„Nie taka matka, jaką ją malują: Historia życia byłej synowej po rozwodzie”

polregion.pl 1 tydzień temu

„Ona to już wcale nie matka”: Helena Stanisławowa o życiu dawnej synowej po rozwodzie

Helena Stanisławowa z Poznania nie może pogodzić się z tym, jak potoczyły się losy jej syna i jego byłej żony. To, kim stała się Ania po rozwodzie, teściowa określa jednym słowem — „beztroską lekkomyślnością”.

— Syn zostawił Anię z dzieckiem, tak, nie usprawiedliwiam go. Choć serce matki, chcąc nie chcąc, i tak boli za niego. Ożenił się szybko, ze swoją pierwszą miłością — z Kasią, z którą spotykał się jeszcze na studiach. Wtedy, gdy był w wojsku, wyszła za jego kolegę. Teraz się rozwiódł, syn spotkał ją przypadkiem w markecie — i zaczęło się od nowa. Mają już wspólnego synka. U niego niby wszystko dobrze.

Anię poznał po służbie. Pracowali razem. gwałtownie się pobrali, urodziła się Zosia. Z początku wydawało się — rodzina mocna. Ale potem, jak widać, stara miłość wzięła górę.

Rozwód przebiegł spokojnie, bez awantur. Syn wyszedł, zostawiając byłej mieszkanie, meble, wszystko. Zabrał tylko swoje rzeczy. Ania zachowała klasę, nie utrudniała kontaktów ani ojcu, ani babci z Zosią.

— Ale to, co wyprawia po rozwodzie, to już w głowie się nie mieści — kręci głową Helena Stanisławowa.

Sąsiadki oczywiście od razu zainteresowane:
— Co, pije? Imprezuje? Facetów zmienia?
— Nie — marszczy czoło Helena. — Nie pije, i nie z tych, co by za mężczyznami latały. Ale zachowuje się tak, jakby w życiu wszystko było idealne. Zawsze uśmiechnięta, ciągle gdzieś wychodzi — na działkę, na łono natury, na wycieczki, u niej ciągle goście. Jakby to nie ona została po rozwodzie z dzieckiem, tylko on!

Ania zabiera Zosię wszędzie. Mówi, iż świeże powietrze to zdrowie, iż dziewczynce potrzebne towarzystwo, iż koleżanki też mają dzieci. A Helenie to nie w smak:
— Kto wie, kto jeszcze bywa na tych piknikach? Facety? Rozwódki? Alkohol? Papierosy? Dziecko to wszystko widzi, słyszy. Co to za wychowanie?

Kobieta jest pewna — z wnuczką u niej byłoby lepiej:
— U mnie jadłaby domowy rosół i chodziła do teatru. A nie włóczyła się po koleżankach.

Helena próbowała wpłynąć na syna, żeby porozmawiał z byłą żoną:
— Powiedz jej, niech utrzyma porządek w wychowaniu. Zosia to przecież też twoja córka. Masz nową rodzinę — dobrze. Ale dziecko nie powinno dorastać w takim cyrku.

Syn tylko wzruszał ramionami:
— Mamo, nie mam prawa się wtrącać. To ja zniszczyłem rodzinę. Ona sama wie, jak żyć.

Płaci alimenty, widuje się z córką, gdy Ania przywozi ją do babci. Do ich domu dawno już nie wpuszcza Heleny:
— Zawsze jakieś sprawy, nigdy czasu. Zajęta jest, mówi. A ja się założę, iż boi się, iż powiem jej prawdę w oczy. Może już nowego znalazła? A nuż będzie Zosię krzywdził?

Ostatnio Ania powiedziała wprost przez telefon:
— jeżeli dalej będziecie się wtrącać w moje życie, to Zosia przestanie do was przychodzić. Będziecie się widywać raz w miesiącu w parku. I w ogóle, bądźcie wdzięczni, iż nie utrudniam kontaktów. Inna na moim miejscu dawno by wszystkich posłała, po tym jak wasz syn mnie zdradził i odszedł do innej. A ja dla dobra córki się powstrzymuję.

Helena oburzona:
— Wyobraźcie sobie, jeszcze ma do mnie pretensje. Ja się dla wnuczki poświęcam, a ona mnie za winną stawia!

— Co mam teraz robić? — skarży się kobieta przyjaciółkom. — Czy naprawdę nie wolno mi już słowa powiedzieć, gdy coś mi nie pasuje? Czy już dla nich nikim nie jestem? Może porozmawiam z jej matką? Byłą swachą? Niech swojej córce przemówi do rozumu. Nie po to syna wychowałam, żeby teraz patrzeć, jak moja wnuczka rośnie w takiej lekkoduszności.

Co wy na to, dziewczyny? Mam rację, iż się martwię? Czy może rzeczywiście powinnam się odsunąć i nie wtrącać? Ale jak mam spokojnie patrzeć, gdy Zosię wychowuje taka wietrzna kobieta?

Idź do oryginalnego materiału