Netflix stworzył hit na podstawie książki Vance'a. Pojawił się tam okropny żart o Polakach

natemat.pl 2 godzin temu
Film "Elegia dla bidoków" powstał na podstawie książki, której autorem książki jest przyszły wiceprezydent USA J. D. Vance. W produkcji pojawił się jednak bardzo "niesmaczny żart", który uderzał w Polaków.


W 2016 roku w amerykańskich księgarniach ukazała się autobiograficzna książka inwestora J. D. Vance'a, a niedługo wiceprezydenta USA "Elegia dla bidoków" i niespodziewanie stała się bestsellerem.

Jak wówczas opisywaliśmy, J. D. Vance snuł opowieść o swojej rodzinie pochodzącej z tzw. Pasu Rdzy, regionu w Appalachach w północno-wschodniej części USA, który w większości zamieszkuje klasa robotnicza trudniąca się górnictwem i pracą w hutach stali.

"Elegia dla bidoków" Vance'a była bardzo popularna w USA


Ale opowieść o ubogiej i dysfunkcyjnej rodzinie Vance'ów – J. D. był pierwszym jej członkiem, który skończył studia – to tylko protekst. Autor pokazał ludzi, którzy nie wierzą już w "Amerykański Sen" i są niezrozumiani przez pozostałą część Ameryki.

Sugerował, iż mieszkańcy Pasu Rdzy nie potrafią odnaleźć się we współczesnych Stanach Zjednoczonych z powodu kultury, w której się wychowali. Sukces utrudniają im chociażby takie ich charakterystyczne cechy, jak: skłonność do bójek, podejrzliwość do obcych, opór wobec władzy czy lojalność wobec rodziny.

Vance próbował dokonać wiwisekcji polityczno-społecznego systemu USA – wziął pod lupę zjawiska, które w jego rodzinie przechodzą z pokolenia na pokolenie: biedę, uzależnienia, przemoc.

I chociaż część krytyków zarzuciła mu uogólnienia oraz stwierdziła, iż Vance to outsider (bo wychował się w Ohio), to jego książka była chwalona za oddanie głosu "zapomnianym" Amerykanom, o których ciągle mówił podczas swojej pierwszej kampanii Trump.

"Niesmaczny" żart o Polakach w filmie na podstawie książki Vance'a


"Elegia dla bidoków" była takim sukcesem, iż gwałtownie sprzedano prawa do jej ekranizacji. Nabył je Netflix, na stołku reżysera usiadł mistrz oscarowych dramatów Ron Howard ("Apollo 13", "Piękny umysł", "Frost/Nixon"), a do obsady pozyskano duet aktorek: Glenn Close i Amy Adams.

I to fragment tego filmu oburzył Polaków. W jednej ze scen Mamaw (w tej roli Glenn Close) wraca z zakupami. Czeka na nią wnuk wraz z kolegami.

Babcia jest zła i chce się dowidzieć, z kim zadaje się jej wnuczek. Jeden chłopak przedstawia się jako Louis Zabłocki. – To polskie nazwisko – powiedziała Mamaw.

I dodała: – Wiesz, co jest interesującego w Polakach? Chowają swoich zmarłych z tyłkami wystającymi z ziemi. W ten sposób mają gdzie zaparkować swoje rowery.

Był to zatem typowy "Polsh Jokes". O co chodzi z żartami o Polakach? "Polish Jokes" lub "Polack Jokes" były Stanach szczególnie modne w latach 70. ubiegłego wieku. Według nich Polacy byli wyjątkowo głupi.

Idź do oryginalnego materiału