz przecież, iż nie jest twoim ojcem.

I co to zmienia? On jest moim tatą, innego nie mam.

Rozstaliśmy się. Weronika z mężem się tu wprowadzają.

Co? A gdzie tata?

U siebie, na wsi.

I Weronika zgodziła się wysłać słabego ojca tam? A ty, jak mogłaś?

A co cię to tak obchodzi?

To nieludzkie. A Krzysztof wie?

Po co ma wiedzieć, jest daleko. A wy po co przyjechaliście?

Tak tylko wpadliśmy, jutro jedziemy na urlop. Potem mamy w planach odwiedzić Krzysztofa, niedaleko stamtąd

A czego wy ode mnie chcecie? Teraz potrzebuję pieniędzy na remont, twoja siostra z mężem się niedługo wprowadzają, ona w ciąży. Więc nic nie dam. Dzieci przywieźliście? Nie mam czasu się nimi zajmować.

Nic nie chcemy. Pieniądze mamy, dzieci jadą z nami. Nie po to przyjechaliśmy. A kiedy zamierzałaś nam powiedzieć o rozwodzie?

Po co wam to? On jest tylko Weronice rodzony.

Jak nas kochał i utrzymywał, to był rodzinny, a teraz obcy? To nie w porządku, mamo

Nie tobie mnie oceniać! Dla was się starałam!

Wojciech ponownie wszedł do mieszkania. Wyszedł na początku rozmowy Teresy z matką, gdy zrozumiał, iż ojca już nie ma i nie będzie. Ledwo się do niego dodzwonił. Telefonu Stanisław Janowicz nie nosił przy sobie, zostawiał go w domu. Ale się udało odebrał.

Oczywiście, nie mnie oceniać. To on się dla nas starał. Czas pokaże

Teresko, chodź Wojciech pociągnął ją za rękę. Wszystko wiem. Dzieci do auta. Jedziemy do dziadka.

Wiesz? Jedziemy.

Wiem. Ledwo wydusiłem. Nie chciał mówić.

Świetnie. Ja nigdy nie znałam adresu. Nam nie mówili, nigdy tam nie jeździliśmy.

Stanisław Janowicz spotkał ich przed starym domem.

Dziadku, a u ciebie mieszka zła babcia? zapytały go wesołe wnuki.

Nie. Została w mieście.

Teresa i Wojciech się roześmiali. Żart się udał, choć humor ojca był bardzo zły. Oczywiście ucieszył się z ich przyjazdu, starał się nie pokazywać po sobie, ale i tak wszystko było widać.

Po co mnie odszukaliście?

Jak tu można żyć?! Przyjechaliśmy zobaczyć i wszystko rozwiązać. Dlaczego od razu nie powiedziałeś?

Po co was martwić? Twoja matka powiedziała mi wszystko, co chciała, i zrozumiałem.

Ja ją też zrozumiałam. Jak zamierzasz tu żyć? Teraz lato, a zimą? Wszystkie rzeczy przywiozłeś?

Wszystkie. Tu adekwatnie nic nie ma, tylko stara zastawa się przydała. Ale trudno. Skoro tak wyszło, to będę żył.

Oczywiście, iż będziesz. Zbieraj rzeczy, tato. Jedziesz do nas, tam zamieszkasz.

Tak, tato, zbieraj się. Resztę możemy potem zabrać. Weź najpotrzebniejsze i tyle.

Nie mogę nigdzie jechać, nie jestem sam.

Widzimy, iż nie. A my wciąż nie zdecydowaliśmy się na psa. Dzieci proszą.

Podrzucili go, jeszcze mały

Zabierzmy go też do aut

Idź do oryginalnego materiału