Nie umiesz odejść. Nie potrafisz żyć beze mnie, nie potrafisz już żyć w pojedynkę. Może powinnam sama spakować twoje rzeczy do walizek, wziąć cię za rękę i wyprowadzić z domu. Może powinnam wynająć ci oddzielne mieszkanie, daleko stąd. Może powinnam pokazać ci krok po kroku, jak zakończyć ten związek. Ja już to zrobiłam. Jak to możliwe, iż jednak wciąż żyjemy razem, jak uzależnieni od siebie, od tej relacji, od bycia blisko?
Przyznaję, nie jest mi łatwo. Decyzję o rozstaniu podjęłam ponad rok temu, sama. Po wielu rozmowach, próbach wytłumaczenia ci, czego mi w naszym związku brakuje. Po próbie pokazania ci, iż nie ma już między nami tego, co kiedyś. Po wspólnej terapii która nie zmieniła dosłownie nic. Po kilku desperackich krokach, takich jak moja wyprowadzka albo samotny wyjazd na miesiąc do USA.
Więc ja podjęłam decyzję, a ty ją po prostu przyjąłeś. Powodów było wiele, ale najważniejszy chyba ten jeden: przestałam cię kochać. Ty twierdzisz, iż przez cały czas masz wobec mnie uczucia, iż dobrze jest tak, jak jest. Że nie trzeba niczego naprawiać, zmieniać. Że z czasem mi przejdzie zapał do zrobienia z naszego związku czegoś, czym nigdy nie był i nie będzie. Aj. Zabolało.
Więc rozstałam się z tobą, a ty się zgodziłeś. Tyle, iż minął już prawie rok, od tamtej rozmowy, a my przez cały czas mieszkamy razem. Co się zmieniło? Niewiele. Nie sypiamy ze sobą (no dobrze, z wyjątkiem tego jednego razu w lecie, kiedy wypiliśmy razem odrobinę za dużo wina, nie liczę już tej nocy w ostatnią Wigilię, kiedy było nam smutno), nie snujemy wspólnych planów, powiedzieliśmy wszystkim znajomym i rodzinie, iż nasz związek się zakończył.
Ale wciąż razem robimy zakupy, razem oglądamy wieczorem telewizję, razem chodzimy na spacery i do kina. A przede wszystkim wciąż bardzo dużo ze sobą rozmawiamy… I tego by mi brakowało, gdybyś zniknął na zawsze z mojego życia. Jednak wiem, iż trzeba to przerwać. Przynajmniej na jakiś czas.
Nie wiem dlaczego nie potrafimy się ze sobą rozstać definitywnie. Jestem zmęczona tą sytuacją, chciałabym zamknąć ten etap i rozpocząć nowy rozdział życia. Prosiłam cię, żebyś się wyprowadził, żebyśmy spróbowali przeciąć tę dziwną relację. W tym momencie żadne z nas nie ułoży sobie życia, bo wzajemnie się blokujemy.
Wyobrażasz sobie, co będzie gdy kogoś poznamy? Jak wytłumaczyć osobie, z którą zaczynasz się spotykać, iż mieszkasz ze swoją byłą dziewczyną? Że nie umiesz się z nią rozstać?… Totalna katastrofa. Nikt, choćby najbardziej wyrozumiały partner tego nie zrozumie, nie zaakceptuje.
Ale czas mija, a my nie potrafimy zrobić nic konkretnego, żeby zmienić tę absurdalną sytuację. Tobie jest tak wygodnie, a ja nie chcę ci zostawić swojego mieszkania. Może powinnam wyrzucić cię z domu? Spakować walizki, postawić je na wycieraczce i nie odbierać twoich telefonów?…
Póki co, trwamy tak dalej jak rozwiedzione małżeństwo, które nie potrafi dogadać się w sprawie podziału majątku.