„To już nie taka matka”: Elżbieta Stanisławowa o życiu byłej synowej po rozwodzie
Elżbieta Stanisławowa z Poznania nie może pogodzić się z tym, jak potoczyły się losy jej syna i jego byłej żony. To, kim stała się Kinga po rozwodzie, teściowa określa jednym słowem – „lekkomyślność niegodna matki”.
— Syn porzucił Kingę z dzieckiem, tak, nie usprawiedliwiam go. Choć serce matki, chcesz czy nie, zawsze będzie bolało za swoim dzieckiem. Ożenił się szybko, z pierwszą miłością – z Katarzyną, z którą jeszcze w liceum się spotykał. Wtedy, gdy był w wojsku, ona wyszła za jego kolegę. Teraz się rozwiodła, syn przypadkiem spotkał ją w markecie – i wszystko zaczęło się od nowa. Mają już wspólnego synka. U niego niby wszystko dobrze.
Kingę poznał po wojsku. Pracowali razem. gwałtownie się pobrali, urodziła się Zosia. Z początku wydawało się – rodzina mocna. Ale później, jak widać, stara miłość wzięła górę.
Rozwód przeszedł spokojnie, bez awantur. Syn wyszedł, zostawiając byłej żonie mieszkanie, meble, wszystko. Zabrał tylko swoje rzeczy. Kinga zachowała się godnie, nie utrudniała ani ojcu, ani babci kontaktów z Zosią.
— Ale to, co ona wyprawia po rozwodzie – to naprawdę trudno pojąć – kręci głową Elżbieta Stanisławowa.
Sąsiadki od razu były ciekawe:
— Co, pije? Hula? Facetów wprowadza?
— Nie – marszczy czoło Elżbieta Stanisławowa. — Nie pije, i nie z tych, co by za mężczyznami biegały. Ale zachowuje się, jakby w życiu wszystko było cudowne. Zawsze uśmiechnięta, ciągle gdzieś wychodzi – to na działkę, to na łono natury, to na wycieczkę, to u niej goście. Jakby to nie ona została po rozwodzie z dzieckiem, a on!
Kinga zabiera Zosię wszędzie. Mówi, iż świeże powietrze służy, iż dziewczynce potrzebne towarzystwo, iż przyjaciółki też mają dzieci. A Elżbiecie Stanisławowej to nie w smak:
— Kto wie, kto jeszcze bywa na tych piknikach? Facety? Rozwódki? Alkohol? Papierosy? Dziecko to wszystko widzi, słyszy. Co to za wychowanie?
Kobieta jest pewna – z wnuczką byłoby jej lepiej:
— U mnie jadłaby domowy rosół i chodziła do teatru. A nie włóczyła się po koleżankach.
Elżbieta Stanisławowa próbowała wpłynąć na syna, żeby porozmawiał z byłą żoną:
— Powiedz jej, niech wprowadzi porządek w wychowaniu. Zosia – to też twoja córka. Ty masz nową rodzinę – dobrze. Ale dziecko nie powinno rosnąć w takim cyrku.
Syn tylko wzruszał ramionami:
— Mamo, nie mam prawa się wtrącać. To ja zniszczyłem rodzinę. Ona sama wie, jak żyć.
Płaci alimenty, widuje się z córką, gdy Kinga przywozi ją do babci. Do ich domu byłej synowej Elżbieta Stanisławowa dawno nie wpuszcza:
— Zawsze jakieś sprawy, zawsze brak czasu. Jest, mówi, zajęta. A ja jestem pewna, iż po prostu boi się, iż powiem jej prawdę w oczy. Może już nowego faceta znalazła. A nuż on Zosię krzywdzi?
Ostatnio Kinga powiedziała wprost przez telefon:
— jeżeli będziecie się dalej wtrącać w moje życie prywatne, to Zosię już do was nie przyprowadzę. Będziecie się widywać raz w miesiącu w parku. W ogóle, bądźcie wdzięczni, iż nie utrudniam kontaktów. Inna na moim miejscu już dawno by was odesłała, po tym jak wasz syn mnie zdradził i odszedł do innej. A ja dla dobra córki się powstrzymuję.
Elżbieta Stanisławowa jest oburzona:
— Wyobraźcie sobie, jeszcze ma do mnie pretensje! Ja się dla wnuczki duszą darzę, a ona mnie za winną stawia!
— Co mam teraz robić? – skarży się kobieta koleżankom. — Czy nie wolno mi już choćby słowa powiedzieć, jeżeli coś mi się nie podoba? Czy już jestem nikim? Może powinnam porozmawiać z jej matką? Z tą dawną swatką? Niech swojej córce przemówi do rozumu. Nie po to syna wychowywałam, żeby teraz patrzeć, jak moja wnuczka rośnie w tej lekkomyślności.
Co powiecie, dziewczyny? Mam rację, iż się martwię? Czy może jednak powinnam odstąpić i się nie mieszać? Ale jak mam spokojnie patrzeć, gdy moją wnuczkę wychowuje taka wietrzna kobieta?