Najzabawniejsze nazwy z Gwiezdnych Wojen w Gwiezdnych Wojnach

cyberfeed.pl 1 tydzień temu


Rozpoznajesz nazwę w stylu Gwiezdnych Wojen, gdy ją widzisz. Jest coś w rytmie i brzmieniu nazwy, co od razu sugeruje, iż mogłaby istnieć tylko w świecie Gwiezdnych Wojen. To połączenie niespodziewanego rzeczownika, po którym następuje garść losowo wybranych kafelków Scrabble. To minimalny wysiłek, aby stworzyć jajko wielkanocne z łatwo rozpoznawalnej frazy. (Patrzę na ciebie, On, Asty). Warunkiem wstępnym SW-AN jest to, iż fajnie się je wymawia: Jabba the Hutt to imię z Gwiezdnych Wojen, ale Max Rebo to imię z Gwiezdnych Wojen.

Gwiezdne Wojny: Outlaws ma swoją porcję nazw w stylu Gwiezdnych Wojen, takich jak Odrzutowiec Kordo, Sliro RubackLub Waka. Ale czy którykolwiek z nich jest bardzo Nazwa w stylu Star Wars? Prawie na pewno nie: Jest całe rozszerzone uniwersum nazw do wyboru.

Zanim zaczniemy, ustalmy dwie zasady znajdowania najbardziej gwiezdnowojennych nazw:

  1. Postać musi pojawić się na ekranie w pewnym momencie w oficjalnej własności — w kreskówce, serialu, filmie, komiksie lub grze wideo. Żadnych fanfików ani mało znanych podręczników zasad RPG. Nazwijmy to Zasada Glup Shitto.
  2. Musi być zabawnie to mówić. Nazywamy to zasadą Elana Sleazebaggano. Chociaż Elan Sleazebaggano pojawia się na ekranie w filmie Gwiezdne Wojny, jego imię jest głupie, leniwe i po prostu nie jest zabawne. Moglibyśmy to również nazwać Dziurkacz nożycowy Therm Zasada, ponieważ Pospiesz się.

Mając to na uwadze, oto nominacje Polygon do tytułu Najbardziej Gwiezdno-Dupkowatej Nazwy. Oczywiście, podzielcie się swoimi nominacjami poniżej.

Podczas gdy pozostali członkowie zespołu pałacowego/domowego Jabby — Max Rebo i Droopy McCool — mają imiona w stylu Gwiezdnych Wojen, wokalista Sy Snootles ich przebija. Nie chodzi tylko o aliterację, choć to pomaga. Nie chodzi choćby o to, iż jej nielogiczna twarz z trąbką i pulchnymi ustami jest niezaprzeczalnie pyskata (z drugą paszczą i chowanymi kłami lub bez nich). Chodzi o to, iż nie Posiadać być tak wybitnym. Sy Snoodles jest masywną, szarpiącą się marionetką w wersji z 1983 roku Powrót Jedii doczekała się pełnego remake’u CGI oraz występu solowego w Edycji Specjalnej w 1997 roku. Oznacza to, iż wiele osób zrobiło wszystko, abyśmy mogli być świadkami chwały imienia Sy Snootlesa, tak charakterystycznego dla Gwiezdnych Wojen. —Jeff Parkin

Obraz: Lucasfilm

„Plo Koon jest tak niedostępny z zewnątrz, wygląda tak dziwnie. […] Na jednym ze spotkań poświęconych naszej historii George [Lucas] powiedział, iż tylko osoba z chorym umysłem lubi Plo Koona.Wojny Klonów pisarz Henry Gilroy w podcaście Star Wars z 2019 r.

Podobnie jak Boba Fett przed nim, surowy, niebezpiecznie wyglądający drugoplanowy bohater, Mistrz Jedi Plo Koon, zyskał rzeszę zwolenników, mimo iż nie zrobił nic ważnego na ekranie, a potem umarł żenująco. Do grona tych oddanych zwolenników należy nikt inny, jak obecny mistrz Gwiezdnych Wojen, Dave Filoni, ma kostium Plo Koona, autograf aktora, model jego statku, replikę miecza świetlnego i popiersie jego głowy w biurze, a przebrany za Mistrza Jedi na premierę Zemsta Sithów. Prawdopodobnie nie ma na Ziemi nikogo bardziej Plo-mózgowego.

Dzięki kontroli Filoniego nad Wojny Klonów W serialu telewizyjnym mądry Jedi wielokrotnie pojawiał się na małym ekranie, dowodząc lojalnym batalionem żołnierzy-klonów i udzielając mądrych rad „Małej Ahsoce”. Przywiązanie Filoniego do Plo Koona jest powodem, dla którego było to całkowicie wiarygodne, gdy scenariusz MandalorianinFinał drugiego sezonu Plo Koon zastąpił Luke’a Skywalkerawięc cameo Marka Hamilla mogło pozostać tajemnicą. Ale co z nazwą? Cóż, to niezwykle Gwiezdne Wojny, z zabawnym trzyliterowym imieniem i nie tylko niejasno problematyczne nazwisko. Może Lucas miał rację. —Clayton Ashley

Nadal uważam Ponda Babę za punkt zwrotny w moim fandomie Gwiezdnych Wojen. Pisząc do dawno temu podobnego podsumowania, ale o postaciach z Gwiezdnych Wojen, które zasługiwały na spin-off, zażartowałem, iż facet z twarzą przypominającą tarantulę, któremu odcięto rękę w Nowa nadzieja naprawdę zasługiwał na większą uwagę i własną historię poboczną. Wtedy zacząłem się temu przyglądać i odkryłem, iż Ponda Baba nie tylko ma imię i gatunek (Aqualish), ale ostatecznie rozwinął obszerna historia w komiksach i opowiadaniach spin-off Star Wars. (To wszystko miało miejsce przed jego występem gościnnym w Łotr 1.)

To był moment, w którym w końcu zaakceptowałem, iż kanon Gwiezdnych Wojen znacznie mnie wyprzedził, iż nigdy go nie dogonię i tak naprawdę nie chciałem tego robić. Chęć traktowania każdej małej chwili dobrej historii jako niezwykle ważnej i gotowej do eksploracji i eksploatacji nie przyniosła nic dobrego uniwersum Gwiezdnych Wojen, a choćby usunięcie z kanonu ogromnej większości prac pisemnych nie pomogło. Ponda Baba nie musiał stać się złożonym, ostrym źródłem dramatu postaci. Ale ma świetne imię. Powiedz je, a zabrzmisz, jakbyś próbował płukać gardło ustami pełnymi kulek bawełny. —Tasha Robinson

Obraz: Lucasfilm

Keef Girgo nie jest prawdziwą postacią w uniwersum Gwiezdnych wojen — to fałszywe imię Cassian Andor przyjmuje w odcinku 7 Andor kiedy wpada w kłopoty prawne, bo znalazł się w złym miejscu o złej porze. Nazwa ma świetny styl Gwiezdnych Wojen — oba słowa są bardziej gardłowymi dźwiękami niż imionami — i jest nieskończenie zabawne, gdy się ją wymawia na głos. Ale najbardziej podoba mi się w niej to, iż jest to wymysł postaci we wszechświecie, która najwyraźniej kpi z tego, jak śmieszne są imiona, którymi jest stale otoczony.

Nazwa ta również sprawiła, iż ​​spontanicznie wybuchłem Historia West Side parodia, i rzadko opuszczała moją głowę od tamtej pory. Więc śpiewaj razem:

„Keef. Girgo. Keef! Girgo! Powiedz to głośno, a usłyszysz muzykę (cantina). Powiedz to cicho, a usłyszysz ryk (tauntauna). Keef Girgo! Nie mogę przestać mówić Keef Girgo!” —Pete Volk

Obraz: Dark Horse Comics

Zbierzcie się, dzieci, aby posłuchać legendy o Mistrzu Jedi Soon Baytsie. Dawno, dawno temu Sue Rostoni była redaktorką komiksów w Lucas Licensing, która była znana — lub przynajmniej znana pisarzowi Randy’emu Stradleyowi (obecnie wiceprezesowi ds. publikacji w Dark Horse Comics) — ze swojej pedantki, jeżeli chodzi o tytuły. Zauważyła, iż ​​nie może po prostu mówić o Yodzie lub Mace’u Windu, bez zmiany nazwy przez Rostoniego na „Mistrz Yoda” lub „Mistrz Windu”. A w przypadku miniserialu z 2000 r. Star Wars: Rada Jedi: Akty wojnywrzucił do scenariusza mały żart, żeby ją złapać na gorącym uczynku.

„Wprowadziłem zupełnie nieistotną trzeciorzędną postać Jedi o imieniu Soon Baytes” Stradley napisał na forach The Force.net w 2008 r., „mając nadzieję, iż przejrzy scenariusz, natrafi na postać i zmieni ją na „Mistrz Baytes”, a ja będę mogła powiedzieć „mam cię!”, a następnie zmienić imię postaci na coś bardziej odpowiedniego”.

Mistrzu Baytsie, widzisz. (Jeśli nie, spróbuj powiedzieć to na głos.) Niestety, Rostoni tego nie zauważyła (w poście na forum z 2005 r. wyjaśniła, iż ​​ktoś inny niż ona edytował ten konkretny scenariusz), Stradley nigdy nie miał okazji go edytować, trafił do druku (z pisownią „Bayts”) i teraz jest kanonem. Późniejsze wzmianki o Baytsie były niezwykle nieistotne (co jest zrozumiałe), ale dzięki cichym wysiłkom scenarzystów Gwiezdnych wojen, takich jak Haden Blackman I Abel G. Peñalegenda Mistrza Baytsa żyje nadal. —Susana Polo

Hammerhead. Walrus Man. Prune Face. Squid Head. Wczesne zasady nadawania nazw postaciom w Gwiezdnych Wojnach, dostarczane za pośrednictwem kart kolekcjonerskich Topps i figurek akcji Kenner, nie do końca pasowały do ​​schematu współczesnych nazw w Gwiezdnych Wojnach. Zanim biedne dusze w Lucasfilm były zmuszone do katalogowania i nadawania unikalnych nazw wszystkim gatunkom obcych i postaciom na ekranie, mieliśmy takich facetów jak Yak Face i Snaggletooth. Dzisiaj od czasu do czasu zdarzają się rzadkie wyjątki w tym stylu, jak Two Tubes, facet (no cóż, para z Chłopaki) którego tożsamość wynika z jego aparatu oddechowego.

Dlatego kocham MandalorianinDoktor Mandible, powrót do dzikiego zachodu galaktyki Gwiezdnych Wojen, kiedy to cecha fizyczna dziwaka-obcego stanowiła połowę jego imienia. Wiemy dwie rzeczy o Doktorze Mandible: jest lekarzem i jest gigantyczną mrówką. (Cóż, trzy rzeczy: najwyraźniej lubi grę karcianą sabacc.)

Mandalorianin dał nam wszystko, co naprawdę musieliśmy wiedzieć o Doktorze Mandible. Nie ma potrzeby kontynuacji, wyjaśnienia historii ani Z pewnego punktu widzenia opowiadanie. Ten człowiek-mrówka, który otrzymał doktorat, istnieje w Gwiezdnych Wojnach. Nie muszę choćby wiedzieć, jakim jest lekarzem. Jest po prostu… Doktorem Mandible. —Michael McWhertor

Zdjęcie: Lucasfilm Ltd.

Kontynuując trend imion, które w rzeczywistości są po prostu przymiotnikami (patrzę na ciebie, Savage Oppress), Salacious B. Crumb to chichoczący pupil/towarzysz Jabby the Hutta, którego po raz pierwszy spotkaliśmy w Powrót JediMa może w sumie pięć minut czasu ekranowego, spędzonego głównie na śmiechu z nieszczęścia ofiar Jabby.

Oficjalnie Salacious B. Crumb jest małpojaszczurką z Kowaki. Choć pojawia się tylko w kilku scenach, to jest film George’a Lucasa, więc potrzebował imienia. jeżeli legendzie trzeba wierzyć, Powrót Jedi lalkarz (i ewentualny Szalony Bóg dyrektor) Phil Tippett był jedną z osób, którym powierzono to zadanie. Kilka piw później bełkotał słowo „sznurowadła”, próbując zawiązać buty. Podczas gdy Lucas początkowo odrzucił nazwę, zmienił ją na „Salacious” i dodał „Crumb” jako hołd dla podziemnego artysty komiksowego Roberta Crumba.

Salacious został ożywiony przez rzeźbiarza Tony’ego McVeya, który nadał dziwnemu zwierzęciu połączenie futra, skórzastej skóry, paciorkowatych oczu i dzioba, który ostatecznie wydziobał oczy C-3PO. Podczas gdy mały gremlin ostatecznie spotkał przedwczesny koniec, jego przejmujący śmiech, psotne zachowanie i imię w stylu Gwiezdnych Wojen uczyniły go jednym z najbardziej pamiętnych stworzeń oryginalnej trylogii. —Alicja Jovanee

Żadne imię na tej liście nie jest tak zabawne do wymówienia jak imię gubernatora Naboo z Gwiezdne Wojny: Część I — Mroczne Widmo. To idealne połączenie mocnego imienia, które jest szybkie do wymówienia, i nazwiska, które po trzech literach zamienia się w absolutny bełkot. Co ważniejsze, jest to nazwisko, które jest co najmniej o dwie sylaby krótsze, niż powinno być, co jest również kluczowym elementem świetnych nazw w stylu Gwiezdnych Wojen. Wypowiedzenie „Sio Bibble” jest jak wejście po schodach, tylko po to, by stopnie zniknęły w połowie drogi, a ty spadłeś do Wielkiego Kanionu. To nagły, stromy spadek, który sprawia, iż ​​brzmisz jak artysta wodewilowy, który został ściągnięty ze sceny w połowie obraźliwej pracy tłumu. Innymi słowy, jest to piękne i idealnie w stylu Gwiezdnych Wojen. —Austen Goslin

Zdjęcie: Jonathan Olley/Lucasfilm

Kocham Babu Frik. Jest jak łysiejący Mogwai z dyplomem inżyniera. Pojawia się na około dwie minuty w sumie Gwiezdne Wojny: Skywalker. Odrodzenieco jest również moimi dwoma ulubionymi minutami w całym filmie. Uwielbiam jego bełkotliwe, obce gadanie dziecinne; uwielbiam jego delikatne wąsy i brwi; uwielbiam jego maleńkie narzędzia spawalnicze i maleńkie okulary spawalnicze. Najbardziej ze wszystkiego uwielbiam jego imię, które właśnie zaczęłam wypowiadać na głos najbardziej nosowym głosem, jaki tylko mogłam, pisząc ten akapit.

Babu Frik to po prostu dziwny mały facet w serii science fiction, częściowo znanej z dumnego rodowodu dziwnych małych facetów. Z pewnością nie jest najdziwniejszy, ani choćby najmniejszy. Ale wiesz co? On jest Mój dziwny mały facet! Uwielbiam go. Nie tylko to, ale uwielbiam sposób, w jaki wymawia swoje imię. Ba-bu Fre-ek. Jakbyś źle wymawiał „uwu” i słowo „freak” razem z małym „B” na początku. To po prostu mały facet w wielkim, dzikim świecie, wykorzystujący swoje umiejętności jako droidsmith, aby zarobić na życie, podczas gdy jest również gotowy latać na siedzeniu pasażera myśliwca gwiezdnego przeciwko Najwyższemu Porządkowi. Mając to wszystko na uwadze, dlaczego miałbyś go nie kochać?! —Toussaint Egan



Source link

Idź do oryginalnego materiału