Nie jestem służącą teściowej

polregion.pl 2 tygodni temu

Nie jestem służącą dla teściów!

Mycie podłóg w ich domu? Dziękuję, ale nie mam najmniejszej ochoty! Ja, Bożena, w moich trzydziestu ośmiu latach stwierdziłam, iż najwyższy czas w końcu żyć dla siebie, a nie biegać ze ścierką po ich przestronnej willi. Moi teściowie, Konrad i Jadwiga, mają odpowiednio 92 i 83 lata i oczywiście nie są już w stanie sami ogarnąć całego gospodarstwa. Mój mąż, Jarek, to ich jedyny syn, urodzony, gdy oni mieli już po czterdziestce, i teraz wszyscy patrzą na mnie jak na główną wybawicielkę. Ale ja nie podpisywałam się na bycie ich sprzątaczką! Ludzie plotkują, teściowie delikatnie sugerują, a ja twardo postanowiłam: dość, mój czas należy do mnie i koniec.

Z Jarkiem jesteśmy małżeństwem już dziesięć lat i przez cały ten czas starałam się być dobrą synową. Teściowie to ludzie niełatwi, ale nieźli. Konrad, mimo wieku, jeszcze całkiem sprawny: chodzi z laską, czyta gazety, uwielbia opowiadać historie z młodości. Jadwiga słabsza, głównie siedzi w fotelu, dzierga albo ogląda seriale. Ich dom to duża, stara rezydencja z drewnianymi podłogami i mnóstwem pokoi, których uparcie nie chcą wynająć ani sprzedać. „To nasze gniazdo” — mówią. I nie miałabym nic przeciwko, gdyby to „gniazdo” nie zmieniło się w mój ból głowy.

Na początku małżeństwa często do nich zaglądałam, pomagałam w sprzątaniu, gotowałam, woziłam do lekarza. Nie było mi ciężko — myślałam, iż to tymczasowe, dopóki mają siły. Ale lata mijały, a ich oczekiwania rosły. Teraz za każdym razem, gdy przyjeżdżamy, Jadwiga ze smutnym spojrzeniem wzdycha: „Oj, Bożenka, tu by się przydało umyć, takie zakurzone”. A Konrad dodaje: „No tak, synowa, ty zawsze byłaś zaradna, dasz radę”. Zaradna? Pracuję w marketingu, mam dwójkę dzieci, kredyt i milion innych spraw. Kiedy niby mam być jeszcze ich sprzątaczką?

Pewnego dnia sytuacja sięgnęła zenitu. Przyjechaliśmy na weekend, a Jadwiga, ledwo przekroczyłam próg, wepchnęła mi w ręce mopa i wiadro: „Bożena, umyj podłogi, bo ja już nie daję rady, nogi mnie bolą”. Zaniemówiłam. Czy ja się tu przypadkiem nie zatrudniłam na etat? Grzecznie odmówiłam: „Jadziu, przepraszam, ale dziś mnie krzyż boli, a i pracy mam od góry”. Wtedy zacisnęła usta, a Konrad mruknął pod nosem: „Młodzi teraz to lenie”. Leni? Ja po robocie odbieram dzieci ze szkoły, odrabiam z nimi lekcje, jem w biegu, a oni mi tu o lenistwie?

Powiedziałam Jarkowi, iż więcej nie zamierzam sprzątać u jego rodziców. Jak zwykle próbował być dyplomatą: „Bożka, oni starzy, ciężko im. No pomóż raz, co ci szkodzi?”. Raz? Przecież to nie raz, to za każdym razem! Przypomniałam mu, iż jego rodzice mają emeryturę i mogą zatrudnić pomoc domową. Ale Jarek tylko westchnął: „Przecież wiesz, iż nie wpuszczą obcych do domu”. Nie wpuszczą? A ja niby nie jestem obca, więc można mnie naciągać na sprzątanie? Postawiłam sprawę jasno: albo pomoc, albo ja ani ręką, ani nogą. Jarek obiecał pogadać z rodzicami, ale wiem, iż będzie im ustępował.

Sąsiedzi oczywiście już wszystko wiedzą. W naszym miasteczku plotki rozchodzą się szybciej niż burza. Raz spotkałam w sklepie panią Krysię, sąsiadkę teściów, i od razu: „Bożenka, jak to tak, starzy ludzie, a ty im nie pomagasz? Przecież oni dla Jarka tyle zrobili!”. Ledwie się powstrzymałam, żeby nie wrzasnąć: „A ja dla Jarka i naszych dzieci to niby nic?”. Dlaczego wszyscy myślą, iż muszę poświęcić życie dla ich domu? Szanuję Konrada i Jadwigę, ale nie jestem ich służącą. Mam swoją rodzinę, własne marzenia. Chcę zapisać się na jogę, wyjechać z dziećmi na wakacje, poczytać książkę bez myślenia o cudzych podłogach.

Zaproponowałam kompromis: będziemy przyjeżdżać, pomagać z zakupami, zawozić do lekarza, ale sprzątanie to nie moja sprawa. Jadwiga skrzywiła się: „Bożena, co ty, będziesz nam tu obcych ludzi wprowadzać?”. A Konrad dodał: „Myśleliśmy, iż jesteś jak córka”. Jak córka? Córka to nie synonym for sprzątaczka! Trzymałam fason, ale w środku się gotowałam. Dlaczego nikt nie myśli o moich uczuciach? Całe życie starałam się dogodzić wszystkim, a teraz chcę żyć dla siebie. To niby zbrodnia?

Moja przyjaciółka, gdy się jej poskarżyłam, powiedziała: „Bożka, masz rację. Postaw granice, bo cię wykorzystają”. I postanowiłam: koniec. Nie dotknę już ich mopa. jeżeli chcą czystości, niech wynajmą pomoc albo poproszą Jarka. On zresztą też nie pali się do szorowania podłóg, ale jakoś cała odpowiedzialność spada na mnie. choćby zaczęłam marzyć o wyprowadzce do innego miasta, żeby uciec od tych oczekiwań. Ale póki co uczę się mówić „nie”. I wiecie co? To wyzwala.

Niech sąsiedzi plotkują, niech teściowie narzekają. Nie chcę być synową, która się harata dla cudzej aprobaty. Konrad i Jadwiga przeżyli długie życie, to twardzi ludzie. A ja nie jestem ich przedłużeniem — mam własną drogę. I jeżeli mam ją obrać, rezygnując ze szmaty do podłóg, to niech tak będzie. Mój czas nadszedł i nie zamierzam go marnować na wiadro i płyny. A Jarek niech sam zdecyduje, po czyjej stronie stoi — naszej rodziny czy oczekiwań rodziców.

Idź do oryginalnego materiału