Ten kredyt zaufania sięga początku lat 80., kiedy na zdominowanej przez syntezatorowe brzmienia brytyjskiej scenie pojawił się zespół The Smiths, założony przez Morrisseya (podpisującego się jedynie nazwiskiem – imienia Steven szczerze nie znosił) i nastoletniego wirtuoza gitary Johnny’ego Marra. Połączyła ich z jednej strony fascynacja glamową odsłoną rocka lat 70. – grupami takimi jak T. Rex, Roxy Music czy New York Dolls (sam Morrissey był założycielem brytyjskiego fanklubu tego zespołu). Z drugiej – miłość do brzmień studia Motown i dziewczęcych popowych grup z lat 60. Do tego doszły teksty, którym patronowali klasycy brytyjskiej literatury, na czele z Oscarem Wilde’em („Życie to coś więcej niż książki. Ale nie dużo więcej” – śpiewał Morrissey). Efektem był zespół, który na nowo definiował ramy muzyki gitarowej i stanowił inspirację dla całej późniejszej sceny indie – od britpopowej rewolucji lat 90. po gitarowy renesans początków XXI w.
Za warstwę muzyczną odpowiadał Marr. Morrissey chętnie wszedł w rolę trybuna codzienności.