**Dziennik Sławomiry**
Nie mogę pogodzić się z tym, jak potoczyło się życie mojego syna i jego byłej żony. To, co zrobiła z sobą Iza po rozwodzie, nazywam tylko „nieodpowiedzialną lekkomyślną”.
— Syn zostawił Izę z dzieckiem, tak, nie usprawiedliwiam go. Choć serce matki, chcesz czy nie, zawsze będzie za nim tęsknić. Ożenił się szybko, ze swoją pierwszą miłością — z Kingą, z którą spotykał się jeszcze na studiach. Wtedy, gdy był w wojsku, ona wyszła za jego przyjaciela. A teraz się rozwiodła, syn przypadkiem spotkał ją w markecie — i wszystko zaczęło się od nowa. Mają już wspólnego synka. U niego, zdaje się, wszystko dobrze.
Izę poznał po wojsku. Pracowali razem. gwałtownie się pobrali, urodziła się Hana. Na początku wydawało się — rodzina jak skała. Ale widocznie stara miłość nie rdzewieje.
Rozwód przeszedł spokojnie, bez awantur. Syn wyszedł, zostawiając byłej żonie mieszkanie, meble, wszystko. Zabrał tylko swoje rzeczy. Iza zachowała się godnie, nie utrudniała ojcu ani babci kontaktu z Haną.
— Ale to, co wyprawia po rozwodzie, to już przekracza granice zdrowego rozsądku — mówię, kręcąc głową.
Sąsiadki oczywiście od razu były ciekawe:
— Co, pije? Uwodzi mężczyzn?
— Nie — marszczę czoło. — Nie pije, i nie z tych, co biegają za facetami. Ale zachowuje się tak, jakby w jej życiu wszystko było idealne. Zawsze uśmiechnięta, ciągle z kimś się spotyka — na działce, na wycieczkach, przyjęciach. Jakby to nie ona została sama z dzieckiem po rozwodzie, tylko on!
Iza wciąga Hanę we wszystko. Mówi, iż świeże powietrze jest zdrowe, iż dziecko potrzebuje towarzystwa, iż jej koleżki też mają dzieci. A mnie to nie odpowiada:
— Kto wie, kto jeszcze bywa na tych grillach? Faceci? Rozwódki? Alkohol? Papierosy? Dziecko to wszystko widzi. Co to za wychowanie?
Jestem pewna — z wnuczką u mnie byłoby lepiej:
— Jadłaby domowy rosół, chodziła do teatru. A nie włóczyła się po znajomych.
Próbowałam wpłynąć na syna, żeby porozmawiał z byłą żoną:
— Powiedz jej, żeby wprowadziła jakieś zasady. Hana to też twoja córka. Masz nową rodzinę — dobrze. Ale dziecko nie powinno rosnąć w takim chaosie.
Syn tylko wzruszył ramionami:
— Mamo, nie mam prawa się wtrącać. To ja zniszczyłem rodzinę. Ona sama wie, jak żyć.
Płaci alimenty, widuje się z córką, kiedy Iza sama ją przywozi. Do ich domu dawno mnie nie zaprasza:
— Zrobiło się trudno, zawsze jest zajęta. A ja jestem pewna, iż po prostu boi się, iż powiem jej prawdę prosto w oczy. Może już znalazła nowego faceta? A co, jeżeli skrzywdzi Hanę?
Ostatnio Iza powiedziała mi wprost przez telefon:
— jeżeli nie przestaniecie wtrącać się w moje życie, Hana będzie widywać was raz w miesiącu w parku. I w ogóle, powinniście być wdzięczni, iż nie utrudniam kontaktów. Inna na moim miejscu dawno odcięłaby was po tym, jak wasz syn mnie zdradził i odszedł. Ja trzymam się dla córki.
Jestem oburzona:
— Wyobraźcie sobie, jeszcze ma do mnie pretensje! Ja daję z siebie wszystko dla wnuczki, a ona robi ze mnie winną!
— Co mam teraz robić? — narzekam przyjaciółkom. — Czy naprawdę nie mogę nic powiedzieć, gdy coś mi się nie podoba? A może już się nie liczę? Może porozmawiać z jej matką? Byłą swachą? Niech przemówi córce do rozumu. Nie po to wychowywałam syna, żeby teraz patrzeć, jak moja wnuczka rośnie w tym lekkoduchostwie.
Co wy na to, dziewczyny? Mam prawo się martwić? A może powinnam odpuścić? Ale jak mam patrzeć spokojnie, gdy moją wnuczkę wychowuje taka wietrzna kobieta?