W weekend Netflix pochwaliło się swoimi nowościami na najbliższą przyszłość. Uwagę widzów szczególnie przykuła pierwsza wideo-zapowiedź filmu Guillermo del Toro "Frankenstein". I teraz platforma ma problem.

Guillermo del Toro jest wielkim fanem literackiego oryginału. Twierdził też, iż większość adaptacji filmowych nie oddawała sprawiedliwości tekstowi, głównie za sprawą usuwania wielu elementów. Del Toro marzył o opowiedzeniu całej historii.
Początkowo wydawało się, iż film trafi do kin. Reżyser miał umowę ze studiem Universal na nakręcenie widowiska. Jednak wytwórnia przestraszyła się budżetu i ostatecznie z projektu zrezygnowała.
Z niebytu "Frankenstein" powrócił za sprawą platformy Netflix. Film powstał i właśnie mogliśmy obejrzeć pierwszy teaser. Fani są zachwyceni tym, co zobaczyli.
I w tym właśnie tkwi problem: większość z nich domaga się, by Netflix zrezygnował ze swojej polityki robienia filmów wyłącznie na potrzeby platformy. Chcą, by "Frankenstein" trafił do kin i to nie w formie symbolicznej (by mieć szanse na nagrody), a do naprawdę szerokiej dystrybucji.
Czy Netflix ulegnie presji fanów? Przypomnijmy, iż do tej pory dystrybucję kinową wywalczyła jedynie Greta Gerwig dla swojego filmu o Narnii. Ten film jednak jeszcze nie powstał, więc wciąż jeszcze platforma może się z umowy wycofać.
Victor Frankenstein to postać wymyślona przez Mary Shelley - zafascynowany tematem życia i śmierci naukowiec, który próbuje reanimować ludzkie zwłoki. W końcu dzięki wyładowaniu elektrycznemu udaje mu się ożywić zszytą z martwych kawałków ciał istotę. Jego twór ucieka jednak z laboratorium. Odtrącone przez ludzi, skazane na samotność monstrum pielęgnuje w sobie pragnienie zemsty. jeżeli doktor Frankenstein nie ofiaruje mu miłości, zapłaci utratą wszystkiego, co sam kocha...

Za dobry film dla Netfliksa?
Guillermo del Toro jest wielkim fanem literackiego oryginału. Twierdził też, iż większość adaptacji filmowych nie oddawała sprawiedliwości tekstowi, głównie za sprawą usuwania wielu elementów. Del Toro marzył o opowiedzeniu całej historii.
Początkowo wydawało się, iż film trafi do kin. Reżyser miał umowę ze studiem Universal na nakręcenie widowiska. Jednak wytwórnia przestraszyła się budżetu i ostatecznie z projektu zrezygnowała.
Z niebytu "Frankenstein" powrócił za sprawą platformy Netflix. Film powstał i właśnie mogliśmy obejrzeć pierwszy teaser. Fani są zachwyceni tym, co zobaczyli.
I w tym właśnie tkwi problem: większość z nich domaga się, by Netflix zrezygnował ze swojej polityki robienia filmów wyłącznie na potrzeby platformy. Chcą, by "Frankenstein" trafił do kin i to nie w formie symbolicznej (by mieć szanse na nagrody), a do naprawdę szerokiej dystrybucji.
Czy Netflix ulegnie presji fanów? Przypomnijmy, iż do tej pory dystrybucję kinową wywalczyła jedynie Greta Gerwig dla swojego filmu o Narnii. Ten film jednak jeszcze nie powstał, więc wciąż jeszcze platforma może się z umowy wycofać.
Victor Frankenstein to postać wymyślona przez Mary Shelley - zafascynowany tematem życia i śmierci naukowiec, który próbuje reanimować ludzkie zwłoki. W końcu dzięki wyładowaniu elektrycznemu udaje mu się ożywić zszytą z martwych kawałków ciał istotę. Jego twór ucieka jednak z laboratorium. Odtrącone przez ludzi, skazane na samotność monstrum pielęgnuje w sobie pragnienie zemsty. jeżeli doktor Frankenstein nie ofiaruje mu miłości, zapłaci utratą wszystkiego, co sam kocha...
Zobacz zapowiedź filmu "Frankenstein", którą zachwycają się fani
