„Nie taką matką ją widzę: refleksje o życiu byłej synowej po rozwodzie”

twojacena.pl 1 tydzień temu

„Ona to choćby nie matka”: Świetlana Mikołajewna o życiu byłej synowej po rozwodzie

Świetlana Mikołajewna z Poznania nie może pogodzić się z tym, jak potoczyły się losy jej syna i jego byłej żony. To, kim stała się Wiesława po rozwodzie, teściowa określa jedynie jako „lekkomyślność i brak odpowiedzialności”.

— Syn zostawił Wiesię z dzieckiem, tak, nie usprawiedliwiam go. Ale serce matki, chcesz czy nie, zawsze boli za własnym dzieckiem. Ożenił się szybko, z pierwszą miłością – z Jadzią, z którą chodził jeszcze na studiach. Wtedy, gdy był w wojsku, ona wyszła za jego przyjaciela. A teraz rozwiodła się, syn spotkał ją przypadkiem w markecie – i wszystko zaczęło się od nowa. Mają już choćby wspólnego synka. U niego niby wszystko w porządku.

Wiesię poznał po wojsku. Pracowali razem. gwałtownie się pobrali, urodziła się Gienia. Z początku zdawało się – rodzina mocna. Ale potem, jak widać, stara miłość wzięła górę.

Rozwód przeszedł spokojnie, bez awantur. Syn odszedł, zostawiając byłej żonie mieszkanie, meble, wszystko. Zabrał tylko swoje rzeczy. Wiesia zachowała się godnie, nie utrudniała ani ojcu, ani babci kontaktu z Gienią.

— Ale to, co wyprawia po rozwodzie, to już umysłowi niepojęte – kręci głową Świetlana Mikołajewna.

Sąsiadki natychmiast zareagowały:
— Co? Pije? Hula? Facetów wprowadza?
— Nie – marszczy czoło Świetlana Mikołajewna. — Nie pije, ani nie z takich, co to za mężczyznami biegają. Ale zachowuje się, jakby w życiu wszystko miała idealne. Zawsze uśmiechnięta, ciągle z kimś się spotyka, to na działkę, to na łono natury, to na wycieczkę, to u niej goście. Jakby nie ona została po rozwodzie z dzieckiem, tylko on!

Wiesia zabiera Gienię wszędzie. Mówi, iż świeże powietrze służy, iż dziewczynce potrzebne jest towarzystwo, iż koleżanki też mają dzieci. A Świetlanie Mikołajewnej to nie w smak:
— Kto wie, kto jeszcze bywa na tych piknikach? Facety? Rozwódki? Alkohol? Papierosy? Dziecko to wszystko widzi, słyszy. Co to za wychowanie?

Kobieta jest pewna – z wnuczką u niej byłoby lepiej:
— U mnie jadłaby domową zupę, chodziła do teatru. A nie włóczyła się po koleżankach.

Świetlana Mikołajewna próbowała wpłynąć na syna, by porozmawiał z byłą żoną:
— Powiedz jej, niech wprowadzi porządek w wychowaniu. Gienia – to też twoja córka. Masz nową rodzinę – dobrze. Ale dziewczynka nie powinna wychowywać się w tym cyrku.

Syn tylko wzruszał ramionami:
— Mamo, nie mam prawa się wtrącać. To ja zniszczyłem rodzinę. Ona sama wie, jak żyć.

Płaci alimenty, widuje się z córką, gdy Wiesia przywozi ją do babci. Do ich domu była synowa Świetlany Mikołajewnej już dawno nie zaprasza:
— Zawsze jakieś sprawy, zawsze brak czasu. Jestem, mówi, zajęta. A ja jestem pewna, iż po prostu boi się, iż powiem jej prawdę w oczy. Może już znalazła nowego faceta. A nagle krzywdzi Gienię?

Ostatnio Wiesia powiedziała jej wprost przez telefon:
— jeżeli będziecie dalej wtrącać się w moje życie osobiste, to nie będę przywozić Gieni. Będziecie się widywać raz w miesiącu w parku. I w ogóle, być wdzięczni, iż nie utrudniam kontaktów. Inna na moim miejscu dawno by wszystkich odprawiła, po tym jak wasz syn mnie zdradził i odszedł do innej. A ja trzymam się dla dobra córki.

Świetlana Mikołajewna jest oburzona:
— Wyobraźcie sobie, jeszcze ma do mnie pretensje. Ja, znaczy się, dla wnuczki duszę się poświęcam, a ona mnie winną stawia!

— Co mam teraz robić? – żali się kobieta przyjaciółkom. — Czy nie wolno mi choćby słowa powiedzieć, jeżeli coś mi się nie podoba? Czy ja już nikim jestem? Może porozmawiać z jej matką? Byłą swachą? Niech przemówi córce do rozumu. Nie po to syna wychowałam, żeby teraz patrzeć, jak moja wnuczka rośnie w tej lekkomyślności.

Co wy na to, dziewczyny? Mam rację, iż się martwię? Czy naprawdę powinnam się odsunąć i nie wtrącać? Ale jak patrzeć spokojnie, gdy moją wnuczkę wychowuje taka wietrzna kobieta?

Idź do oryginalnego materiału