Nie chcę się kłócić, ale kiedy w końcu naprawisz półkę?

polregion.pl 1 dzień temu

Też nie mam ochoty się kłócić. Ale kiedy w końcu przybijesz tę półkę?

W sobotę po śniadaniu Kinga zabrała się za sprzątanie mieszkania. Kamil usiadł na kuchennej kanapie z laptopem. Jego zadaniem było później wynieść śmieci. Na razie przeglądał tablicę w social mediach, aż nagle wyskoczyło mu zdjęcie uśmiechniętego Wojtka, z którym studiowali razem na politechnice. Pod zdjęciem podpis: „Hurra! Nareszcie! Wyprowadziliśmy się! Zapraszam wszystkich na domówkę – nowe mieszkanie trzeba przecież ochrzcić!” Kamil kliknął w link i zobaczył fotografie mieszkania, ujęte z najkorzystniejszych perspektyw.

To mieszkanie Wojtek dostał rok temu w spadku po babci. Remontu nie było tam od czasów PRL-u, meble były stare, z epoki. Żeby tam mieszkać, trzeba by zainwestować masę pieniędzy, których on nie miał. Wojtek chciał je sprzedać od razu, bez kombinowania. On i jego żona zbierali na własne mieszkanie, a ze sprzedażą spadku mogliby przyspieszyć zakup.

Ale żona postawiła na swoim. Mieszkanie było w stanie totalnego rozkładu, ale za to w samym centrum Krakowa. Zaproponowała, żeby za oszczędności zrobić porządny remont i sprzedać je drożej. Wtedy starczyłoby na wymarzone „dwa pokoje z kuchnią”.

Prawie rok zajęła im renowacja. Ale efekt? Mieszkanie nie do poznania. Wojtek pisał, iż odkryli w nim „ukryty potencjał” – zburzyli ścianę między łazienką a toaletą, połączyli kuchnię z jednym pokojem, tworząc przestronny salon. Wybrali minimalistyczne meble i designerskie tapety, i wyszło im coś, co przypominało raczej kadr z magazynu wnętrzarskiego niż zwykłe mieszkanie.

W komentarzach sypały się gratulacje i zachwyty, a niektórzy podejrzewali, iż nie obyło się bez pomocy profesjonalnego projektanta.

„Nie, no co wy, sami ogarnialiśmy, tylko podkucie ścian i wylewki zostawiliśmy fachowcom. Dominika wymyśliła układ, wybierała kolory” – przekonywał Wojtek.

Kamil skromnie pogratulował, choć w środku buzowała mu zazdrość. On i Kinga mieszkali w kawalerce. Jego ojciec wypożyczył im mieszkanie po znajomym, który wyjechał do Chicago i nie chciał go sprzedawać – nagle wróci. Warunek? Żadnych przeróbek. I tak mieli szczęście – zaraz po ślubie własny dach nad głową.

Sam kiedyś podrywał Dominikę na pierwszym roku. Ale wybrała Wojtka. Szczęściarz. Dominika zawsze miała niesamowity styl – choćby w dresach wyglądała, jakby wyszła z okładki. Kamil, choć modą się nie interesował, i tak to widział.

Oczywiście, Wojtek harował jak wół, ale cała magia wyszła od Dominiki. Efekt? Perfekcja. Kamil rozejrzał się po swojej kuchence. Zwykła, prosta, nudna. I tak mu się podobała… dopóki nie zobaczył mieszkania Wojtka.

Kurde, ale Wojtek ma fart! Kamil chwycił laptopa i pomknął do pokoju, zupełnie zapominając, iż lepiej nie zaczepiać Kingi podczas sprzątania. Niech najpierw wyrzuci z siebie te słynne „a nie mówiłam?!”, wtedy dopiero można gadać…

Kinga stała na palcach, wyciągnięta jak struna, i delikatnie ścierała kurz z wiszącej półki. Kamil znów pomyślał, iż żona ma figurę, od której przeciętny facet dostałby zawrotów głowy. W tej samej chwili zawrotów dostała półka – wkręty trzymały się już tylko na litość boską. Stos książek leżał na podłodze.

Chciał się wycofać, ale Kinga odwróciła się, zdmuchując kosmyk włosów z twarzy.

— Stoisz i gapisz się? Może lepiej byś tę półkę przybił?

— Chciałem ci pokazać… Zobacz, co Wojtek z Dominiką zrobili z mieszkaniem po babci. Też bym tak chciał… — urwał, widząc wyraz twarzy Kingi.

— Pokaż — powiedziała krótko.

— No, patrz — Kamil odwrócił laptop ekranem do niej. — Fajnie, co? Tam był totalny rozwaleniec. Wojtek chciał to od razu sprzedać… — starał się mówić bez zachwytu, ale głos mu drżał.

— Tak. Fajnie — odparła Kinga sucho i wbiła w niego wzrok.

— Co? Moja babcia żyje i ma się dobrze. A choćby jeśli… ma dwóch wnuków, nie wiadomo, komu zapisze.

— Niech żyje. Ale on pisze, iż sam to wszystko zrobił. Dominika tylko pomagała.

— No tak.

— Nie łapiesz? Ile razy mam ci mówić, żebyś przybił tę półkę?! Książki leżą na podłodze od miesiąca, kurzą się, żółkną. Mieszkamy tu rok, a co chwilę coś się wali. Mam kogoś z zewnątrz wynająć, żeby mi półkę przybił? Wstyd by ci nie było? Dla Dominiki pewnie byś i dom postawił, co?

— No i zaczęło się — westchnął Kamil. — Wszystko już jest w internecie, a ty wciąż te swoje papierowe książki… — mruknął pod nosem, zatrzasnął laptopa i zdecydowanie wycofał się do kuchni.

— Nie, czekaj. — Kinga szła za nim. — Jak tylko zaczyna się rozmowa o półce, nagle ślepniesz i głuchniesz. Ja ci nie mówię, iż wszystkie szafy zajmujesz płytami. Nie przeszkadza mi twoja kolekcja. Ale po co to zbierać, jak wszystko jest na Spotify? Włącz i słuchaj. Nie krytykuję twoich zainteresowań. Więc może się zamienimy? Ty wyjmiesz swoje płyty z szafy i położysz na podłodze, a ja książki postawię na półce. Może wtedy coś zrobisz.

— Może kupimy regał na książki? Nie mam nic przeciwko — zaproponował ugodowo Kamil.

— A może od razu kupimy nowe mieszkanie, większe, żebyśmy mogli robić, co nam się podoba? — nie dała za wygraną Kinga.

— Kinga, nie chce mi się kłócić. Głupio mi, iż w ogóle o tym mieszkaniu zacząłem — Kamil opuścił głowę.

— Ja też nie chcę się kłócić. Ale kiedy w końcu przybijesz tę półkę?

— Jutro pojadę do taty po wiertarkę i… Cholera, rodzice wyjechali na działkę na cały weekend. Obiecuję, w poniedziałek się tym zajmę — zapewnił z przekonaniem.

— Taak. Ile razy już to słyszałam… — Kinga machnęła ręką i wyszła.

*Cholera, po co ja to powiedziałem?* — przeklął w duchu Kamil i napisał do Wojtka, iż przez niego się pokłócili.

*Daj spokój. Myślisz, iż my z Dominiką się nie kłócimy? Podczas remontu trzy razy byliśmy w poradni małżeI w poniedziałek rano Kamil, ku zaskoczeniu Kingi, obudził się z wiertarką w dłoni i szerokim uśmiechem, gotowy udowodnić, iż choćby największy leń potrafi czasem stanąć na wysokości zadania.

Idź do oryginalnego materiału