Nawiązałam więź z byłą synową — teraz mam tylko wnuka i córkę. Syn przestał istnieć

newsempire24.com 2 tygodni temu

Wychowałam syna sama. Jego ojciec odszedł od nas, gdy Miś miał zaledwie trzy lata – stwierdził, iż zmęczył go codzienny obowiązek, odpowiedzialność, rodzina. Jakby to ja, dziewczyna o trzy lata młodsza, musiała lepiej wiedzieć, co to dorosłe życie. Wyszedł, trzasnąwszy drzwiami, a ja zostałam sama z dzieckiem, długami, nieprzespanymi nocami i dwoma pracami. Od tamtej pory nie liczyłam już na niczyją pomoc.

Syna kochałam ponad wszystko. Miś wyrósł na mądrego, dobrego, wrażliwego chłopaka. Włożyłam w niego całą siebie – opiekę, siły, zdrowie, młodość. Gdy zakochał się w Asi, miał ledwie 23 lata, ona – niespełna 21. Pierwsza miłość, błyszczące oczy, głośny śmiech. Dorabiał, zbierał na pierścionek, sam jej się oświadczył. Nie miałam w buzzingątpliwości – był gotowy na małżeństwo. Asia wydawała mi się delikatna, cicha, ale czułam, iż będzie dobrą żoną, więc przyjęłam ją jak córkę.

Wzięli skromny ślub, wynajęli mieszkanie, a ja wypuściłam ich z lekkim sercem – niech budują swoje szczęście. Rok później urodził się Jasio – mój wnuk, moja duma. Prawdę mówiąc, mały Herkules – 4,3 kg! Zakochałam się od pierwszego wejrzenia. Miś znalazł lepszą pracę, wszystko szło jak z płatka. Aż tu nagle… groma z jasnego nieba – rozwód.

Bez awantur, bez scen, bez rozmów. Po prostu Miś oznajmił: „Wychodzę”. Miał inną. Koleżankę z pracy, która już nosiła jego dziecko. To była zdrada. Nie umiałam znaleźć słów, by go tłumaczyć. Asia z Jasiem wróciła do rodziców, a mój syn wyprowadził się do nowej kobiety. Próbował mnie przekonać, iż „tak bywa”, iż „miłość umarła”. Ale ja widziałam – powtórzył drogę swojego ojca.

Zapraszał mnie, żeby poznać nową wybrankę. Odmówiłam. Nie. To nie moja rodzina. Moja rodzina to Asia i Jasio. przez cały czas odwiedzałam byłą synową. Zbliżyłyśmy się jak matka z córką. Pomogam, zabieram wnuka na spacer, przynoszę zakupy. Widziałam, jak Asia się męczy – ciasny pokój, marudzący rodzice, wieczne zmęczenie. Pewnego dnia powiedziałam: „Przeprowadź się do mnie.”

Mieszkałam sama w trzypokojowym mieszkaniu. Miejsce znajdzie się dla wszystkich. Wciąż pracowałam, brakowało mi ciepła, zwykłych rozmów. Asia początkiem się wahała, ale wieczorem już stała w progu. Z walizkami. Z opuchniętymi od łez oczami.
— Dziękuję pani — wyszeptała — choćby nie wiem, jak mam to wyrazić…

Od tamtej pory żyjemy we trzy. Asia zajmuje się domem, ja pracuję, a wieczorami bawimy się z Jasiem, oglądamy filmy, dyskutujemy o przepisach i po prostu śmiejemy. Znowu czuję się potrzebna. Nie muszę udawać, iż wszystko gra. Jesteśmy prawdziwą rodziną.

Miś dowiedział się, iż Asia z synem mieszkają u mnie, i przyszedł. Akurat byłam w pracy. Asia otworzyła. Zaczął mówić, iż chce widywać syna, iż babcia nie powinna się wtrącać. Gdy wróciłam do domu i zobaczyłam go w progu, straciłam panowanie. Nie wytrzymałam.

— Zdradziłeś żonę. Porzuciłeś własne dziecko. Idziesz śladami ojca — i jeszcze śmiesz mówić o prawach?
Próbował się tłumaczyć, iż ma przecież drugie dziecko, iż pieniędzy brakuje. Nie słuchałam. Powiedziałam:
— Nie jesteś już moim synem. I to nie jest twój dom. Wyjdź.

Trzasnął drzwiami i poszedł. Zamknęłam je za nim na zawsze. Mam teraz tylko Jasia i Asię — moją córkę nie z krwi, ale z serca. Myślę o spisaniu testamentu. Dom powinien zostać wnukowi. Asia pozostało młoda, ułoży sobie życie, a ja pomogę, jak tylko zdołam. Mój syn wybrał swoją drogę. Ja idę swoją – z tymi, którzy nie zdradzili.

Idź do oryginalnego materiału