Pod wieczór, gdy Denis kończył pracę, jego telefon zagrał ulubioną melodię Liki, którą sama ustawiła na jego komórce. Odebrał i usłyszał jej głos:
– Den, jestem w salonie piękności, przyjedź po mnie, wiesz gdzie.
– Wiem, podjadę – odparł i rozłączył się.
Denis wiedział, iż Lika spędza w salonie około dwóch godzin, więc po pracy nie spieszył się. Czekając, postanowił wstąpić do kawiarni obok.
– Zadzwoni, jak skończy – pomyślał, siadając przy stoliku. Kelner podszedł natychmiast, złożył małe zamówienie.
Minęło sporo czasu Denis dawno skończył jeść, przejrzał wiadomości, obejrzał kilka filmików, a Liki wciąż nie było.
– Ciekawe, ile dziś zostawi w salonie – przemknęło mu przez myśl, choć sama nie płaciła za swoje zabiegi. Robił to jej ojciec bogaty biznesmen.
Znali się siedem miesięcy, czasem mieszkała u niego w małym dwupokojowym mieszkaniu. Gdy ją to nudziło, wracała do rodziców ogromnego, trzypiętrowego domu pod miastem. Była jedynaczką, której niczego nie brakowało.
Poznała już Denisa z rodzicami. Matka wyraźnie nie była zachwycona zwykły informatyk, dwudziestosiedmiolatek, co z niego wyrośnie? Ale córka musiała ją uprzedzić, bo ostrych słów uniknięto. Mimo to czuł, iż nie pasuje do tego świata.
Sam zaczynał już widzieć, iż Lika nie będzie żoną, o której marzył, ale jeszcze się nie wycofywał. Jej wpływowy ojciec dał mu jasno do zrozumienia:
– Ten, kto uczyni moją córkę szczęśliwą, sam będzie szczęśliwy. A jeśli, nie daj Boże, będzie inaczej… Denis zrozumiał aluzję.
Lika była kapryśna, ale piękna. Nie rozumiał, po co tyle godzin w salonie, skoro i tak była urodziwa. Miała poczucie humoru, inteligencję, ale też bujny temperament i wyniosłość pewnie przez pieniądze, które rozrzucała na prawo i lewo. Wczoraj oświadczyła:
– Den, za dziesięć dni lecimy na Malediwy. Tata zapłaci. Jestem zmęczona, potrzebuję odpoczynku. A on nie pojmował, skąd to zmęczenie, skoro nie pracowała.
– Ale ja pracuję, Lika!
– Tata wszystko załatwi…
Miał mieszane uczucia. Po rozmowie z jej ojcem zrozumiał, iż jego pragnienie stało się obowiązkiem, co go denerwowało. Lika zaczęła go irytować. Każda jej rozmowa sprowadzała się do ojcowskich pieniędzy. Ich relacja się komplikowała wiedział, iż są z innych światów, ale wciąż planował ślub.
Gdy tak rozmyślał nad kawą, usłyszał nagle głos, który go poderwał.
– Denis, to ty? Nieznajomy uśmiechał się, jak do brata. To ja, Romek!
W końcu dotarło do Denisa.
– Rzeczywiście, Romek! Zerwał się, uściskali się mocno. Mój przyjaciel z dzieciństwa! Co ty tu robisz? dziwił się. Nie widzieliśmy się chyba z dwanaście lat.
– Aleś ty się zmienił poklepał go po ramieniu. Zbryzgany, elegancki, prawdziwy mężczyzna.
– Ciebie też ledwo poznałem, też wyrosłeś na faceta. A co tu robisz?
– Czekam na Weronikę, siostrę, pamiętasz ją? Kończy konserwatorium, dziś ma koncert. Wpadłem tu, bo klasyka to nie moja bajka zaśmiał się Romek.
– Rozumiem. Jak tam Nika?
– Ach, moja siostra to talent, skąd on się wziął, nie wiem? Zwykła wiejska dziewczyna, a sama dostała się do konserwatorium, bez żadnych protekcji…
– Tak bardzo chcę ją zobaczyć wykrzyknął Denis.
– Bez problemu, za czterdzieści minut zadzwoni. Konserwatorium jest blisko, możemy razem podjechać, jeżeli nie masz gdzieś pilnego. Pogadamy. Jesteś sam?
– Nie, czekam na narzeczoną, Likę. Jest w salonie, zaraz wyjdzie.
– W porządku, przyjedziemy z Weroniką wymienili jeszcze kilka zdań, po czym Romek wyszedł na spotkanie z siostrą.
Denis wyraźnie przypomniał sobie wakacje u babci, gdy sąsiadowali z rodziną Romka i Niki. Mieli duże gospodarstwo, dom i letnie domki dla turystów. Okolica była bajeczna las, jeziora, rzeka.
Od razu zaprzyjaźnił się z Rome