Nie lubię komedii romantycznych, ale ta totalnie mnie zaskoczyła. Nie mogłam oderwać oczu od zjawiskowej Dakoty Johnson!

glamour.pl 7 godzin temu
Zdjęcie: mat. prasowe


Choć zwykle szerokim łukiem omijam komedie romantyczne, na ten film wybrałam się do kina. Po pierwsze, aby się odpocząć od skwaru — nie ma dla mnie lepszego antidotum na letnie upały niż ciemna, chłodna, klimatyzowana sala kinowa. Ale choć przyszłam z zamiarem schłodzenia się, to film wybrałam gorący ze względu na swoją tematykę i twórców. „Materialiści” to nowy film Celine Song, która zasłynęła skromnym, kameralnym, ale pięknym w swojej prostocie filmem „Poprzednie życie”. Bardzo mi się on podobał, więc nazwisko reżyserki potraktowałam jako dobrą wróżbę.

„Materialiści” - fabuła

I się nie zawiodłam. Bo „Materialiści” to nie jest typowa komedia romantyczna. Choć główna bohaterka na pierwszy rzut oka wydaje się powieleniem stereotypu wielu popularnych filmów z gatunku rom-com, to wraz z rozwinięciem historii widzimy, iż nic nie jest tu proste i oczywiste. Lucy pracuje jako swatka w ekskluzywnym biurze matrymonialnym w Nowym Jorku. Zawodowo zajmuje się łączeniem ludzi w pary. Sama nie znalazła jednak jeszcze swojej drugiej połówki. Na weselu klientów, których ze sobą poznała, oczarowuje brata pana młodego, Harry'ego. Wydaje się on spełnieniem wszystkich marzeń o idealnym facecie — jest przystojny, bogaty, dowcipny, świetnie wykształcony i szarmancki. Choć Lucy opiera mu się, w końcu zgadza się umówić z nim na randkę. W tym samym czasie przypadkiem spotyka swojego wieloletniego chłopaka, który na przyjęciu, gdzie poznała Harry'ego, pracuje jako kelner. Dawne uczucia odżywają, ale Lucy stara się kierować bardziej rozumem niż sercem. A ten podpowiada, by trzymać się bogatego finansisty.

„Materialiści” - obsada

W głównej roli Lucy wystąpiła zjawiskowa Dakota Johnson, której kariera świetnie się rozwija od czasu „Pięćdziesięciu twarzy Greya”. Na ekranie towarzyszą jej Pedro Pascal, którego nie trzeba nikomu przedstawiać po serialach „The Last of Us”, „Gra o tron” i „Narcos” oraz Chris Evans, znany choćby z hitów Marvela „Kapitan Ameryka” i „Avengers”.

„Materialiści” - recenzja

Jak już wspomniałam, komedie romantyczne to nie jest mój ulubiony gatunek filmowy. Chyba iż jest w nich twist i wykraczają poza stereotypowe schematy. I tak jest w przypadku „Materialistów”. Każdy z bohaterów musi się mierzyć z moralnymi dylematami. Lucy z jednej strony ciągnie do luksusowego życia, z drugiej tęskni za prawdziwą miłością. Gdy na jej drodze pojawia się „jednorożec” w postaci Harry'ego (tak w agencji matrymonialnej nazywają idealnego kandydata na partnera), wydaje się, iż wreszcie osiągnęła swój cel. Ale życie bywa przewrotne, więc w tym samym czasie w jej życiu znów pojawia się były chłopak — idealista, romantyk, marzyciel, który marzy o karierze aktora. Reżyserka Celine Song dobrze zna świat swatek, bo sama zaliczyła kilkumiesięczny epizod w takiej agencji. I jak mówi w wywiadach, nauczyła się tam więcej o ludziach relacjach niż gdziekolwiek indziej. Znamienny jest też tytuł „Materialiści”. Bo czy związek to komunia dusz, idealne porozumienie, symbioza czy może raczej układ biznesowy? Czy liczba zer na koncie to wystarczający powód, by spędzić z kimś życie? Czy lepiej kierować się sercem, czy może jednak rozumem? I co na koniec dnia opłaca się bardziej? W końcu choćby bogacze mierzą się z kompleksami i kryją mroczne sekrety. I jak śpiewali Beatlesi w piosence „Can't buy me love”, miłości nie można kupić.

Idź do oryginalnego materiału