Najpierw postarzałam się, teraz jeszcze choruję! Dość, składam pozew o rozwód! — krzyknął mąż, trzaskając drzwiami.

twojacena.pl 1 tydzień temu

„Najpierw się zestarzała, a teraz jeszcze zachorowała! Koniec, biorę rozwód!” – rzucił mąż, ze złością zatrzaskując drzwi. Nie miał pojęcia, jak bardzo się mylił…

Krystyna siedziała przy kuchennym stole, ściskając telefon w dłoniach. Głos po drugiej stronie przekazał jej wiadomość tak niespodziewaną, iż przez chwilę świat przestał istnieć. Myśli wirowały chaotycznie, ale żadna nie układała się w jasny plan działania.

Co teraz? To pytanie rozbijało się w jej wnętrzu, ale odpowiedź nie przychodziła. Dzielić się swoimi troskami z kimkolwiek nie zamierzała – dawno zrozumiała, iż ludzie rzadko szczerze cieszą się cudzym szczęściem, a w nieszczęściu okazują jeszcze mniej współczucia. Słowa to jedno, ale co kryje się w sercu, tego nikt nie zgadnie.
Kiedyś mogła zwierzyć się rodzicom. Byli jej oparciem. Teraz ich zabrakło, a Krystyna potrzebowała ich bardziej niż kiedykolwiek. Mąż? Niegdyś mu ufała, ale w ostatnich miesiącach zauważyła, jak stał się chłodniejszy. Coraz częściej rzucał dwuznaczne uwagi o wieku, żartował, iż jesień życia przyszła za wcześnie. Raz przytoczył artykuł o tym, iż kobiety starzeją się szybciej, innym razem zarzucił, iż przestała dbać o siebie.

Ale Krystyna nie widziała w sobie zmian. Wciąż chodziła do fryzjera, sama robiła manicure po nieudanej wizycie w salonie, wybierała eleganckie ubrania. Owszem, lata odcisnęły piętno, ale przecież on też nie był już młody. Inne pary w ich wieku trzymały się za ręce, śmiały się, snuły plany. A Krystyna coraz częściej zostawała sama – mąż „zostawał w pracy”, a ona doskonale wiedziała, iż te „nadgodziny” miały inne wytłumaczenie.

Nie chciała też martwić dzieci. Córka niedawno wyszła za mąż, oczekiwała dziecka, a syn studiował w innym mieście. Postanowiła ich nie obciążać swoimi sprawami. Ale jedno było pewne – musiała porozmawiać z mężem. Niech powie wprost, czy wciąż jest tym człowiekiem, w którym się niegdyś zakochała.

Wieczorem przywitała Marka z pracy poważnym spojrzeniem.
„Coś się stało?” – zdziwił się, widząc jej minę.

„Tak” – Krystyna wzięła głęboki oddech, dobierając słowa. „Dostałam niepomyślną diagnozę. Powiedz… jeżeli będę potrzebować pomocy, zostaniesz przy mnie?”

Marek zmieszał się.
„Jaka diagnoza?”
„To nieważne” – odparła. „Ważne, czy będziesz przy mnie, gdy będzie ciężko?”

Mąż westchnął, przetarł dłonią twarz i opadł na fotel.
„Krysia, rozumiesz… Sam dałaś mi pretekst. Od dawna chciałem o tym mówić, ale zwlekałem. Więc… odchodzę. Za gwałtownie się postarzałaś, a teraz jeszcze choroba… Wybacz, ale nie zamierzam być twoim opiekunem. Mam jeszcze całe życie przed sobą, a tu… same problemy. I jest ktoś inny. Dasz radę, zawsze sobie radziłaś.”

Szybko wstał, poszedł do sypialni, spakował rzeczy.
„Resztę zabiorę później. Lec się. Nie miej do mnie pretensji.”

Drzwi zatrzasknęły się, a Krystyna została sama. Nie płakała. Tylko zmęczona uśmiechnęła się: „No właśnie.”

Minęło kilka dni. Krystyna siedziała przy oknie, zastanawiając się, co dalej. Zadzwonił telefon. Na wyświetlaczu migał numer syna.

„Mamo, jesteś w domu?” – rozradowany spytał Jakub.
„Tak, oczywiście. Kiedy przyjedziesz?”
„O to niespodzianka! Wysyłają mnie na praktyki do naszego miasta! Wyobrażasz sobie?”

Krystyna roześmiała się.
„To dopiero prezent!”

Po raz pierwszy od dawna poczuła ulgę.
W tydzień później Jakub był już w domu. Tego samego wieczoru Krystyna postanowiła z nim porozmawiać.

„Kubuś, dowiedziałam się czegoś ważnego…” – zaczęła. „Dzwonił notariusz. Wyobraź sobie, okazało się, iż nie byłam biologicznym dzieckiem moich rodziców. Prawdziwa matka porzuciła mnie jako niemowlę i wyjechała za granicę z bogatym mężczyzną. Niedawno owdowiała, wynajęła detektywa, żeby mnie odnaleźć. Ale… zginęła w katastrofie lotniczej. Teraz proponują mi spadek.”

Jakub zagwizdał.
„No bez jaj! A ty się wahasz?”
„Tak. Nie wiem, jak mam to przyjąć. Ona mnie odrzuciła, a ja mam korzystać z jej majątku?”
„Mamo, ale jeżeli odmówisz, wszystko trafi w nieznane ręce. A tak… będziesz zabezpieczona.”

„Masz rację. Ale nie wiem, od czego zacząć. Nie znam języka, nie mam paszportu…”
„Damy radę” – stanowczo powiedział Jakub. „Znajdę jurystę, który pomoże.”

Kilka dni później Krystyna stała na trapie samolotu w obcym kraju. Towarzyszył jej Wiktor, doświadczony prawnik, który znał każdy szczegół sprawy. Okazał się nie tylko fachowcem, ale i interesującym człowiekiem.

„Krystyno, przyznam, iż nie od razu zgodziłem się na tę pracę. Ale coś podpowiedziało mi, iż nasze spotkanie będzie ważne” – wyznał.
Uśmiechnęła się.

Dopełnili formalności, ale sprzedaż nieruchomości zajęła czas. Wiktor pokazywał jej miasto, oprowadzał po zabytkach. Stopniowo Krystyna zdała sobie sprawę, iż po latach po raz pierwszy czuje się… szczęśliwa.

Gdy wszystko było załatwione, Wiktor odprowadził ją na lotnisko.
„Krystyno, szczerze mówiąc, będzie mi smutno bez ciebie. Dawno nie spotkałem kogoś, z kim rozmawia się tak naturalnie.”
„Więc przyjedź kiedyś w odwiedziny” – powiedziała cicho.
„Na pewno” – uśmiechnął się.

Po powrocie Krystyna sprawiedliwie podzieliła pieniądze: kupiła Jakubowi mieszkanie, córce założyła konto, a część odłożyła.

O mężu nie myślała. Aż pewnego dnia zadzwonił telefon. W drzwiach stał Marek. Pijany, zaniedbany.
„Krysia… Weź mnie z powrotem” – wybełkotał.
„Idź sobie.”
„Komu ty tak naprawdę jesteś potrzebna?” – prychnął.

Wtedy z windy wyszedł Wiktor, trzymając bukiet.
„Dobry wieczór, Krystyno” – powiedział.
Marek zbladł.
„Idź” – powtórzyła Krystyna. „Nie mamy o czym rozmawiać.”
Zamknęła drzwi.

Minęły dwa lata. Krystyna została babcią. Wiktor oświadczył się, a ona przyjęła.

Ale pewPewnego dnia odebrała telefon ze szpitala: Marek miał udar i prosił, by go odwiedzić – ale tym razem Krystyna uśmiechnęła się, spojrzała na Wiktora i odłożyła słuchownik, bo zrozumiała, iż dobrocią nie jest dawanie szans, ale wybór własnego szczęścia.

Idź do oryginalnego materiału