"Aktorstwo nie szczędzi upokorzeń tym, którzy uważają, iż jest zawodem lekkim i przyjemnym, zwodzi ułudą łatwości błyskotliwych sukcesów, życia nietuzinkowego i możliwościami wyróżnienia się spośród innych" - tłumaczył Janusz Gajos w jednym z wywiadów.
Dziś trudno wyobrazić sobie polskie kino bez wybitnych aktorskich kreacji, choć trzeba przyznać, iż jego ścieżka niejednokrotnie była pełna wybojów, a życie prywatne obfitowało w kontrowersje, od których trudno uciec. Nie da się jednak odmówić ogromnego sukcesu, który osiągnął Janusz Gajos jako aktor. Mimo wszystko, jego córka nie poszła w ślady ojca. Czym w takim razie się zajmuje? Reklama
Janusz Gajos: nie mógł opędzić się od kobiet
Debiutował rolą Pietrka w filmie "Panienka z okienka", a kolejne lata przynosiły mu ogromną liczbę niezapomnianych kreacji, a to z kolei ogromną popularność wśród kobiet.
Janusz Gajos swoją pierwszą miłość poznał jeszcze w latach 60. Aktor pracował wówczas na planie serialu "Czterej pancerni i pies", gdzie wcielał się w podporucznika Janka Kosa. Pech chciał, iż podczas zdjęć uległ wypadkowi i konieczny był pobyt w szpitalu. To właśnie wizyta we wrocławskiej placówce odmieniła jego życie - na drodze aktora stanęła wówczas piękna laborantka - Zoja. Dozgonną miłość przysięgali sobie już trzy miesiące po pierwszym spotkaniu. Choć wydawało się, iż są dla siebie stworzeni, w ich domu dość gwałtownie zaczęło się psuć.
Po rozpadzie pierwszego małżeństwa, jeszcze trzykrotnie stawał na ślubnym kobiercu. Po dwóch nieudanych małżeństwach w życiu Janusza Gajosa pojawiła się piękna realizatorka telewizyjna - Barbara Nabiałczyk. Kobieta spotykała się wówczas z Tadeuszem Borowskim, z którym planowała choćby ślub. Wtedy o względy Barbary bardzo intensywnie zaczął zabiegać serialowy Janek Kos. Aktor mimo rad znajomych z branży, zaangażował się w relację z partnerką kolegi po fachu i wykorzystał jej niezdecydowanie. Adorował, obsypywał komplementami i kwiatami do czasu, aż kobieta wybrała właśnie jego.
Związek pary zakończył się na ślubnym kobiercu, niedługo na świat przyszła ich córka - Agata, a kilka lat później rozstali się.
Dziś Agata Gajos jest dorosłą kobieta, która wybrała własną drogę. Niedawno uchyliła rąbka tajemnicy na temat swojego zawodu.
Agata Gajos: nie poszła w ślady legendarnego ojca
Kobieta była zaledwie sześciolatką, gdy jej rodzice postanowili się rozstać. Jednak nie odczuwała dotkliwie braku ojca - spędzała z nim wakacje i w rozmowie z "Na żywo" wyjaśniła, iż tata był przy niej zawsze, gdy go potrzebowała.
"Moje wspomnienia z dzieciństwa związane z tatą to głównie wakacje, ponieważ nie mieszkaliśmy razem. Rodzice rozwiedli się, gdy miałam sześć lat (...). Żyli jak pies z kotem, jednak mnie w to nie angażowali" - wyznała w rozmowie z "Urodą Życia".
Janusz Gajos przez lata starał się trzymać jedyną córkę z daleka od tabloidów i szumu medialnego. Był to świadomy wybór, co zaowocowało tym, iż już w liceum Agata wiedziała, iż aktorstwo nie jest idealną opcją dla niej. Postawiła na pomaganie ludziom - studiowała psychologię i choć jest to wymagająca praca, to w pełni ją satysfakcjonuje.
"Czuję, iż jestem tam, gdzie powinna" - zdradziła w "Dzień dobry TVN", dodając, iż zajmuje się nieodpłatną pomocą.
"To godziny wolontariatu na rzecz tego, żeby żyło nam się lepiej".
Janusz Gajos wspierał ją także, gdy podejmowała się coraz trudniejszych wyzwań w swoim zawodzie, choć nie krył troski o dobro córki.
"Jak wpadłam na pomysł współpracy ze sprawcami przemocy, to zapytał, czy nie ma bezpieczniejszych zajęć dla psychologa. Jednak mimo wszystko wspiera mnie w tym. Nigdy się nie wtrącał w moje wybory i mam nadzieję, iż jest zadowolony" - opowiadała w programie śniadaniowym.
Obecnie Agata Gajos ma już własną rodzinę i doczekała się narodzin syna Aleksandra. Swoje dziecko także stara się trzymać od medialnego zgiełku i nie chce, by jej dziecko także było znane tylko z powodu swojego nazwiska.
"Może gdybym była córką celebrytką, ktoś mógłby się pokazać ze mną i coś z tego mieć, zarobić na tym... Ale ja żyję w zupełnie innym świecie. Cenię sobie prywatność i zależy mi na tym, żeby również moje dziecko nie było rozpoznawane z nazwiska" - podsumowała.