Pożary. Codzienność. Las płonie. Fabryka płonie. Domy, miasta, kraje. W wiadomościach – czerwone punkty. W powietrzu – dym. W oczach – zmęczenie. Być może dlatego sięgnęłam po książkę Johna Vaillanta. Nie miałam wobec niej oczekiwań. Chciałam tylko zajrzeć do środka. I wpadłam w ogień. Nie metaforycznie – dosłownie. Pierwsze strony pokazały, iż to nie lekka opowieść o „klimacie”. To reportaż z apokalipsy, pisany nie przez przerażonego świadka, ale przez kronikarza rzeczywistości, która właśnie się pali.





__wm.jpg)
