Napad – Makbet spotyka Sherlocka Holmesa / Recenzja

strefamusicart.pl 2 godzin temu
Zdjęcie: napad-recenzja-filmu-netflix-olaf-lubaszenkoj-jedrzej-hycnar


Napad to najnowsza polska produkcja, która dzisiaj, 16 października, trafiła na Netflixa. Opowiada historię Tadeusza Gadacza, zwolnionego policjanta, który dostaje szansę na odkupienie swoich win. Musi jednak w ciągu dwóch tygodni rozwiązać sprawę napadu na bank.

Film w reżyserii Michała Gazdy jest pozytywnym zaskoczeniem! Napad zasługuje na uznanie przede wszystkim za to, jak sprawnie połączono historię prawdziwej zbrodni, szekspirowskiego Makbeta i doylowskiego Sherlocka Holmesa.

Nie jest to kryminał, jakiego można by się spodziewać. Twórcy odwracają schemat typowej opowieści kryminalnej, od początku ujawniając, kto jest kim, aby następnie przeprowadzić widza do odpowiedzi “dlaczego?”. Dzięki narracji prowadzonej niejako “od tyłu” dostajemy zderzenie dwóch osobowości o tej samej cesze – upartości, która nigdy nie pozwala odpuścić.

Z jednej strony mamy Gadacza, który przez większość czasu wydaje się melancholijny i enigmatyczny, ale w rzeczywistości myśli dwa kroki do przodu i wie, skąd zaatakować, by osiągnąć cel. Nie boi się agresji i, jak przystało na starego policjanta rodem z PRLu, potrafi użyć siły. Czuć w nim nutkę holmesowskiej zaciętości i inteligencji, co świetnie oddał Olaf Lubaszenko, tworząc postać wielowymiarową, a jednocześnie tajemniczą. Widać, iż w pewien sposób rozumie chłopaka, którego ściga, i choć pragnie go ukarać, to jego własne, prywatne, ale ukryte dla widza doświadczenia każą mu w końcu podejść do tej sprawy delikatnie.

Olaf Lubaszenko jako Gadacz / fot. Netflix

Z drugiej strony mamy historię Kacpra Surmiaka, granego przez Jędrzeja Hycnara, rodem z Makbeta – zbrodnię wymuszoną przez przypadek i sytuację, krew na rękach, przerzucenie winy… Co najlepsze – świetnie wykorzystano w filmie motyw Makbeta i Banka! Natomiast użycia tematu przeznaczenia i próby ucieczki przed nim nie powstydziłby się sam Szekspir ani greccy dramaturdzy.

Jędrzej Hycnar, który wcielił się w Kacpra, czyli wariację na temat postaci Makbeta, budził u mnie obawy. Dotychczas był znany raczej z ról przystojnych i uroczych mężczyzn, zwykle pozytywnych. Uważam, iż najtrudniejsze dla aktora jest opanowanie roli poprzez oczy, ponieważ to one mogą zdradzić choćby najlepiej wykreowaną postać. Oczy Hycnara zawsze emanowały niesamowitą dobrocią, co zastanawiało mnie, jak się za nimi schowa, aby stworzyć realistyczny portret psychopaty i bandyty. Jednak już od pierwszych sekund udowadnia, iż jest świetnym aktorem, który zaskoczy nas jeszcze nie raz! W jego oczach nie widać nic poza szaleństwem, strachem i obłędem. Doskonale oddał narastającą w Kacprze psychozę oraz sposób, w jaki radzi sobie z usuwającym się gruntem pod nogami.

Razem z Lubaszenką stworzyli genialny duet, prezentując bohaterów na pierwszy rzut oka tak podobnych, a jednocześnie niezwykle różnych. Obie postacie są złożone i fascynujące, niczym puzzle, które chce się układać.

Na wyróżnienie zasługują również: Magdalena Boczarska, grająca prawdziwą służbistkę, stającą się lustrzanym odbiciem Gadacza w całkowicie nowym świecie; Wiktoria Gorodeckaja, czyli ambitna policjantka Ola, która niczym Watson zawsze była gotowa do pomocy i rozmowy; Krzysztof Dracz w roli mafiozy Szweda, ciekawie dopełniający obraz starego gliniarza; a także Łukasz Szczepanowski w roli Bartka Sawczuka i Stanisław Linowski w roli Marka Nowaka, którzy nie byli tylko tłem, ale doskonale uzupełnili Kacpra, tworząc swoje własne, wciągające historie.

Olaf Lubaszenko jako Gadacz i Jędrzej Hycnar jako Kacper Surmiak / fot. Netflix

Niestety, nie obyło się bez dwóch drobnych wad. Po pierwsze, sposób prezentowania ujęć… w pierwszej połowie filmu kolory są nieczyste – zimne barwy wydają się wyprane, a ciepłe zbyt intensywne i rażące. Po drugie, wiek trójki przyjaciół został przedstawiony niczym każdy nastolatek z amerykańskich seriali lub filmów z końca lat 90. czy początku roku 2000. Według filmu są oni dwudziestoletnimi chłopakami wchodzącymi dopiero co w życie, jednak mimo wszystko po każdym z nich widać, iż są trochę starsi. Skoro historia była luźno oparta na faktach, fabuła mogła zostać dostosowana do wieku aktorów, którzy jednak poradzili sobie fenomenalnie.

Napad to kawał dobrego kina, które zaskakuje i trzyma w napięciu. Znajdzie się tu coś zarówno dla fanów kryminałów, jak i mocnego psychologicznego stylu, który zapada w pamięć. Co najważniejsze, nie ma żadnych dłużyzn – wszystko ma tu swoje miejsce. Film jest przesiąknięty symboliką, podpowiedziami, metaforami i paralelami, które warto rozważyć przy kolejnych seansach. Z pewnością wrócę do analizy tego filmu, zwłaszcza do licznych odniesień liczbowych, które reżyser celowo rozsiał, by zostawić widzowi do odkrycia inny rodzaj śledztwa. Aż się prosi żeby złożone przez Gazdę puzzle rozłożyć na części pierwsze!

Autor: Joanna Tulo

Idź do oryginalnego materiału