Moja mama, Anna, zawsze stała po stronie mojego ojczyma Marka. Pewnego dnia nie wytrzymałam i postanowiłam położyć kres temu zamieszaniu.
Od lat mieszkałam z mamą i moją młodszą siostrą Jagodą. Babcia Halina, mieszkająca niedaleko, często nas odwiedzała. Nie pamiętam nic o ojcu, ale o tacie Jagody już mam kilka wspomnień.
Na początku Marek był miły, a potem, jakbyśmy go nie było, zapomniano o mnie. Ojczym nie raz podnosił rękę przeciwko mnie. Płakałam w duchu, nie chcąc obciążać mamy. Dopóki pewnego dnia nie przyłapała go na oczy, jak mnie traktuje.
Doszło do kłótni między mamą a tym człowiekiem i od tej chwili zniknął z naszego życia na dobre. Od tego momentu zostaliśmy we trójkę i żyliśmy szczęśliwie. Babcia często opiekowała się Jagodą. Po ukończeniu liceum postanowiłam studiować w Warszawie, choć marzyłam o zagranicy. Nie mogłam jednak zostawić rodziny.
Pewnego dnia mama zaproponowała, byśmy sprzedali dwa mieszkania nasze i babci i kupili trzypokojowy lokal, żebyśmy mogli mieszkać razem i mieli wystarczająco miejsca. Zgodziłyśmy się. Wprowadziliśmy się do nowego mieszkania: ja miałam własny pokój, Jagoda z babcią w drugim, a mama w trzecim. Wszyscy cieszyli się nowym startem.
Tam mama poznała sąsiada, pana Józefa, który miał tyle lat co ona i już był po rozwodzie. Od tej chwili zaczynał jej poświęcać uwagę, a ona rozkwitała jak wiosenny magnolia.
Później mama przywiozła do nas wujka Rafała. Ten postanowił wynająć swoje mieszkanie i wprowadzić się z nami. Wszystko wydawało się w porządku przynajmniej tak myślałam. niedługo jednak zaczął nas obrażać, zwłaszcza mnie. Często spieraliśmy się, a mama zawsze stała po jego stronie.
Czułam się nieswojo, więc postanowiłam przenieść się do Krakowa na studia. Mamę to nie zmartwiło wydało się jej ulgą, iż nie musi wybierać między mną a wujkiem Rafałem. Ja jednak nie czułam się lepiej. Jakże można wymienić własne dziecko na innego mężczyznę?
Tak skończyła się nasza mała rodzinna komedia, z nutą ironii i odrobiną polskiego luzu.










