„Nie czuję nostalgii za wstydem, ale za naszym wspólnym czasem” Patryka Różyckiego w Gdańskiej Galerii Miejskiej

magazynszum.pl 4 miesięcy temu

Patryk Różycki w dużej mierze zaczął osiągać to, o czym marzył: uznanie, stabilność finansową, awans społeczny i klasowy. Wychowany w biedzie na wsi w centralnej Polsce, Patryk wspomina marzenia o byciu kimś – piłkarzem, a może artystą. Marzenia o tym, żeby zdobyć uznanie w rodzinnej wsi i zasłużyć, niczym Rocky Balboa, na własny pomnik. Gdy w końcu jego marzenia zaczęły się spełniać, pojawiło się coś, czego się nie spodziewał: samotność, a wraz z nią pustka, poczucie zdrady u najbliższych osób, świadomość zachwiania rodzinnych i przyjacielskich relacji.

Nie czuję nostalgii za wstydem, ale za naszym wspólnym czasem to instalacja, na którą składają się malowidła-murale i zestawione z nimi obrazy na płótnie, dzięki których Patryk opowiada o relacjach rodzinnych, izolacji, wstydzie, klasie społecznej, przywileju i społecznym awansie. Wystawa, która prowadzi widzów przez wspomnienia Patryka odwzorowane na osi czasu i przestrzeni, jest hołdem, swoistym listem miłosnym, a może i przeprosinami dla tych, których zachował w swoim sercu pomimo upływu czasu i zmiany statusu.

widok wystawy „Nie czuję nostalgii za wstydem, ale za naszym wspólnym czasem” Patryka Różyckiego w GGM1, fot. Tomasz Koszewnik, dzięki uprzejmości GGM
widok wystawy „Nie czuję nostalgii za wstydem, ale za naszym wspólnym czasem” Patryka Różyckiego w GGM1, fot. Tomasz Koszewnik, dzięki uprzejmości GGM
widok wystawy „Nie czuję nostalgii za wstydem, ale za naszym wspólnym czasem” Patryka Różyckiego w GGM1, fot. Tomasz Koszewnik, dzięki uprzejmości GGM

Choć znakiem rozpoznawczym twórczości Patryka jest konfesyjność jego prac – tworzone przez niego obrazy są zapisem momentów bólu, zakłopotania, bezradności, intymności, poświęcenia, śmierci, które sam przeżył lub których był świadkiem – wystawa prezentuje nowe podejście formalne. Obok wspomnień na obrazach pojawiają się marzenia, wstyd odczuwany w prawdziwym życiu splata się z fantazją, a sceny z życia i filmów zostały namalowane na nieco mniejszych płótnach niż te, które Patryk tradycyjnie stosuje. Fotograficzne migawki nakładają się na wielkoformatowe malowidła ścienne pokrywające całe ściany galerii aż po sufit. W odróżnieniu od dotychczasowych formatów stosowanych przez artystę, ta niemal immersyjna instalacja budzi skojarzenie z muralizmem meksykańskim i renesansem malarstwa freskowego w Ameryce Północnej w pierwszej połowie ubiegłego stulecia. Oba zjawiska były wykorzystywane jako narzędzia polityczne o charakterze dydaktycznym w celu wprowadzenia sztuki do przestrzeni publicznej oraz propagowania określonych postaw społecznych (popularnych lub nie) i historii narodowej w społeczeństwie masowym. Z kolei odniesieniem o mniej świeckim charakterze, za to ściślej związanym z kontekstem regionalnym, jest biblia pauperum – zarówno książka, jak i fresk zwracają się do tych, którzy raczej nie są kolekcjonerami ani koneserami sztuki i nie szukają kultury w muzeach ani galeriach, ale doświadczają jej i tworzą w bardziej prozaiczny sposób. Dla Patryka to istotne punkty odniesienia. Przechodząc od intymnych momentów do bardziej kontemplacyjnego i holistycznego doświadczenia, zaprasza widzów do swojego świata, jednocześnie poszerzając przestrzeń obserwacji w galerii. Nie chce przy tym nikogo alienować czy uprzedmiotawiać – ani bohaterów, ani odbiorców swoich prac. Przede wszystkim zaś nie traktuje postaci na swoich obrazach jako obiektów artystycznych, dumnie podkreślając, iż są nierozerwalnie związani z jego życiem.

widok wystawy „Nie czuję nostalgii za wstydem, ale za naszym wspólnym czasem” Patryka Różyckiego w GGM1, fot. Tomasz Koszewnik, dzięki uprzejmości GGM
widok wystawy „Nie czuję nostalgii za wstydem, ale za naszym wspólnym czasem” Patryka Różyckiego w GGM1, fot. Tomasz Koszewnik, dzięki uprzejmości GGM
widok wystawy „Nie czuję nostalgii za wstydem, ale za naszym wspólnym czasem” Patryka Różyckiego w GGM1, fot. Tomasz Koszewnik, dzięki uprzejmości GGM

Wystawa Nie czuję nostalgii za wstydem, ale za naszym wspólnym czasem nie jest moralitetem ani opowieścią o tym, iż jedno życie jest dobre lub złe, lepsze lub gorsze od drugiego. To raczej dar. To również przestrzeń do refleksji nad surową rzeczywistością ludzkiego przywiązania, emocjonalną pustką i poczuciem surrealności, które pojawia się, gdy marzenia jednego człowieka stają się rzeczywistością tylko dla niego. To medytacja nad obcością, którą nosi się w sobie, i wynikającą z niej nadzieją na zadośćuczynienie krzywd, jakie może wyrządzić życiowa zmiana. W swojej pracy Patryk wyraża pragnienie ocalenia zerwanych relacji, konfrontując się jednocześnie ze statusem artysty i kwestionując pogląd, iż sztuka jest doświadczeniem uprzywilejowanym. Dokonuje tego przez pokazanie przeżytego wstydu i życiowych zmagań, jednak w sposób daleki od dramatyzowania, nie tworząc efektu obcości, ale nadając ludzki wymiar realnym i często niedocenianym trudnościom związanym z awansem klasowym i realizowaniem marzeń.

Idź do oryginalnego materiału