„Nie taka znów jest matką: refleksje na temat życia byłej synowej po rozwodzie”

twojacena.pl 1 tydzień temu

„To nie jest prawdziwa matka”: Halina Stanisławowa o życiu byłej synowej po rozwodzie

Halina Stanisławowa z Poznania nie może pogodzić się z tym, jak potoczyły się losy jej syna i jego byłej żony. To, kim stała się Kinga po rozwodzie, teściowa określa jednym słowem: „beztroska lekkomyślność”.

— Syn zostawił Kingę z dzieckiem, tak, nie usprawiedliwiam go. Chociaż serce matki, chcesz nie chcesz, zawsze będzie bolało za nim. Ożenił się szybko, z pierwszą miłością — z Kasią, z którą chodził jeszcze na studiach. Wtedy, gdy był w wojsku, ona wyszła za jego kolegę. Teraz się rozwiodła, syn spotkał ją przypadkiem w hipermarkecie — i wszystko się zaczęło od nowa. Mają już wspólnego synka. U niego niby wszystko w porządku.

Kingę poznał po służbie. Pracowali razem. gwałtownie się pobrali, urodziła się Zosia. Na początku wydawało się — rodzina mocna. Ale potem, jak widać, stara miłość nie rdzewieje.

Rozwód był spokojny, bez awantur. Syn wyszedł, zostawiając byłej żonie mieszkanie, meble, wszystko. Zabrał tylko swoje rzeczy. Kinga zachowała się godnie, nie utrudniała kontaktów ani ojcu, ani babci z Zosią.

— Ale to, co wyprawia po rozwodzie — to już rozumowi się nie mieści — kręci głową Halina Stanisławowa.

Sąsiadki od razu zaczęły dopytywać:
— Co, pije? Hulanki? Facetów sprowadza?
— Nie — marszczy czoło Halina. — Nie pije, i nie z tych, co latają za mężczyznami. Ale zachowuje się, jakby w życiu wszystko było cudownie. Zawsze uśmiechnięta, ciągle gdzieś jedzie — na działkę, nad jezioro, w góry, u niej ciągle goście. Jakby to nie ona została sama z dzieckiem, tylko on!

Kinga zabiera Zosię wszędzie. Mówi, iż świeże powietrze to zdrowie, iż dziecku potrzebne towarzystwo, iż przyjaciółki też mają dzieci. A Halinie Stanisławowej to nie pasuje:
— Kto wie, kto jeszcze bywa na tych piknikach? Jacyś faceci? Rozwódki? Wódka? Fajki? Dziecko to wszystko widzi, słyszy. Co to za wychowanie?

Jest przekonana, iż z wnuczką byłoby lepiej u niej:
— U mnie jadłaby domową zupę i chodziła do teatru. A nie włóczyła się po znajomych.

Halina próbowała wpłynąć na syna, żeby porozmawiał z byłą żoną:
— Powiedz jej, żeby wprowadziła jakiś porządek w wychowaniu. Zosia to też twoja córka. Masz nową rodzinę — dobra. Ale dziecko nie powinno rosnąć w takim cyrku.

Syn tylko wzruszał ramionami:
— Mamo, nie mam prawa się wtrącać. To ja zniszczyłem rodzinę. Ona sama wie, jak żyć.

Płaci alimenty, widuje się z córką, gdy Kinga przywozi ją do babci. Do ich domu była synowa Haliny już dawno nie zaprasza:
— Zawsze jakieś sprawy, ciągle brak czasu. Jest, mówi, zapracowana. A ja jestem pewna, iż po prostu boi się, iż powiem jej prawdę w oczy. Może już nowego chłopa znalazła? A nuż on Zosię krzywdzi?

Ostatnio Kinga powiedziała wprost przez telefon:
— jeżeli będziecie się dalej wtrącać w moje życie, to Zosi do was wozić nie będę. Będziecie się widywać raz w miesiącu w parku. I w ogóle, bądźcie wdzięczni, iż nie utrudniam kontaktów. Inna na moim miejscu dawno by wszystkich posłała, po tym jak wasz syn mnie zdradził i odszedł do innej. A ja dla dobra córki się powstrzymuję.

Halina Stanisławowa jest oburzona:
— Wyobraźcie sobie, jeszcze ma do mnie pretensje. Ja, wychodząc z siebie dla wnuczki, a ona mnie robi winną!

— Co mam teraz zrobić? — skarży się kobieta przyjaciółkom. — Czy naprawdę nie wolno mi powiedzieć ani słowa, jeżeli coś mi się nie podoba? Czy ja już jestem nikim? Może powinnam pogadać z jej matką? Byłą swachą? Niech swojej córce przemówi do rozumu. Nie po to wychowywałam syna, żeby teraz patrzeć, jak moja wnuczka rośnie w takiej beztrosce.

Co wy na to, dziewczyny? Mam rację, iż się martwię? Czy naprawdę powinnam się odsunąć i nie mieszać? Ale jak mam patrzeć spokojnie, gdy moją Zosię wychowuje taka wietrzna kobieta?

Idź do oryginalnego materiału