Nie wszystko jest w naszych rękach. Fragment książki „Tańcząc. Rozmowy o kryzysie i przemianie”

magazynpismo.pl 3 tygodni temu

Agnieszka Jucewicz: Myślę o tym, co pan powiedział, i wydaje mi się, iż dziś często sami się przerabiamy na niewolników. Już nikt choćby nie musi stać nad nami z batem.

profesor Bartłomiej Dobroczyński: Antropolog Claude Lévi-Strauss powiedział kiedyś, iż na ziemi istnieją w zasadzie dwa ustroje społeczne. I jeżeli nie żyjesz w jednym z nich, to z konieczności musisz żyć w tym drugim. Pierwszy to wspólnota pierwotna, a drugi to właśnie niewolnictwo. To daje do myślenia. Niestety, większość z nas zostaje wpuszczona w krwiobieg tego systemu od dzieciństwa i możemy choćby nie zauważyć, jak się dajemy zniewolić.

Ale cierpimy.

Okrutnie, ale nie rozumiemy dlaczego. W dodatku rozwiązań poszukujemy wewnątrz tego systemu, czyli staramy się o to, żeby mieć jeszcze więcej lajków, pompujemy sobie usta, sprawiamy sześciopak, albo hejtujemy innych tak straszliwie, żeby zrobił się z tego viral. To wszystko dzieje się między innymi dlatego, iż znaleźliśmy się w kleszczach opowieści, które dla nas stworzyli inni. I staramy się żyć zgodnie z zawartym w nich scenariuszem. Oczywiście, samo zdawanie sobie z tego sprawy nie oznacza, iż jesteśmy na prostej drodze do ucieczki czy do wyzwolenia. Jest to znacznie bardziej skomplikowane.

Ale pozostało jedna ważna rzecz, o której koniecznie trzeba powiedzieć, jeżeli mówimy o kryzysach i sytuacjach granicznych.


Masz przed sobą otwarty tekst, który udostępniamy w ramach promocji „Pisma”. Odkryj pozostałe treści z magazynu, także w wersji audio.Zamów dostęp online. To tylko 8,99 zł miesięcznie.


Jaka?

Prowadziłem jakiś czas temu zajęcia ze studentami, na których, tak trochę na marginesie, pojawił się wątek dotyczący tego, w jaki sposób nawzajem się oceniamy – pod kątem osobowości, wyglądu, inteligencji, osiągnięć, stanu posiadania, jakości życia, sukcesów i porażek, ale też wyborów moralnych. Główną osią sporu było to, czy gra w życie jest uczciwa, czy i na ile liczą się nasze rzeczywiste umiejętności, a jaką rolę odgrywa łut szczęścia, przypadek. Moja główna teza głosiła, iż nie jest się odpowiedzialnym za karty, które się dostało. To nie może podlegać ocenie. Jedyne, co można, to ewentualnie ocenić to, jak się tymi kartami gra.

Nie jest się odpowiedzialnym za karty, które się dostało. To nie może podlegać ocenie. Jedyne, co można, to ewentualnie ocenić to, jak się tymi kartami gra.

Powiedziałem też studentom, iż w obliczu panującej ideologii zwanej „każdy jest kowalem swojego losu” mówienie, iż ktoś ma udaną pracę, stać go na wygodne życie, ma fajne przeżycia, które są obiektem powszechnej zazdrości, …

Idź do oryginalnego materiału