Netflix eksperymentuje. Wypuścił "K-popowe łowczynie demonów" do kin, ale to nie koniec

natemat.pl 2 godzin temu
Netflix niejednokrotnie podkreślał, iż jego największym priorytetem zawsze będzie streaming. To jednak nie oznacza, iż gigant nie chce eksperymentować. Niedawno do amerykańskich kin trafił przebój platformy pod tytułem "K-popowe łowczynie demonów", który odniósł wielki sukces na dużym ekranie. Możliwe, iż Netflix bada grunt pod premierę filmu fantasy na podstawie prozy przyjaciela J.R.R. Tolkiena i nie tylko.


"K-popowe łowczynie demonów" studia Sony Pictures Animation od dwóch miesięcy królują w globalnym rankingu Netfliksa. Serwis streamingowy postanowił wykorzystać animowany hit, by sprawdzić, jak poradzi sobie na srebrnym ekranie. Wcześniejsze dzieła platformy, które przenoszono do kin (m.in. "Glass Onion"), nie cieszyły się aż taką popularnością. A tu proszę, takie zaskoczenie.

"K-popowe łowczynie demonów" w wersji karaoke podbiły kina


W miniony weekend animacja o zespołe Huntrix zadebiutowania w wersji karaoke na 1700 ekranach, zarabiając – według danych Box Office – około 20 mln dolarów. Jest to pierwsza produkcja Netfliksa, która osiągnęła tak wysoki wynik w kasach biletowych.

Przypomnijmy, o czym jest fabuła animowanego musicalu. Od zarania dziejów król demonów zwany Gwi-Ma poluje na dusze zwykłych śmiertelników. Tradycją stało się, iż co pokolenie na nowe łowczynie demonów wybierane są trzy kobiety, które chronią barierę Honmoon swoim zjawiskowym głosem. Teraz zadanie walki z potworami spada na barki trzech gwiazd k-popu z girlsbandu Huntrix. Jedna z dziewczyn, Rumi, skrywa jednak mroczną tajemnicę.

"Gigant streamingu ma nadzieję, iż kinowa ekscytacja skłoni fanów do powrotu na platformę w celu ponownego obejrzenia filmu" – wyjaśnił amerykański tygodnik rozrywkowy "Variety".

Pomysł z "opóźnioną" premierą kinową "K-popowych łowczyń demonów", które oryginalnie ukazały się w streamingu 20 czerwca, może mieć jeszcze inne podłoże. Owszem Netflix stawia przede wszystkim na usługę strumieniową, ale powoli przygotowuje się do realizacji dużego kontraktu zawartego z IMAX w celu przeniesienia do kin nowej adaptacji "Opowieści z Narnii" Grety Gerwig ("Lady Bird").

Netflix wypuści do kin "Opowieści z Narnii" i "Frankensteina"


Netflix zawarł umowę z IMAX, zgodnie z którą nowe "Opowieści z Narnii" będą puszczane przez dwa tygodnie w kinach (na około 1000 ekranach). Jako datę premiery wyznaczono 26 listopada 2026 roku. Co ciekawe, film ma wylądować w streamingu znacznie później, bo w Boże Narodzenie.

Jak widzimy, serwis ma wobec adaptacji prozy C.S. Lewisa ogromne ambicje – nie bez powodu posadził na fotelu reżyserskim nominowaną do Oscara Gretę Gerwig, której "Barbie" zainkasowała na całym świecie 1,4 mln dolarów, i nie bez powodu chce, by film ukazał się wcześniej w kinach. Liczy na duży zysk i poszerzenie swojej widowni.

Nowe "Opowieści z Narnii" będą inspirowane fabułą książki "Siostrzeniec czarodzieja", która jest szóstą z siedmiu powieści cyklu fantasy dla dzieci i młodzieży. W obsadzie produkcji mają znaleźć się m.in. Meryl Streep ("Wybór Zofii") jako Aslan, Daniel Craig ("Nie czas umierać") jako wujek Andrzej, Emma Mackey ("Emily") jako Biała Czarownica i Carey Mulligan ("Obiecująca. Młoda. Kobieta.").

Niedługo "Frankenstein" w reżyserii Guillermo del Toro ("Pinokio") również trafi do kin. Limitowane seanse rozpoczną się 17 października. W usłudze Netfliksa adaptacja powieści Mary Shelley zagości dopiero 7 listopada. Wystąpią w niej Oscar Isaac ("Ex Machina"), Jacob Elordi ("Euforia") i Mia Goth ("X").

Jedna z teorii głosi, iż zainteresowanie Netfliksa kinem wiąże się chęcią zwiększenia swoich szans na zdobycie nominacji do Oscara, które przyznaje Amerykańska Akademia Sztuki i Wiedzy Filmowej.

Idź do oryginalnego materiału