Natalia Szroeder – REM – recenzja płyty

popkulturowcy.pl 3 godzin temu

REM, czwarty album studyjny Natalii Szroeder, to zbiór muzycznych opowieści. Znajdziemy na nim nostalgiczne ballady, dźwięki syntezatorów, hity do radia oraz rockowe akcenty. Bywa gorzko, melancholijnie, wzruszająco, czasami też dziwnie i przytulnie.

Zazwyczaj z wcześniejszych płyt Natalii Szroeder wybierałam kilka najlepszych piosenek, po czym i tak o nich zapominałam. W dzień premiery natknęłam się na REM, który mimo pewnych obaw skradł moje serce. Nie jest kompletnie zdominowany przez ballady, ale cechuje się ogromną różnorodnością. Artystka sięga pogranicza popu, rocka, altrocka i muzyki elektronicznej, a do tego dodaje choćby melodie kaszubskie. Warstwa liryczna opiera się na nostalgii i melancholii, wzrusza, wciąga i zachęca do dalszego wsłuchiwania się w opowieści o spełnionych, a także niespełnionych marzeniach. Z pewnością wielu mogłoby się utożsamić z tekstami piosenek.

Album otwiera dziwaczne NREM. W utworze słyszymy stłumiony dialog dwóch osób, a następnie równie ciche dźwięki pianina i nucenie Natalii. Po chwili zmienia się to w gotowy akompaniament, który dopełnia spokojny głos artystki. Ta najkrótsza piosenka na całej płycie płynnie przechodzi w kolejną – Pusto. Granica między nimi jest całkowicie zatarta, a o tym, iż przeszliśmy do następnej pozycji, dowiadujemy się, dopiero gdy rozpoczyna się linia wokalna – bardziej dynamiczna i popowa, której towarzyszą gitary elektryczne i perkusja.

Na stół kojarzy mi się z muzyką lat dwutysięcznych. Podkład jest zdominowany przez syntezatory i gitarę elektryczną, przez co wyczuwam delikatne inspiracje pograniczem muzyki popularnej i rockowej. Brzmi to bardzo dobrze. Złodziej kontynuuje nieco mocniejszy klimat. Z pozoru wydaje się radosnym, tanecznym numerem z wyrazistym, chwytliwym refrenem. Jednak gdy wsłuchamy się w tekst, zrozumiemy, iż o opowiada o przemijaniu. Podobną tematykę poruszają Ściany, w których dostajemy dynamiczną melodię opartą na dźwiękach perkusji.

W następnym kawałku, Ty się nie bój, artystka wykorzystała kaszubską melodię ludową, dzięki czemu wyróżnia się on spośród pozostałych bardziej popowych numerów. Zdecydowanie jest to jeden z moich ulubieńców i to wcale nie przez lokalny patriotyzm, a przez ten osobliwy, wyjątkowy klimat panujący w utworze. Gdy ten się kończy, słyszymy kojącą balladę Północ. Spokojny i cichy głos Natalii idealnie komponuje się z dźwiękami pianina. Piosenka jest przepełniona emocjami, nostalgią i melancholią.

Pętla to mój kolejny faworyt z REM. Oprócz autorki usłyszymy na nim również Krzysztofa Zalewskiego. Spokojne zwrotki w wykonaniu Natalii przełamywane są wspólnym refrenem, utrzymanym w altrockowym klimacie. Brzmi to po prostu genialnie! Zaraz potem przysłuchujemy się utworowi Zwierzęta nocy z gościnnym występem Meli Koteluk. Ta popowo-rockowa melodia, w której króluje gitara elektryczna, ma w sobie coś wyjątkowego i wciągającego. Potrzebuję więcej kawałków takich jak te 2 w wykonaniu Szroeder.

Sama na planecie dostarcza nam kolejnej porcji nostalgii ujętej w spokojnych zwrotkach i dynamicznym, rockowym refrenie. Z kolei Upał przynosi bardziej popową, typową dla autorki, melodię z nutką melancholii, przez którą łezka może się w oku zakręcić. Płytę zamyka tytułowy REM, który wraz z utworem początkowym tworzy klamrę kompozycyjną. Charakteryzują się podobną, o ile nie taką samą, spokojną linią melodyczną wygrywaną na pianinie i kojącym wokalem.

Włączając REM po raz pierwszy, nie spodziewałam się, iż ta płyta aż tak mi się spodoba. Skończyło się na tym, iż jestem totalnie zauroczona głosem Natalii, jej muzyką i emocjonalnymi tekstami. Snute przez nią opowieści są różnorodne, przede wszystkim autentyczne, dzięki czemu podczas słuchania można utożsamić się z podmiotem lirycznym. REM zdecydowanie należy do udanych albumów i jest ciekawą propozycją muzyczną na wolny wieczór.


Fot. główna: @piotr_tarasiewicz
Idź do oryginalnego materiału