Najazd laureatów

kulturaupodstaw.pl 1 godzina temu
Zdjęcie: fot. B. Seifert


Ilu Polaków, tylu znawców muzyki Fryderyka Chopina. Raz na pięć lat każdy ma swoje zdanie. W tym roku dość uważnie śledziłem relacje telewizyjne konkursu i także miałem swoich faworytów i faworytki. Na mojej krótkiej liście znalazły się dwie panie: jedna bardzo młoda – jeszcze nastolatka, i dojrzała kobieta. Obie znalazły się poza strefą medalową. Podobnie jak u większości wypowiadających się na ten temat, moje wyobrażenie o tym, kto powinien stanąć na podium, różni się od rzeczywistości. Mając świadomość, iż nie ode mnie to zależy, przyjmuję wyroki konkursowego areopagu.

Medaliści

Jako pierwsi na estradzie Filharmonii Poznańskiej stanęli Kevin Chen – srebrny medalista, a po nim laureat złotego medalu Eric Lu. Obu przyglądałem się uważnie podczas konkursu, podobały mi się niektóre ich występy, ale inni byli dla mnie bardziej interesujący i intrygujący. Z niepokojem przyglądałem się, jak znikają w kolejnych etapach. Ostatecznie zostało jedenaścioro. Wszyscy laureaci XIX Międzynarodowego Konkursu Pianistycznego im. Fryderyka Chopina – podobnie jak wielu odrzuconych – to bardzo dobrzy pianiści.

Po koncercie dwóch medalistów w Auli Uniwersyteckiej utwierdziłem się w swoich intuicjach. Słuchając ich na żywo, przekonałem się, iż Eric Lu jest nie tylko introwertykiem, ale przede wszystkim dojrzałym muzykiem, który etap ścigania się ma już za sobą. On na estradzie „robi muzykę”, jak mówił mój nieżyjący przyjaciel kompozytor.

Koncert Specjalny, fot B. Seifert

Przykuł moją uwagę od pierwszego dźwięku (tym razem grał na steinwayu, a nie fazioli). Zachwycił przestrzennością i wyczuciem czasu. W Larghetto zaczarował, momenty były wręcz magiczne. Natomiast w III części niepotrzebnie przyspieszał.

Kevin Chen to rewers Lu: młodzieniaszek, głodny grania, szybki i zwinny… Na konkursach mówi się o takich „wymiatacz”. Nie zachwycił mnie Walcem Es-dur, op. 13, który był zagoniony. Nie wyobrażam sobie, aby bywalcy francuskich salonów chcieli w takim rytmie tańczyć. Poza olśniewającą techniką zabrakło mi w tym wykonaniu finezji i wyrafinowania. Dość obojętnie wysłuchałem jego interpretacji Poloneza As-dur, op. 53. Za to ucztą były Etiudy op. 10. Tutaj olśniewająca wirtuozeria, umiejętność kreowania barwy, spotkały się z emocjami. I przypomniał mi się jego występ konkursowy.

Nie mogłem uczestniczyć w koncercie „Ulubieńcy konkursowej publiczności”, który zorganizowała w ekspresowym tempie Filharmonia Poznańska. Wzięli w nim udział Tianyao Lyu, zdobywczyni czwartej nagrody, i David Khrikuli, który jako finalista nie otrzymał żadnej nagrody. Ale…

U siebie

Tianyao Lyu wystąpiła kilka dni później w Auli Nova – można powiedzieć – u siebie, czyli w Akademii Muzycznej im. I.J. Paderewskiego, w której studiuje u profesor Katarzyny Popowej-Zydroń. Młoda artystka na każdym kroku podkreśla, iż traktuje Akademię Muzyczną w Poznaniu jako swój dom muzyczny i nie zamierza rezygnować z współpracy ze swoją mentorką.

Trudno po takim sukcesie wystąpić przed najbardziej wymagającą publicznością: profesorami, koleżankami i kolegami, ale Tianyao – w kuluarach Konkursu Chopinowskiego w Warszawie nazywana często Marysią – z pewnym niepokojem i zdziwieniem najpierw wyjrzała zza drzwi: „czy te oklaski to dla mnie?”.

Rozpoczęła od Preludium Des-dur op. 28 nr 15, które wbrew kompozytorowi często nazywane jest „deszczowym”. Deszcz bywa czasami – zwłaszcza na początku – przyjemny, czasami choćby ciepły, i tak zaczęła bohaterka wieczoru. Jej interpretacja skojarzyła mi się w pierwszej kolejności z wierszem Leopolda Staffa „Deszcz jesienny”, ale po przejściu z tonacji Des-dur w cis-moll spokój zamienił się w niepokój, jasność ustąpiła ciemności. Tianyao Lyu niczym malarka operowała tymi biegunowymi barwami.

Koncert Specjalny, fot B. Seifert

W Sonacie b-moll op. 35 pianistka zaprezentowała się jako opowiadaczka historii. Niektórzy badacze twórczości Chopina nazywają ten utwór dramatem, którego kulminacyjnym momentem jest część III – „Marsz żałobny”. Tianyao zachowując reguły dramatu, pozwala sobie opowiedzieć go po swojemu: z wyczuciem czasu, niespiesznie, czym jeszcze bardziej wzmaga jego niesamowitość i zaciekawienie: co dalej?

Przed przerwą Tianyao odsłoniła kolejną twarz – liryczną. „Wyśpiewała” Berceuse Des-dur op. 57 niczym kołysankę zapamiętaną z dzieciństwa. W drugiej części recitalu zdawała się „tańczyć” Mazurki z op. 59. Pamiętam, iż podczas warszawskiego konkursu artystka wspomniała, jak uczyła się tańczyć polskie tańce. I to słychać. Taneczne rytmy dopełniło Rondo Es-dur op. 16.

Z tanecznego salonu przenieśliśmy się do opery. Słuchając Wariacji B-dur op. 2 („Là ci darem la mano”), miałem przed oczami scenę z udziałem Don Giovanniego i Zerliny, a nie tylko pianistkę przy fortepianie. Może Tianyao Lyu wyobrażała sobie, iż jest bohaterką opery Mozarta, naiwną i młodą dziewczyną. A może Wariacje B-dur są jej bliskie, bo Chopin, kiedy pisał, też był studentem? Ale przecież to młodzieńcze dzieło kompozytora jest nasycone emocjami bohaterów opery i Tianyao je wydobyła.

Bis Tianyao Lyu przekształciła adekwatnie w trzecią część recitalu. Wprawiła tym samym publiczność w euforyczny nastrój. Mnie oczarowała bez reszty Walcem Es-dur op. 18, tym samym, którym przykuła moją uwagę podczas transmisji z Konkursu Chopinowskiego w Warszawie. Słuchając jej interpretacji, w wyobraźni przeniosłem się do francuskiego salonu, gdzie obowiązują: lekkość i finezja, flirt miesza się zabawą, a mgiełka tajemnicy osnuwa bawiących się młodych ludzi.

Troje finalistów

Każdy inny: introwertyczny Eric Lu, wirtuozowski Kevin Chen i Tianyao Lyu, której trudno odmówić wirtuozerii. Ona jednak wchodzi w głąb dzieła, szuka własnego, osobistego do niego klucza. Potrafi opowiadać historie, ma wyczucie dramaturgii, bawi tanecznością i ujmuje liryzmem. Najmłodsza z tej trójki, ale najbardziej przekonująca i najbardziej prawdziwa.

Eric Lu, Kevin Chen, Orkiestra Filharmonii Poznańskiej pod dyrekcją Łukasza Borowicza, Aula Uniwersytecka, 27 października 2025

Tianyao Lyu, recital, Aula Nova, 9 listopada 2025

Idź do oryginalnego materiału