Dzisiaj znów myślałam o tym, jak potoczyło się życie mojego syna i jego byłej żony. Nie mogę się pogodzić z postępowaniem tej dziewczyny. Czasem choćby myślę, iż wcale nie jest matką, tylko lekkomyślną osobą, która zupełnie nie bierze odpowiedzialności za swoje dziecko.
Mój syn, Kamil, zostawił Alinę z córeczką – nie pochwalam tego, choć serce matki zawsze będzie stało po jego stronie. gwałtownie ożenił się powtórnie, ze swoją pierwszą miłością, Ewą, z którą spotykał się jeszcze na studiach. Wtedy, gdy służył w wojsku, ona wyszła za jego kolegę. Ale teraz rozwiodła się, spotkali przypadkiem w Biedronce – i wszystko się odnowiło. Mają już choćby wspólnego synka. U niego wszystko układa się dobrze.
Alinę poznał po wojsku. Pracowali razem. gwałtownie się pobrali, urodziła się Zosia. Z początku myślałam, iż to solidna rodzina. Ale widocznie stare uczucia były silniejsze.
Rozwód przebiegł spokojnie, bez awantur. Kamil wyprowadził się, zostawiając byłej żonie mieszkanie, meble, wszystko. Zabrał tylko swoje rzeczy. Alina zachowała się godnie, nie utrudniała ani jemu, ani mnie kontaktu z Zosią.
Ale to, co robi teraz, po rozwodzie, jest wręcz niewyobrażalne – kręcę głową, myśląc o tym.
Sąsiadki od razu zaczęły domysły:
— Co, pije? Uwodzi mężczyzn?
— Nie — marszczę czoło. — Nie pije i nie jest typem, który szuka nowych chłopaków. Ale zachowuje się, jakby w jej życiu wszystko było idealne. Zawsze uśmiechnięta, ciągle gdzieś jeździ – na działkę, na spacery, na wycieczki, ma ciągle gości. Jakby to nie ona została sama z dzieckiem po rozwodzie, tylko on.
Alina zabiera Zosię wszędzie ze sobą. Mówi, iż świeże powietrze jest zdrowe, iż dziewczynka potrzebuje kontaktu z ludźmi, iż jej przyjaciółki też mają dzieci. A mnie to nie przekonuje:
— Kto wie, kto jeszcze bywa na tych piknikach? Jacyś obcy mężczyźni? Rozwódki? Alkohol? Papierosy? Dziecko to widzi, słyszy. Co to za wychowanie?
Jestem pewna, iż ze mną wnuczka miałaby lepiej:
— U mnie jadłaby domowy rosół i chodziła do teatru. A nie włóczyła się po znajomych.
Próbowałam namówić syna, żeby porozmawiał z byłą żoną:
— Powiedz jej, niech wprowadzi trochę porządku w wychowaniu. Zosia to przecież też twoja córka. Masz nową rodzinę – dobrze. Ale dziewczynka nie powinna dorastać w takim chaosie.
Kamil tylko wzruszył ramionami:
— Mamo, nie mam prawa się wtrącać. To ja zniszczyłem tę rodzinę. Ona sama wie, jak żyć.
Płaci alimenty, widuje się z córką, gdy Alina przywozi ją do mnie. Dawno już nie byłam u nich w domu:
— Zawsze jakieś sprawy, ciągle nie ma czasu. Jestem zajęta, mówi. Ale jestem pewna, iż po prostu boi się, iż powiem jej prawdę prosto w oczy. Może już znalazła nowego faceta? A co, jeżeli krzywdzi Zosię?
Ostatnio Alina powiedziała mi przez telefon wprost:
— jeżeli dalej będziecie wtrącać się w moje życie, to przestanę przywozić Zosię. Będziecie się widywać raz w miesiącu w parku. I w ogóle, powinniście być wdzięczni, iż w ogóle pozwalam na kontakty. Inna na moim miejscu dawno by wszystkich odesłała, po tym jak twój syn mnie zdradził i odszedł do innej. A ja dla córki jeszcze się powstrzymuję.
Jestem oburzona:
— Wyobraźcie sobie, jeszcze ma do mnie pretensje! Ja się dla wnuczki stawiam na głowie, a ona robi ze mnie winną!
— Co mam teraz zrobić? — żalę się koleżankom. — Naprawdę nie można nic powiedzieć, jeżeli coś mi się nie podoba? Czy już nie mam żadnego prawa głosu? Może powinnam porozmawiać z jej matką? Z tą swoją dawną swatką? Niech przemówi córce do rozumu. Nie po to wychowywałam syna, żeby teraz patrzeć, jak moja wnuczka rośnie w takiej lekkomyślności.
Co wy na to, dziewczyny? Mam prawo się martwić? Czy może powinnam się wycofać i nie wtrącać? Ale jak mam spokojnie patrzeć, gdy moją Zosię wychowuje taka wietrzna kobieta?