„Nie o ten taniec chodzi tylko i wyłącznie”. „Euforia” w Muzeum Woli

magazynszum.pl 2 tygodni temu

Kilka tygodni temu na Facebooku stołecznego klubu Luzztro pojawiło się zdjęcie z podpisem „Wychodzisz z Luzztro, ale to 2004”. Na tle szarego, porannego nieba widać zarys Pałacu Kultury, a od szarości Alej Jerozolimskich odcina się tylko czerwony maluch. Na rondzie de Gaulle’a pustka zamiast Palmy – to nie może być więc 2004 rok, Pozdrowienia z Alej Jerozolimskich Joanny Rajkowskiej zostały tam zainstalowane dwa lata wcześniej.

Niezależnie od tego, z którego roku pochodzi zdjęcie szaroburej Warszawy, można pod nim przeczytać wiele mniej lub bardziej zabawnych i nostalgicznych komentarzy. W tym także swoiste dokończenie wpisu admina: „…i wracam do Le Madame”[ref]https://www.facebook.com/photo.php?fbid=895662359265516&set=pb.100064652803159.-2207520000&type=3&locale=pl_PL, [dostęp: 8.09.2024][/ref].

Wraz z Euforią sztuki wizualne dołączają do filmu, teatru czy literatury faktu, które temat kultury klubowej eksploatują już od dłuższego czasu.

20 lat temu klubowa rzeczywistość Warszawy była daleko od szarości i monotonii. Dwie dekady wstecz to też dobry dystans, aby przyjrzeć się ówczesnym stołecznym społeczno- i kulturotwórczym inicjatywom nie tylko z perspektywy sentymentu czy sytuacyjnego żartu. Do takiego wniosku doszli też organizatorzy wystawy Euforia. O warszawskiej scenie klubowej po 1989 roku w Muzeum Woli, pierwszej tego rodzaju próby historycznego ujęcia „pionierskiej energii” kilku kultowych lokali, początków imprez muzyki elektronicznej i sceny hip-hopowej. W ten sposób sztuki wizualne dołączają do filmu, teatru czy literatury faktu, które temat kultury klubowej eksploatują już od dłuższego czasu[ref] Euforia jest pierwszą wystawą historyczną o rave, ale nie pierwszą w ogóle. Wcześniej były to: 140 uderzeń na minutę. Kultura rave i sztuka w latach 90. w Polsce (MSN, 2017) czy TRZY TO JUŻ TŁUM (BWA Wrocław, 2021). Warto wspomnieć także muzyczno-performatywny program To Be Real w CSW Zamek Ujazdowski (2019), który przyglądał się emancypacyjnemu potencjałowi kultury klubowej. O ujęciach kultury klubowej w kulturze pisał Aleksy Wójtowicz: https://magazynszum.pl/macie-swoje-manieczki/ [dostęp: 10.09.2024]. [/ref].

widok wystawy „Wolność, rozmach i entuzjazm. EUFORIA. O warszawskiej scenie klubowej po 1989 roku” w Muzeum Woli, fot. Tomasz Kaczor, dzięki uprzejmości Muzeum Warszawy
widok wystawy „Wolność, rozmach i entuzjazm. EUFORIA. O warszawskiej scenie klubowej po 1989 roku” w Muzeum Woli, fot. Tomasz Kaczor, dzięki uprzejmości Muzeum Warszawy
widok wystawy „Wolność, rozmach i entuzjazm. EUFORIA. O warszawskiej scenie klubowej po 1989 roku” w Muzeum Woli, fot. Tomasz Kaczor, dzięki uprzejmości Muzeum Warszawy
widok wystawy „Wolność, rozmach i entuzjazm. EUFORIA. O warszawskiej scenie klubowej po 1989 roku” w Muzeum Woli, fot. Tomasz Kaczor, dzięki uprzejmości Muzeum Warszawy
widok wystawy „Wolność, rozmach i entuzjazm. EUFORIA. O warszawskiej scenie klubowej po 1989 roku” w Muzeum Woli, fot. Tomasz Kaczor, dzięki uprzejmości Muzeum Warszawy
widok wystawy „Wolność, rozmach i entuzjazm. EUFORIA. O warszawskiej scenie klubowej po 1989 roku” w Muzeum Woli, fot. Tomasz Kaczor, dzięki uprzejmości Muzeum Warszawy

Jako wystawa Euforia chce pokazać, w jaki sposób dynamiczne czasy transformacji wpłynęły na rozwój sceny klubowej i związanych z nią ruchów społecznych w Warszawie oraz – o czym pisze samo Muzeum –„stać się przyczynkiem do napisania historii miasta z klubowej perspektywy”[ref]Cytat z wystawy.[/ref]. Niewielkie sale na dwóch piętrach Pałacyku Sikorskiego pomalowano i oświetlono w kilku intensywnych kolorach, co miało się prawdopodobnie kojarzyć się z barwnością i rozrywkowością tematu, ale w efekcie nadało to nieco infantylnego charakteru. Rozumiem jednak, iż wystawa próbuje w ten sposób wyjść poza ramy muzealnego white cube’a i wciągnąć w swoją narrację odwiedzających w różnym wieku. Narracja podzielona jest według historii miejsc: koncertowego klubu Fugazi na Woli i elektronicznych Filtrów, hip-hopowej Alfy i Paragrafu 51, bardziej mainstreamowej Piekarni, artystyczno-aktywistycznego Centralnego Domu Kultury oraz klubokawiarni Le Madame i Chłodna 25. Wśród archiwalnych fotografii możemy zobaczyć manualnie malowane bilety do Fugazi, oryginalne karty wstępu do Piekarni, plakaty z CDQ-u, gdzie koncerty organicznie przeplatały się z performansami, czy szczególnie interesujący program Filtrów z 1993 roku. W nim środa przy polskiej muzyce i polskim piwie czy dzień niepodległości z kapelą uliczną i ogórkami kiszonymi, ale także akcje artystyczne i dyskoteki, na których DJ-e grali techno, jungle, house i dancehall z gramofonów Technics. Prawdopodobnie jedynych lub prawie jedynych dostępnych wtedy w mieście.

1
Krytyka 03.02.2023

Transformacja w fotografii, fotografia w transformacji. Wokół wystawy „Błysk, mat, kolor. Fotografia i Warszawa lat 90.” w Muzeum Warszawy

Monika Borys
Wkrótce po Le Madame zniknęły też inne kluby, choć z innych przyczyn. Euforia ma to do siebie, iż nie trwa długo.

Odnotowano także olbrzymią rolę mediów w kształtowaniu trendów i wykształcaniu się subkultur wokół klubów – w przedinternetowym okresie warszawiacy czytali magazyny takie jak „Brum”, „Plastik” (poświęcony w całości kulturze klubowej), „Ślizg” i „Machina”, a słuchali nadającej od 1988 roku Radiostacji, w której leciał Fisz, Grammatik, Kaliber 44 czy Paktofonika, ale także pełen przekrój elektroniki (jak można łatwo zapomnieć, wówczas praktycznie niedostępnej). Archiwalne audycje, takie jak Radio leniwa niedziela Noviki czy Lista taneczna, a potem Houserka Bartka Winczewskiego i Glasse, połączona z imprezami Import! w Piekarni, w Muzeum Woli można usłyszeć obok głosów innych didżejów i didżejek, którzy „nauczyli Polaków słuchania house’u, propagowali drum’n’bass, French house i techno”[ref] Ibid. [/ref]. Są też filmy: Skandal. Ewenement Molesty, obrazujący realia lat 90., początki rapu i przemysłu muzycznego w Polsce, oraz Le Ma! wspomnianej już Joanny Rajkowskiej, który przedstawia historię parudniowej okupacji klubu Le Madame, zakończonej przymusową eksmisją przeprowadzoną przez komornika w marcu 2006 roku. Oprócz Le Madame zniknęły też inne kluby, choć z innych przyczyn. Filtry zamknięto zaledwie po dwóch latach istnienia ze względu na mafijne rozgrywki, a społeczności wokół Le Madame nie udało się wywalczyć lokum przy ul. Freta w politycznej potyczce z prawicowymi radnymi miasta. Euforia ma to do siebie, iż nie trwa długo.

Klub Filtry, 1993, fot. Michał Naroj-Narojczyk
Klub Filtry, 1993, fot. Tomasz 'Waciak’ Wójcik
Klub Fugazi, Koncert Brygady Kryzys, 1992, fot. Waldemar Czapski
Klub Fugazi, koncert Maanamu, 1992, fot. Piotr Wolfram
Historia lubi się powtarzać. W obliczu gentryfikacji i braku instytucjonalnego wsparcia kluby nie nastawione tylko i wyłącznie na działania komercyjne dalej upadają, zupełnie jak w czasach „wolnej amerykanki” lat 90.

Wystawa stawia tezę, iż historia warszawskiej sceny klubowej po 1989 roku odzwierciedlała dynamiczne zmiany ekonomiczne i społeczne okresu transformacji, a wspólnym mianownikiem klubowych inicjatyw było „wszechobecne poczucie euforii i wspólnoty”. Polemizował z tym już Maciej Sienkiewicz, muzyk i wydawca, według którego „to była muzyka i narkotyki, czasem w odwrotnej kolejności, ale kilka więcej”[ref] Maciej Sienkiewicz, 1989: KWASY I INNE CZASY, „Dwutygodnik”, 06/2024, https://www.dwutygodnik.com/artykul/11305-1989-kwasy-i-inne-czasy.html, [dostęp: 17.06.2024]. [/ref]. Nic dziwnego jednak, iż we współczesnych opowieściach o kulturach klubowych mitologizujemy – w dobie późnokapitalistycznego przesytu wszelkich treści i kryzysu clubbingu jako takiego, nietrudno odczuwać nostalgię (nawet jeżeli niektórzy z nas byli za młodzi, by tego doświadczać) za momentem, gdy DJ-e (wtedy przeważnie jednak mężczyźni) grali techno tylko z winyli, a stołeczne lokale przyciągały co weekend tysiące osób spragnionych imprezowych przeżyć. W tekście kuratorskim podkreślany jest także polityczny potencjał miejsc tworzących krajobraz warszawskiego życia kulturalnego przełomu wieków, wokół których zawiązywały się kolektywy, organizacje pozarządowe i niezależne teatry. To zagadnienie nie wybrzmiewa jednak dostatecznie na ekspozycji, a według mnie jest ono właśnie tym najbardziej istotnym – między innymi dlatego, iż historia lubi się powtarzać. W obliczu gentryfikacji i braku instytucjonalnego wsparcia kluby nie nastawione tylko i wyłącznie na działania komercyjne dalej upadają, zupełnie jak w czasach „wolnej amerykanki” lat 90.

1
Krytyka 10.05.2024

Macie swoje Manieczki. Rave i „Rave”

Aleksy Wójtowicz

Euforia pozostawia więc niedosyt. Zjawisko do tej pory obecne we wspomnieniach – jak zauważają twórcy wystawy – właśnie w nich jest najbardziej żywe i barwne. Z tego powodu w Muzeum Woli chciałabym usłyszeć głosy ludzi, który stali za tymi wszystkimi miejscami. Dlaczego to robili? Dlaczego to było ważne? Co ich inspirowało, z jakimi wyzwaniami się mierzyli, jakie wyzwania niósł ze sobą taki styl życia? o ile wciąż mamy możliwość rozmowy z tymi, którzy w chaosie transformacji tworzyli takie miejsca, to właśnie instytucje publiczne powinny dokumentować, gromadzić i upubliczniać ich opowieści. Tych jednak słychać niewiele. Film Rajkowskiej wydaje mi się najbardziej wartościowym w tym kontekście materiałem. Jego bohaterki i bohaterowie – „pokolenie Le Madame” – walczyli o klub jako przestrzeń różnorodnej politycznej wspólnoty, ale także i o prawa osób wykluczonych ze społeczeństwa – gejów, lesbijek, niepełnosprawnych, którzy odnaleźli tam swoje miejsce[ref] Rita Müller, Pokolenie Le Madame, „Dialog” 2 (783)/2022, https://www.dialog-pismo.pl/w-numerach/pokolenie-le-madame, [dostęp: 10.09.2024].[/ref]. Jednak na wystawie brakuje także szerszego kontekstu historyczno-politycznego. Tymczasem Polska scena nie powstawała w próżni. Wręcz przeciwnie, kontynuowaliśmy (i przez cały czas kontynuujemy) długą i dojrzałą politycznie tradycję – nowojorskiej kultury Ballroomu końca lat 80.[ref] Ten moment jest dokładnie zobrazowany w dokumencie Paris is Burning z 1990 roku w reżyserii Jane Livingston.[/ref] i czarnych producentów techno z Detroit, których muzyka była, jak to ujął Juan Atkins, „jak feniks powstający z popiołów rozpadającego się państwa przemysłowego”[ref] Matthew Collin, Rave On: Global Adventures in Electronic Dance Music, Londyn 2018.[/ref]. Choć muzyka klubowa zmaterializowała się u nas z lekkim poślizgiem, to ze względu na swój wspólnototwórczy charakter – i kontekst dezindustrializacji – była szczególnie ważna i potrzebna w realiach transformacyjnych napięć i przewartościowań. Jest dalej potrzebna dziś, w homofobicznej, eurosceptycznej i niekiedy jawnie neofaszystowskiej rzeczywistości.

Klub Fugazi, Piotr Wolfram, Waldek Kruk, Adam 'Filip’ Książek, 1992, fot. Piotr Wolfram
Le Madame, wnętrze, 2004, fot. Katarzyna Szustow
Program z koncertami Klubu Fugazi w formie zina, 1992, fot. Waldemar Czapski
Bar Klubokawiarni Chłodna 25, 2005, fot. Chłodna 25

Słowem, zabrakło ujęcia krytycznego. Euforia mogłaby stać się przyczynkiem do rozpoznania symbolicznej i materialnej wartości klubów. Od wielu lat jest to jasne w Berlinie, gdzie kultowy, choć jednocześnie przyczyniający się do pogłębiania techno-celebrytyzmu klub Berghain opodatkowany jest na tych samych stawkach, co opera i obiekty koncertowe. Oficjalnie uznana za „wysoką”, kultura klubowa tego miasta została także niedawno wpisana na listę niematerialnego dziedzictwa UNESCO, będąc „schronieniem dla marginalizowanych” z całego świata[ref] Aneesa Ahmed, Germany adds Berlin’s techno scene to Unesco cultural heritage list, “The Guardian”, 15.03.2024, https://www.theguardian.com/world/2024/mar/15/berlins-techno-scene-added-to-unesco-intangible-cultural-heritage-list, [dostęp: 18.06.2024]. [/ref].

Jak mówi jedna z bohaterek filmu Rajkowskiej: „Nie o ten taniec chodzi tylko i wyłącznie. Ten taniec jest tu instrumentem do tego, żeby budować napięcie, budować tę energię działania”.

Tymczasem w naszej części Europy wciąż ze świecą szukać stabilnych i zrównoważonych modeli biznesowych (jeżeli już są to prędzej wśród festiwali niż klubów) i systemowego wsparcia dla lokali kulturalnych. Dlatego tak niezwykle cenne jest, iż mamy jeszcze w Warszawie kluby, które nie są jawnie uwikłane w przestępczość [ref]Mam na myśli wnikliwie opisaną przez Katarzynę Jaroch na łamach „Gazety Wyborczej” sprawę bezprawnego przejęcia lokalu, w którym mieści się klub Praga Centrum przez właścicieli klubów Luzztro – Łukasza Kondratczyka i Smolna – Marcina Szymanowskiego. Zob. Katarzyna Jaroch, Giganci życia nocnego w Warszawie przegrywają w sądzie. Ale i tak nie płacą czynszu, https://warszawa.wyborcza.pl/warszawa/7,54420,30344026,sad-wydal-wyrok-w-opisywanej-w-wyborczej-sprawie-klubu-praga.html, 27.10.2023 [dostęp: 17.06.2024] oraz Katarzyna Jaroch, Organizują koncerty choćby do godziny 6 rano. Słynny Klub Praga Centrum musi opuścić lokal, https://warszawa.wyborcza.pl/warszawa/7,54420,31054291,wyrok-w-sprawie-klubu-praga-centrum-ma-oproznic-i-wydac-lokal.html, 13.06.2024 [dostęp: 17.06.2024].[/ref] i które istnieją pomimo zakusów deweloperki. Może to nieco idealistyczne podejście, ale myślę, iż program dyskursywny wokół wystawy mógłby angażować więcej przedstawicielek różnych pokoleń i środowisk zaangażowanych w dzisiejszą scenę klubową, stając się okazją do dialogu o warunkach najmu lokali, potrzebie edukacji w zakresie używania substancji psychoaktywnych (czym zajmują się teraz wyłącznie organizacje pozarządowe i aktywiści), popularyzacji społecznie zaangażowanej kultury klubowej i wspólnego tańca jako strategii politycznej, łączącej prywatne z publicznym. Choć jak mówi jedna z bohaterek filmu Rajkowskiej: „Nie o ten taniec chodzi tylko i wyłącznie. Ten taniec jest tu instrumentem do tego, żeby budować napięcie, budować tę energię działania. Natomiast na tym się nie kończy. I cała sprawa z Le Madame, całe piękno tej walki o Le Ma polegało na tym, iż my byliśmy zdolni wygenerować coś więcej poza czystą przyjemność”[ref] http://www.rajkowska.com/le-ma/, [dostęp: 8.09.2024].[/ref].

Idź do oryginalnego materiału