„To wcale nie jest matka”: Świetlana Michajłowna o życiu byłej synowej po rozwodzie
Świetlana Michajłowna z Poznania nie może pogodzić się z tym, jak potoczyły się losy jej syna i jego byłej żony. To, kim stała się Ewa po rozwodzie, teściowa określa jednym słowem: „lekkomyślnością i brakiem odpowiedzialności”.
— Syn porzucił Ewę z dzieckiem, tak, nie usprawiedliwiam go. Choć serce matki, chcesz nie chcesz, i tak zawsze boli za niego. Ożenił się szybko, z pierwszą miłością — z Kasią, z którą chodził jeszcze na studiach. Wtedy, gdy był w wojsku, ona wyszła za jego kolegę. Teraz się rozwiodła, syn spotkał ją przypadkiem w galerii handlowej — i zaczęło się od nowa. Mają już wspólnego synka. U niego niby wszystko w porządku.
Ewę poznał po wojsku. Pracowali razem. gwałtownie wzięli ślub, urodziła się Zosia. Na początku wydawało się — rodzina solidna. Ale potem, jak widać, stara miłość wzięła górę.
Rozwód przeszedł spokojnie, bez awantur. Syn wyszedł, zostawiając byłej żonie mieszkanie, meble, wszystko. Zabrał tylko swoje rzeczy. Ewa zachowała się godnie, nie utrudniała kontaktów ani ojcu, ani babci z Zosią.
— Ale to, co wyprawia po rozwodzie — to już rozumiem, — kręci głową Świetlana Michajłowna.
Sąsiadki oczywiście od razu zainteresowały się:
— Co, pije? Baluje? Facetów wprowadza?
— Nie, — marszczy czoło Świetlana Michajłowna. — Nie pije, i nie z tych, co to za mężczyznami biegają. Ale zachowuje się tak, jakby w jej życiu wszystko było idealnie. Zawsze uśmiechnięta, ciągle gdzieś wychodzi, to na działkę, to na łono natury, to na wyjścia, to u niej goście. Jakby nie ona została po rozwodzie z dzieckiem, tylko on!
Ewa zabiera Zosię wszędzie. Mówi, iż świeże powietrze jest zdrowe, iż dziewczynce potrzebne są kontakty, iż przyjaciółki też mają dzieci. A Świetlanie Michajłownie to nie w smak:
— Kto wie, kto jeszcze bywa na tych piknikach? Facetów? Rozwódki? Alkohol? Papierosy? Dziecko to wszystko widzi, słyszy. Co to za wychowanie?
Kobieta jest pewna — z wnuczką u niej byłoby lepiej:
— U mnie jadłaby domowy rosół i chodziła do teatru. A nie tułała się po koleżankach.
Świetlana Michajłowna próbowała wpłynąć na syna, żeby porozmawiał z byłą żoną:
— Powiedz jej, niech wprowadzi jakiś porządek w wychowaniu. Zosia — to przecież też twoja córka. Masz nową rodzinę — dobrze. Ale dziewczynka nie powinna dorastać w tym cyrku.
Syn tylko wzruszył ramionami:
— Mamo, nie mam prawa się wtrącać. To ja zniszczyłem rodzinę. Ona sama wie, jak żyć.
Płaci alimenty, widuje się z córką, gdy Ewa przywozi ją do babci. Do ich domu była synowa Świetlany Michajłowny dawno już nie wpuszcza:
— Zawsze jakieś sprawy, zawsze nie ma czasu. Jestem, mówi, zajęta. A ja jestem pewna, iż po prostu boi się, iż powiem jej prawdę w oczy. Może już znalazła nowego faceta. A co, jeżeli on krzywdzi Zosię?
Ostatnio Ewa powiedziała wprost przez telefon:
— jeżeli przez cały czas będziecie się wtrącać w moje życie osobiste, to Zosia nie będzie do was przychodzić. Będziecie się widywać raz w miesiącu w parku. I w ogóle, bądźcie wdzięczni, iż nie utrudniam kontaktów. Inna na moim miejscu dawno by wszystkich posłała, po tym jak wasz syn zdradzał mnie i odszedł do innej. A ja dla dobra córki się powstrzymuję.
Świetlana Michajłowna jest oburzona:
— Wyobraźcie sobie, jeszcze ma do mnie pretensje. Ja, znaczy się, dla wnuczki serce oddaję, a ona mnie robi winną!
— Co mam teraz zrobić? — skarży się kobieta przyjaciółkom. — Czy naprawdę nie wolno mi choćby słowa powiedzieć, jeżeli coś mi się nie podoba? Czy ja już dla nich nikim jestem? Może powinnam porozmawiać z jej matką? Byłą swatką? Niech przemówi córce do rozumu. Nie po to wychowałam syna, żeby teraz patrzeć, jak moja wnuczka rośnie w tej lekkomyślności.
Co wy na to, dziewczyny? Mam rację, iż się martwię? Czy może naprawdę powinnam odejść na bok i się nie wtrącać? Ale jak mam spokojnie patrzeć, gdy moją wnuczkę wychowuje taka wietrzna kobieta?