Hej, kochana, muszę ci opowiedzieć, co się ostatnio wpadło w nasz mały warszawski kąt.
Dlaczego myślisz, iż masz prawo decydować o moim mieszkaniu i kazać mi przyjąć to, co nie było wcześniej przedyskutowane? zareagowała Ola, jej głos drżał od oburzenia.
Andrzej spojrzał na żonę z poczuciem winy. Dopiero co rozmawiał z mamą, a teraz Ola stała w drzwiach, jakby szykowała się do walki.
Andrzej podniósł ręce w geście pojednania i próbował ją uspokoić:
Olu, posłuchaj Mama po prostu wpadła w Warszawę w pośpiechu, bo ma sprawy do załatwienia. Nie chce spać w hotelu, rozumiesz? Nie jest jej tam wygodnie. Na kilka dni, najwyżej tydzień, zostanie z nami. Wiesz, wiesz
Ola oprzyrła się o framugę, skrzyżowała ramiona, a jej ciemne oczy błysnęły niezadowoleniem.
Mogłaś mnie uprzedzić wcześniej. Mogłaś zapytać, a nie informować dopiero chwilę przed przyjazdem mamy. To nie w porządku, zrozum.
Andrzej trzasnął się po kark, a kuchnia wydała się za ciasna na taką rozmowę. Powietrze zgęstniało od napięcia.
Mężczyzna nerwowo dodał:
Wiem, iż to nie fair. Wiem, iż cię to krępuje, ale już obiecałem mamie. Nie zostawię jej na dworze, dobra? Spróbuj zrozumieć
Andrzeju westchnęła Ola, masując skronie. Wiesz, jak nie znoszę nieoczekiwanych gości. Nie lubię obcych ludzi w naszym mieszkaniu! Mówiłam ci to już nie raz, a ty zdajesz się ignorować moje odczucia.
Przepraszam, naprawdę przepraszam wstał i podszedł do niej. To się nie powtórzy, obiecuję. Tylko tym razem
Ola spojrzała w jego błagalne oczy i zrozumiała, iż nie ma wyjścia obietnica już złożona, a mama jedzie.
Dobra, machnęła ręką. Jeden raz. I ostatni! Goście mają przychodzić w gościnę, a nie zamieszkać na tydzień! Rozumiesz?
Dwa godziny później zadzwonił dzwonek. Stała w progu Renata z małą walizką i torbą podróżną, promieniując radością. Ola niechcący zmarszczyła brwi.
Ojej, kochanie, dziękuję przytuliła się teściowa, szukając uścisku. Muszę zrobić badania w przychodni. Starość nie jest lekka, wiesz W naszym gminnym ośrodku jest kiepsko, więc przyjechałam do was.
Ola przytuliła ją mechanicznie, czując zapach tanich perfum i proszku do prania.
Wchodźcie, rozgośćcie się wzięła torbę i poprowadziła gościa do wolnego pokoju. Tu jest twoja sypialnia, a kolacja będzie gotowa za pół godziny.
Przy stole Renata rozkręciła rozmowę:
Życie w naszej wsi jest ciężkie, córeczko. Nie ma tu ani przychodni, ani dobrej apteki. Powołanie karetki trwa godzinę, a czasem dłużej. Lekarz jedyny i nie zawsze rozgarnięty.
Tak, życie w mieście jest wygodniejsze przyznała Ola, nakładając ziemniaki zasmażane.
Gdzie mieszkają twoi rodzice? nagle spytała, patrząc uważnie na synową.
W dwupokojowym mieszkaniu.
A ty dlaczego osobno? Przed ślubem, o ile pamiętam, już mieszkałaś oddzielnie.
Ola odłożyła widelec, czując, iż rozmowa zmierza w nieprzyjemnym kierunku.
Wyleciałam w dziewiętnastym, kiedy zaczęłam pracować. Chciałam samodzielności, rozumiesz? Mieszkać własną nogą, nie pod kimś. Zbieram na własne M.
No proszę, jakaś super dziewczyna! wykrzyknęła Renata z przesadnym entuzjazmem. Jesteś naprawdę niezależna, nie jak te inne dziewczyny, które tylko na mężczyznę czekają.
Ton teściowej miał jednak ukrytą nutę podstępu. Słowa były miłe, ale intonacja zdradzała coś nie tak. Ola postanowiła nie przejmować się tym.
Tydzień ciągnął się w nieskończoność. Ola wracała z pracy i odkrywała, iż Renata pomaga myje naczynia, zostawiając brudne plamy, przestawia jedzenie w lodówce, otwiera zamknięte opakowania, próbuje prać delikatne rzeczy w gorącej wodzie. Każdego wieczoru trzeba było wszystko naprawiać, ale Ola znosiła to, mówiąc sobie, iż to tymczasowe.
Wiesz, kiedy mama wyjedzie? szepnęła wieczorem do Andrzeja, kiedy już leżeli w łóżku.
Jutro, chyba. Badania już powinny być gotowe.
Siódmego dnia Renata przy śniadaniu oznajmiła z ceremonialnym wyrazem:
Mój lekarz zlecił mi jeszcze kilka badań. Będę musiała zostać dłużej, może na parę tygodni.
Ola prawie wylała kawę.
Pani Renata odpowiedziała spokojnie. Może wynajmiemy wam mieszkanie? Zapłacimy wszystko, nie będzie problemu. Byłoby to wygodniejsze.
Twarz teściowej zmieniła się w mig.
Co to za pomysł? Nie chcę mieszkać osobno. Przyszłam, żeby zobaczyć cię i syna, a wy mnie wypychacie!
Nie wypycham, proszę, wchodź kiedy chcesz, ale mieszkać Ola wzięła głęboki oddech. Przepraszam, ale nie czuję się dobrze, gdy obcy ludzie wchodzą do mojego mieszkania. To dla mnie trudne.
Nie jestem obca! wykrzyknęła Renata. Jak możesz tak mówić?
Andrzej wtrącił się:
Ola, nie możesz tak wytrzymać? To moja mama, nie zapominaj! Dlaczego ona miałaby spać w wynajętym pokoju, skoro mamy wolny pokój?
Ola milczała, patrząc na męża. Andrzej kontynuował:
Proszę, nie rób takiej sceny. To mama.
Ola wstała od stołu.
To moje mieszkanie. Nie zgodziłam się na długie pobyty twojej mamy. Tydzień to jedno, miesiąc to już inna sprawa.
Jesteś taka egoistyczna! wybuchła Renata. Synu, widzisz, kogo poślubiłeś? Egoistkę i chamkę!
Andrzej zaczerwonił się, rozdarty między żoną a matką.
Ola, proszę
Nie, przerwała mu Ola. Nie zamierzam dalej się kłócić. jeżeli ci coś nie pasuje, wyjdź po drugiej stronie. Rozumiesz?
Mąż i teściowa spojrzeli na siebie, po czym rozeszli się po pokojach w milczeniu.
Ola czuła się, jakby płonął w niej gniew jak mógł ignorować moje odczucia, stając po stronie własnej matki? Co to w ogóle za rodzina!
Następnego dnia Ola wróciła z pracy wcześniej niż zwykle. Renata siedziała w salonie, jakby wygrała wojnę.
No i co, przemyślałaś swoje zachowanie? zapytała, nie witając się.
Ola powiesiła kurtkę w przedpokoju i wzięła głęboki oddech, licząc do dziesięciu.
Dobra nieszczęsna, powinnaś już przeprosić i przyznać, iż moja przyszła teściowa może tu zostać tak długo, jak potrzebuje kontynuowała Renata. adekwatnie myślę, żeby wyprowadzić się z wsi, sprzedać dom i przeprowadzić się tutaj, zamieszkać z wami, a potem może kupić małe mieszkanie bliżej was. Potrzebuję opieki, w moim wieku trudno samemu.
Ola stała jak wryta. Wszystko zaczęło się układać: wizyta u lekarza, badania, przypadkowe opóźnienie to była próba, test ziemi.
Rozumiem wyszeptała cicho. Chcesz przeprowadzić się na stałe?
Co w tym złego? wzruszyła ramionami Renata. Rodzina powinna trzymać się razem.
W takim razie wyjaśnię ci raz jeszcze powiedziała Ola i podniosła głowę. Nie zamierzam mieszkać z nikim poza mężem pod jednym dachem. jeżeli to ci nie pasuje, Andrzej może wyjść z nami.
Co ty mówisz? bladnął Andrzej. To moja matka!
To moje mieszkanie i moje życie. Decyduj.
Ach, ty chwyciła się za serce Renata. Andrzeju, widzisz? Wypędza mnie na ulicę!
Nic takiego. Proponowałam wynająć mieszkanie, ale nie zamierzam, by ktoś stał się stałym lokatorem.
Andrzej kręcił się między żoną a matką, jego twarz zabarwiła się czerwienią ze zdenerwowania i bezradności.
Dobra! wykrzyknął w końcu. Skoro jesteś tak zasadnicza, wyprowadzamy się! Pakuj się, mamo.
Mieszkanie zamieniło się w chaos. Andrzej i Renata rzucały się w wir pakowania, a teściowa wciąż wyzywała synową. Ola stała niewzruszona.
Będę wnioskować o rozwód! krzyknął z korytarza. Słyszysz? Rozwód! To koniec!
Będę czekać odpowiedziała spokojnie Ola.
Miesiąc później rozwód był już podpisany. Nie mieli nic do podziału mieszkanie było przedmałżeńskie, oszczędności minimalne, nie było dzieci, żadnego wspólnego majątku. Przyjaciele i znajomi rozdzielali się. Niektórzy kręcili głowami:
Ola, co ty zrobiłaś? Teściowa zasłużyła na coś.
Ale najbliżsi, ci, co znali ją od dziecka, rozumieli:
Ola, jesteś bohaterką mówiła przyjaciółka Kasia przy kawie. To dopiero początek. Najpierw wpadłaś, a potem zaczęłaś dyktować warunki! Takie trzeba wyrzucać w progu! Właśnie na czas się rozstałaś.
No tak przyznała Ola. Lepiej być sama niż żyć w ciągłym napięciu.
Zadzwoniła więc na portal randkowy, otworzyła nowy rozdział. Życie toczy się dalej, a ona już wie, o co trzeba się dogadać z wyprzedzeniem. I w przyszłości na pewno spisze intercyzę, dla pewności.












