Naznaczony: Czerwone Drzwi – recenzja filmu. Wszystko po starym…i po staremu!

popkulturowcy.pl 1 rok temu

Naznaczony: Czerwone Drzwi czyli z pozoru idealny materiał na letnie popołudnie w klimatyzowanym kinie. Powrót marki stworzonej przez Midasa horroru (i nie tylko) czyli Jamesa Wana, poza tym nie ma nic lepszego na przełamanie sezonu ogórkowego jak porządne kino grozy. Okazuje się jednak, iż mało co z poprzednich zdań można dopasować do najnowszego Naznaczonego. Reżyser, który dał nam Piłę, Obecność czy Aquamana piastuje bowiem stanowisko producenta, a ciężar kręcenia filmu ciąży na grającym przy okazji główną rolę Patricku Wilsonie. Jak poradził sobie jednocześnie będąc za kamerą jak i w centrum filmowych wydarzeń, co warto podkreślić mówimy tu o debiucie na reżyserskim stołku, o tym będzie ta recenzja i może też trochę o formie letniego kina czy bezpośrednio tej groźnej jego odnogi.

Ah kino, kino lato to chyba najbardziej leniwy w nim okres, trochę horrorów, bajki dla dzieci (w tym roku Między Nami Żywiołami), trochę blockbusterów, a w tym sezonie również filmofilskie Batman vs. Superman czyli Barbie vs. Oppenheimer, a w to wszystko trochę się wpisuje, a trochę się w tym miota Naznaczony: Czerwone Drzwi. Film ten wywołał we mnie okropnie mieszane uczucia i to nie tylko związane z moim podejściem do kina grozy. Nie zrozummy się źle, kocham te „straszne” film, sęk w tym, iż sama jego groza czy straszność to wyjątkowo w moim mniemaniu niefortunne określenie.

Ja nie oglądam horrorów po to, aby się ich bać (w takim wariancie bowiem nie byłby to mój ulubiony gatunek, bo na mało którym filmie bawiłbym się dobrze), moje pobudki są z goła inne. Kino grozy niesie za sobą dużo więcej, często czerpiąc z całego dorobku kinematografii, przenosi za sobą przekazy grozą podszyte, jednak to nie wyskakiwanie z fotela stanowi esencję. Serce horroru leży w przenoszeniu życia doczesnego, najbardziej ludzkich sytuacji na grunt surrealistycznych środków wyrazu.

Naznaczony wpisywałby się również w moje podejście, bowiem strasznością ten film nie stoi, choć dla fanów jumpscearów znajdzie się małe co nie co. Przede wszystkim jednak jest to historia o trudnej relacji ojca z synem. Jednak zacznijmy od początku. Otwierająca scena prezentuje nam sesję terapeutyczną w której dzieci wraz z ojcem z rodzinki znanej nam z poprzednich filmów serii zostają poddani czemuś w rodzaju hipnozy, aby wyprzeć traumy i wspomnienia, również dobrze znane fanom serii.

Morał nasuwa się sam, iż złych doświadczeń nie da się wymazać, należy je przepracować i tak daje, i tak dalej. Zaiste piękna jest to idea, szkoda jedynie, iż wyciągnąć możemy ją już z prologu filmu, a produkcja ta przez prawie dwie godziny czasu ekranowego nie mówi nam w tym temacie ani słowa więcej. Wielka szkoda, zwłaszcza, iż nie tak dawno do kin wszedł ukraiński Pamfir, który bierze na warsztat również relację ojca i syna, a rozwiązuje to o wiele ciekawiej.

Tutaj zbliżamy się chyba do kluczowego problemu Naznaczonego: Czerwone Drzwi czyli reżyseria. O ile bowiem film wygląda naprawdę śliczne (aż trudno uwierzyć, iż był aż tak tani), zwłaszcza w momentach snu na jawie, o tyle ze skryptem Patrick Wilson radzi sobie raczej rzemieślniczo. Ot, odhacza punkty z planu wydarzeń jeden, za drugim, postaci są raczej tekturowe, a wszystkiemu brakuje zarówno niuansu jak i rozwinięcia czy czegokolwiek więcej do powiedzenia.

Niestety seans jako całość wypada raczej miałko, bazując głównie na schematach w kinie tak przestarzałych, iż Wilson musiał chyba wziąć łopatę zamiast kamery i dosłownie wykopać je z grobu. Brakuje tu ewidentnie iskry talentu Jamesa Wana, choć trzeba oddać debiutantowi sprawiedliwość, iż najnowszy Naznaczony jest najlepszą częścią serii odkąd kapitan opuścił okręt. A jeżeli mowa o horrorach to może Mów do Mnie dostarczy, bo odbiór powala na kolana, aczkolwiek mój entuzjazm skutecznie studzi zwiastun. Uczucia mieszane równie mocno co po przejściu przez tytułowe Czerwone Drzwi i wyjściu z kina…

Wszystkie grafiki użyte w recenzji pochodzą z materiałów promocyjnych filmu Naznaczony: Czerwone Drzwi.

Idź do oryginalnego materiału