Jak wynika z danych zebranych przez serwis FlixPatrol, drugi sezon "1670" oglądają w tej chwili – oczywiście poza Polską – widzowie z trzech innych państw. To Czechy (10. miejsce w TOP 10 seriali), Słowacja (9. miejsce) i Ukraina (7. miejsce).
Wcześniej, jak pisał portal Serialowa, zagraniczną widownię dopełniły jeszcze Litwa oraz... Islandia. Skąd nordycki kraj na liście? Z powodu dużej Polonii – to największa mniejszość narodowa na tej wyspie.
"1670" nie jest popularne za granicą. Nie szkodzi
Widać więc wyraźnie, iż "1670" to "bardzo polski" serial, a hermetyczne odniesienia i żarty raczej nie przyciągają wielu zagranicznych widzów, jak to bywa w przypadku bardziej "uniwersalnych" produkcji, jak seriale kryminalne na podstawie Harlama Cobena czy "Matki pingwinów". Na nasz historyczny hit skusiły się jedynie kraje słowiańskie (oraz bałtycka Litwa), którym nasze realia są bliższe niż Amerykanom czy Hiszpanom.
Mimo iż to dość mało, to o klęsce nie ma mowy – "1670" to specyficzna produkcja i ani twórcy, ani Netflix raczej nie celowali w zagraniczne rynki. W tym wypadku najwyraźniej wystarczy sukces nad Wisłą, a ten jest ogromny (tak ogromny, iż już przed premierą "dwójki" zapowiedziano trzeci sezon).
"Instytut Monitorowania Mediów donosi, iż w ciągu trzech dni od debiutu, produkcja Netfliksa wygenerowała większe zaangażowanie niż łączna liczba interakcji dziewięciu kolejnych polskich seriali z TOP 10, które miały premierę w 2025 roku. Na drugim miejscu zestawienia znalazła się 'Rodzinka.pl', podium zamyka również Netflix z serialem 'Aniela'" – pisała kilka dni temu Gazeta.pl. Platforma może więc zacierać ręce.