Gdy pracownicy i goście prowincjonalnej japońskiej gospody wpadają w pętlę czasową, tylko kooperacja może wybawić ich z tarapatów.
Fujiya w malowniczym miasteczku Kibune to jeden z wielu położonych w górach na północ od Kioto ryokanów – tradycyjnych japońskich gospód oferujących gościom wyżywienie, nocleg oraz łaźnie. Pozornie nie dzieje się tu nic szczególnego: kelnerzy i kelnerki witają i żegnają kolejnych gości, podają potrawy i sprzątają ze stołów, dwaj mężczyźni raczą się okayu i sake, pisarz usiłuje dokończyć swoją powieść, a amator łaźni korzysta z uroków furo. W czasie krótkiej przerwy młoda kelnerka Mikoto wychodzi nad rzekę, a potem pomaga w sprzątaniu jednego z pomieszczeń. Dwie minuty później dziewczyna znów jest nad rzeką, ale gdy wraca do gospody, pokój, który zaczęła sprzątać, znów jest w nieładzie. Sytuacja powtarza się po upływie kolejnych dwóch minut; gwałtownie wychodzi na jaw, iż Mikoto oraz inni pracownicy i goście Fujiyi wpadli w osobliwą pętlę czasową. Wszyscy muszą opanować nerwy i zacząć współpracować, żeby rozwiązać zagadkę anomalii i wydostać się z pułapki.
Nad rzeką bez końca (jap. Ribā, nagarenaide yo, czyli Nie płyń, rzeko) to drugi pełnometrażowy film Junty Yamaguchiego i swego rodzaju sequel jego filmu Dorosute no hate de bokura (2020), w którym właściciel kawiarni odkrywa, iż monitor jego komputera ukazuje to, co wydarzy się za dwie minuty. Obydwa filmy łączy też postać scenarzysty (Makoto Ueda) i obsada (m.in. Masashi Suwa, Riko Fujitani i Kazunari Tosa). Twórcy przyznali, iż motyw pętli czasowej pozwolił im na kręcenie niskobudżetowego filmu o fantastycznonaukowej podstawie bez potrzeby stosowania kosztownych efektów specjalnych, a także na „spojrzenie na życie z różnych perspektyw”. W rzeczy samej film Yamaguchiego opiera się przede wszystkim na precyzyjnym scenariuszu i aktorstwie – i choć Nad rzeką bez końca nie epatuje technologicznymi trikami, to jednak jego realizacja może imponować: każdą z dwuminutowych sekwencji ukazujących kolejne pętle nakręcono w jednym ujęciu.
Bodaj najsłynniejszym filmem o pętli czasowej pozostaje Dzień Świstaka (1993) Harolda Ramisa – komedia, która pod pozorami zgrywy przemycała ważkie kwestie etyczne i filozoficzne. Nad rzeką bez końca to utwór stworzony w podobnym duchu: jednocześnie zabawny i skłaniający do refleksji. Pętla czasowa jest tu tylko pretekstem do obserwacji ludzkich postaw i zachowań w nietypowych okolicznościach. Niektórzy wpadają więc w panikę, inni zachowują zimną krew, próbując dociekać przyczyn i szukać rozwiązań. Czasami między jednymi a drugimi dochodzi do kłótni i rękoczynów, ale ponieważ akcja filmu toczy się w Japonii, więźniowie pętli czasowej zaczynają współpracować, bo wiedzą, iż tylko w ten sposób mają szansę na wyrwanie się z błędnego koła czasu (mowa wszak o kraju, w którego odbudowaniu po niszczycielskim tsunami z 2011 roku uczestniczyło niemal całe społeczeństwo, w tym członkowie yakuzy; czy ktoś wyobraża sobie podobną akcję u nas?).
Pomimo fantastycznej otoczki Nad rzeką bez końca prezentuje zatem bardzo realistyczny rysunek psychologiczny ludzkich sylwetek i sposobów postępowania w kryzysowych sytuacjach. Ale chyba nie tylko o tego rodzaju wiarygodność chodziło Yamaguchiemu. Jego film wydaje się pochwałą japońskiej tradycji, którą symbolizuje m.in. ryokan Fujiya. Japończycy mają długą i bogatą tradycję hotelarską, to właśnie tam znajduje się najstarszy na świecie działający hotel – założony w 705 roku Nishiyama Onsen Keiunkan. Jest to kraj, który na przekór postępującej globalizacji i sekularyzacji świata robi, co w jego mocy, aby zachować swą niepowtarzalną kulturę, wartości i tożsamość, także religijną (w Japonii panuje wolność wyznania i choć większość Japończyków utrzymuje, iż nie jest religijna, blisko 70% populacji deklaruje wierność rytuałom shintō i buddyzmu). Europejczycy dziś mogą tylko pozazdrościć Japończykom tej konsekwencji w ochronie własnej cywilizacji.