Nie udało się podzielić kanapy. Opowiadanie

twojacena.pl 3 godzin temu

Staś nerwowo krąży po mieszkaniu, otwierając i zamykając drzwi szafy bez celu.

Myślałaś, iż spokojnie będę patrzył, jak mi się kręcą oczy? wykrzykuje Bogna, rzucając torebkę na kanapę. Rozwód i podział majątku! Złap pieniądze i wynoś się. To moje mieszkanie.

Mieszkanie może być twoje, ale wszystko w nim jest moje. Kupowałem to wszystko.

Odpłyń już! krzyczy Bogna, zrzucając kosmyk włosów z czoła. Nie chcę cię już widzieć!

Staś i Bogna wzięli ślub z wielkiej miłości rok temu. Nie wytrzymywali ze sobą jednego dźwięku.

Spotkali się przypadkiem, w upalny słoneczny dzień. Szli po chodniku naprzeciwko siebie, spojrzeli się, minęli się i oboje odwrócili się jednocześnie. Zabrali się w śmiech, zatrzymali i zaczęli rozmawiać.

Staś odprowadził ją aż do zmierzchu. Rankiem spotkali się znów i od tamtej pory nie rozstawali się.

Wszystko szło dobrze, dopóki wczoraj Bogna nie zazdrościła mu koleżance ze szkoły, z którą natknęli się przypadkowo w galerii handlowej.

Bogna ledwo nie przeszła obok, nie rozpoznając w tej dziewczynie z napompowanymi ustami swoją szkolną przyjaciółkę.

Co, wstydzisz się? chwyta ją za rękaw Nina. Czy nie rozpoznajesz? Widziałam cię z daleka, wciąż taka szara, niezmieniona.

Nina? Przepraszam, nie rozpoznałam mówi Bogna, przerażona, iż zrani przyjaciółkę. Nina przypominała jej mamę, kopiując fryzurę i styl, ale wyglądała dwadzieścia lat starsza niż własna matka.

Pojedziemy na kawę? pogadamy proponuje Nina. Nogi mnie boleją, od rana biegam i robię zakupy. Ojciec ma urodziny, wysłał mnie z listą, nie mogę nic znaleźć.

Czemu nie zgadza się ochoczo Staś. Chciałbym coś zamówić, głodny jestem.

Bogna nie ma nic przeciwnego. Nie widziała się z Niną od szkolnej gali prawie dziesięć lat i chciała dowiedzieć się, co stało się z kolegami, którzy rozbiegli się po świecie.

Staś zamawia kotlet schabowy z warzywami, dziewczyny biorą lody.

Pamiętasz Waleriana? pyta Nina Bognę, rzucając spojrzenie w stronę Stasia. Ten chłopak, co za mną biegał.

Pamiętam, ale nie tak? Myślałam, iż to ty go czaiłaś w szatni.

O nie! Nie wiesz nic. Biegał za mną dwa lata. Teraz mieszka w Gdańsku, ma tam rodzinę, całkiem się ustatkował. Nikt by nie pomyślał, iż taki drwal.

Tak, widziałam zdjęcia w grupie. Myślałam, iż po prostu zwiedzał. A co z Żenią Warczak? Nigdzie nie widać.

Nie wiem, tam jest skomplikowanie. Urodziła dziecko, a on zniknął. Zawsze przyciągały go dziewczyny. A pamiętasz Władka Pacho? Zawsze zapraszał mnie do tańca na balu? kontynuuje Nina, patrząc na Stasia. Wziął ślub, rozwiódł się. Trochę serca mi podsyca pod zdjęciami, nie mój klimat. A twój Jarek? Wziął się za gospodarstwo!

Skąd wziąłeś, iż to mój?

Przecież nie biegłaś za nim? śmieje się Nina, spoglądając na Stasia.

Staś wgryza się w kotlet, nie zwracając uwagi na gadkę dziewczyn.

Bogna zaczyna się podniecać.

Nie biegałam za Jarkiem, mylisz się wyciąga z torebki lusterko i szminkę, poprawia usta. Staś, już skończyłeś? Czas, już po pięciu porcjach.

Wstają, żegnają się. Nina nie chce od razu iść.

Jedziecie samochodem? Nie podrzucicie mnie? Nie chcę nosić walizek w komunikacji.

Siada na przednim siedzeniu obok Stasia, kładzie torby na kolanach, poprawia włosy.

Myślałam, iż macie luksus, a wasz wóz to tandetny samochód. Kredyt nie daje wam normalnego? Chciałabym pomóc mężowi kupić coś przyzwoitego.

Słuchaj, żono? odwraca się, śmiejąc się do Bogny. Co mówią mądrzy ludzie. Chciałem, a ty drogo, rozpadniemy się.

Nie, nie, auto trzeba wybrać solidniejsze nie ustępuje Nina, wyciągając usta w dzióbek. Na tej drodze dalej miasta nie przejedziesz. Mój brat przywiózł auto z Europy. To nie porównywalne! Dajcie numer, on znajdzie wam coś porządnącego.

Bizneswoman od razu widać ryczy Bogna. Pomagasz bratu w interesach? Daj numer, może się przyda kiedyś.

Bogna traci cierpliwość, siedząc za Niną, próbuje udawać spokój i żartować, choć rozmowa ją drażni.

Wrócili do domu, kiedy nagle wybuchła.

Czy jestem dobra, a ty zły? Nie dałaś chłopakowi kupić samochodu? Zaoszczędziłaś pieniądze? Idź do tej ustnej! Do widzenia!

Coś ci się wywróciło? zdziwił się Staś. Nie rozumiesz żartów, a już i zazdrosna

Co, co? No dobrze, powiedzmy prawdę. Myślałaś, iż nie widziałam, jak się na siebie patrzyliście? Gdyby nie ja w aucie, już byście się razem rozerwali! Upokarzasz mnie, a on kiwa głową.

Dość! Mam tego dość. Skandal na zerwanym miejscu. Jestem zmęczony.

Masz dość mnie? Już mnie nie chcesz? Właśnie tak myślałam. Nie chcę cię widzieć. Rozwód! Nie wątpimy już.

Co się tak rozkręciła?

Powiedziałam wszystko.

Wiesz, jeżeli taką drobnostką robicie sceny, może faktycznie pospiesznieśmy się.

Dokładnie!

Bogna myślała jedynie go pouczyć, zastraszyć. Liczyła, iż poprosi o wybaczenie, uspokoi go. Nie spodziewała się, iż kłótnia przybierze taki obrót. Nie zamierzała się cofać.

Rozwód, czyli rozwód. Staś zatrzymuje się w środku pokoju, rozgląda się. Będziemy dzielić majątek, jak przy rozwodzie.

Zawsze wiedziałam, iż jesteś skąpy i nieuczciwy.

jeżeli żądam sprawiedliwości, to jestem nieuczciwy? Nie jestem frajerem, nie dam wszystkiego kapryśnej lalce. Biorę meble, zostaje ci mieszkanie.

Nic takiego. Meble kupowaliśmy razem. Dzielimy po równo. Ja chcę szafę, ty komodę, ja kanapę, ty stół

Stop! Twój po równo to kłamstwo. Kanapę wezmę ze sobą, kupiłem ją na własny koszt.

Widzę, iż nie da się z tobą dogadać. Kanapę nie oddam. Dzwonię rodzicom.

Zaczyna się ciężka artyleria. Ja też dzwonię.

Rodzice przyjeżdżają szybko. Najpierw próbują pogodzić nowożeńców, ale kiedy widzą, iż oboje są poważnie nastawieni, zaczynają wyliczać rachunki.

Z naszej strony zapewniliśmy wam mieszkanie, choć małe, ale zapłaciliśmy za wesele, pomogliśmy przy meblach, samochód, remont. Pensja Stasia jest dziesięć razy wyższa niż twoja, Bogno, karmił cię cały rok, kupował buty, ubrania. Według sumy, to ty powinnaś wszystko zostawić i odejść.

Teść siedzi w milczeniu, wyciera pot z czela chusteczką. Blada twarz, czerwieni się i blednie, nie odważając się przerwać żony.

Teściowa z trudem łapie oddech od takiej bezczelności. Nabiera powietrza, by powiedzieć wszystko, co myśli, ale szwagier kładzie rękę na jej ramieniu:

Nie ma sensu, Aniu. Musimy skorzystać z prawników. Rozwód w sądzie. Nie tracimy czasu i nerwów.

Wstaje i kieruje się do wyjścia, dając znak, iż rozmowa zakończona.

Bogno, jesteś z nami? pyta matka.

Nie staje w bojowej pozie. Będę pilnować mieszkania, żeby ktoś nic nie wyniósł podstępnie.

Przez sąd, więc przez sąd donośnie głosi teściowa. Zbierzemy wszystkie faktury, wyciągi z banku. Oddacie wszystko, a jeszcze zapłacicie odsetki. Ty, Stasiu, zostaniesz i będziesz pilnował, żeby nie zniknęło nic. Garbik, zbieraj dokumenty.

No cóż szydzi Bogna, kiedy zostają sami. Mamo, wiesz już, kim naprawdę jesteś.

A co, ma nie ma racji?

Boże, z kim się związałam! Możecie się pakować w swoje faktury, ale mieszkanie moje i nie macie do niego nic wspólnego. Kanapy nie oddam, nie liczę na nic. Moja! Resztę możecie zabrać i tracić.

Szukaliśmy i wybieraliśmy tę kanapę razem. To zarówno twój, jak i mój udział. Ale naprawdę moja pensja jest większa, kupowaliśmy wszystko z niej. Bogno, przestań udawać. Masz temperament?

Czy mam? To nie tak. On flirtuje, a ja wątpię. Pracowałam dla ciebie cały rok! Byłam kucharką, sprzątaczką, praczka, zmywaczką! A w łóżku nie dawałeś mi spać!

To też się płaci? Świetnie! wybucha Staś ze śmiechem.

Myślałaś, iż znalazłaś darmową niewolnicę? Kupowałeś wszystko, dobroczyńcze!

Ale prawda, kupowałeś. Moi rodzice zawsze pomagali pieniędzmi. Matka trafiła w sedno. Kanapa moja, nie wyjdę bez niej. Szafa, dywan, komputer, choćby twoją torbę kupiłem.

A ja kupiłam ci sweter, rękawiczki, majtki! Zdejmij!

Staś potyka się w środku pokoju, podnosi brew i podchodzi do Bogny, rozciągając uśmiech w chytrym grymasie:

Trzymaj się! Zdejmuję

Kanapa była bardzo wygodna, sprężysta

Rano budzi ją spojrzenie jego szyderczych oczu.

Dlaczego się śmiejesz?

Myślę, iż nie chcę rozstawać się z taką super kanapą.

Ach, z kanapą!

Z kim innym?

Przysięgnij, iż nigdy więcej nie będziesz puszczać oczek w stronę ustnych! żąda Bogna, chwytając Stasia za uszy i patrząc mu prosto w oczy.

Przysięgam, już nigdy nie będę śmieje się on. Zrobię wszystko dla tej kanapy.

Idź do oryginalnego materiału