Moje urodziny: niespodziewane słowa i rodzinne chwile

newsempire24.com 3 tygodni temu

Moje urodziny w tym roku pozostawiły we mnie dziwny posmak. Zwykle ten dzień kojarzy mi się z ciepłem, euforią i poczuciem, iż wokół gromadzą się najblisze osoby. Zawsze wyczekuję go z niecierpliwością, marząc o przytulnych spotkaniach, śmiechu i serdecznych życzeniach. Tym razem jednak jedno zdanie, rzucone przez moją teściową, Elżbietę Janowską, sprawiło, iż poczułam się niezręcznie i zaczęłam się zastanawiać, jak słowa mogą zranić, choćby gdy padają z najlepszymi intencjami.

Elżbieta przyjechała do nas, jak zawsze, z uśmiechem i szczerymi życzeniami. Przytuliła mnie, wręczyła mały prezent i zaczęła opowiadać, jak cieszy się, iż wszyscy jesteśmy razem. ale potem, patrząc na moje dzieci — Zosię i Jacka — powiedziała z lekkim przekąsem: „No cóż, dzieci jak zwykle z pustymi rękami. Ale, jak to mówię, najważniejsze to zdrowie, resztę i tak macie.” Te słowa, rzucone niby żartobliwie, jakoś mnie ukłuły. Poczułam, jakby moje dzieci, które wychowałam z miłością i troską, zostały pokazane w złym świetle. Jakby ich przyjście bez prezentów było czymś, za co powinny przepraszać.

Zosia i Jacek oczywiście nie byli obojętni na święto. Przyjechali rano, pomogli nakryć do stołu, a Jacek choćby uparł się, żebym po kolacji nie sprzątała — sam się tym zajął. Zosia, jak zwykle, była duszą towarzystwa — snuła zabawne opowieści, żartowała i tworzyła tę właśnie atmosferę, za którą tak uwielbiam rodzinne spotkania. Ich obecność była dla mnie najcenniejszym prezentem, dlatego nie rozumiałam, dlaczego Elżbieta skupiła się na tym, iż „nic nie przynieśli”. Czy chodzi o rzeczy materialne? Czy nie ważniejsze jest to, iż razem spędziliśmy czas, śmialiśmy się i dzieliliśmy ciepłem?

Wiedziałam, iż nie powinnam się na tych słowach zawieszać, ale nie dawały mi spokoju. W pewnym momencie choćby zauważyłam się na próbach usprawiedliwiania dzieci przed samą sobą. Zosia niedawno wprowadziła się do nowego mieszkania i teraz urządza je, oszczędzając, by szybciej skończyć remont. Jacek zaś jest pochłonięty pracą — awansował i teraz niemal mieszka w biurze, żeby udowodnić, iż był to adekwatny wybór. Oboje mają własne sprawy, własne troski, a ja jestem dumna, jacy są samodzielni i ambitni. Więc dlaczego słowa teściowej tak mnie dotknęły?

Myślę, iż chodzi nie tylko o nie, ale też o to, jak postrzegam swoją rolę matki. Zawsze starałam się uczyć dzieci, iż wartość człowieka nie mierzy się tym, co może dać, ale tym, jak traktuje innych. Mimo to, gdy ktoś — choćby żartem — sugeruje, iż moje dzieci „nie spełniają” czyichś oczekiwań, mimowolnie zaczynam wątpić. Może gdzieś zawiniłam? Może powinnam była więcej rozmawiać z nimi o tradycjach czy upominkach? Ale potem przypominam sobie, jak Zosia przytuliła mnie przed wyjściem, mówiąc: „Mamo, jesteś najlepsza”, a Jacek obiecał, iż w weekend przyjedzie pomóc w ogrodzie. I wątpliwości giną.

A tak w ogóle, w poniedziałek Zosia do mnie wpadła. Przywiozła kilka drobiazgów do domu, które — jak twierdziła — „po prostu musiała mi pokazać”. Piłyśmy herbatę, gawędziłyśmy o jej planach i o tym, jak chce urządzić przyjęcie, gdy już skończy remont. Te chwile — tak proste, a tak cenne — przypomniały mi, iż rodzina to nie drogie prezenty ani wielkie gesty. To obecność, szczerość, świadomość, iż zawsze mamy siebie.

Elżbieta na pewno nie chciała mnie urazić. Należy do innego pokolenia, gdzie prezenty miały może większe znaczenie. Wiem, iż jej słowa były raczej nawykiem niż prawdziwym wyrzutem. Mimo to postanowiłam, iż następnym razem porozmawiam z nią o tym — delikatnie, by nie urazić, ale szczerze. Bo moje dzieci to moja duma i chcę, by wszyscy widzieli je takimi, jakimi ja je widzę: troskliwe, szczere i kochające.

Ten dzień stał się nie tylko powodem do radości, ale i momentem refleksji. Zrozumiałam, iż choćby najbliżsi mogą czasem niechcący zranić, ale nie warto chować urazy. Trzeba rozmawiać, dzielić się uczuciami i szukać porozumienia. I po raz kolejny utwierdziłam się w przekonaniu, iż moja rodzina to mój największy skarb. Żaden prezent nie zastąpi ciepła, którym się codziennie obdarzamy.

Idź do oryginalnego materiału