Od dłuższego czasu moja mama, Elżbieta, zupełnie nie interesuje się pomocą przy swoich wnukach. A ja – sama z dwójką maluchów – zaczynam powoli tracić siły. Potrzebuję wsparcia, choćby chwilowego odciążenia. Ale mama najwyraźniej ma inne priorytety.
Nie wiem dokładnie, co się zmieniło. Może wszystko zaczęło się wtedy, gdy w wieku osiemnastu lat wyprowadziłam się z rodzinnego domu w Białymstoku. Od tego czasu nasze kontakty zaczęły słabnąć. Teraz, gdy do niej dzwonię, licząc na rozmowę, otuchę, cokolwiek – po dwóch minutach słyszę, iż musi kończyć, bo ma „ważne plany”.
Jeszcze gdy byłam nastolatką, mama próbowała uczynić mnie całkowicie samodzielną. Ale czy to naprawdę dobrze? W wieku osiemnastu lat musiałam znaleźć pracę i wynająć małą kawalerkę w Toruniu, bo nie miałam się gdzie podziać. Zmagałam się z tym sama, bez jej wsparcia.
Dzisiaj głównym powodem, dla którego mama odmawia spędzania czasu z moimi dziećmi – Stasiem i Zosią – są… mężczyźni. Szuka partnera, co samo w sobie nie jest niczym złym. Rozumiem, iż samotność jest trudna. Ale gdy całe jej życie kręci się wokół randek, a dla wnuków nie ma choćby godziny w tygodniu – to już przesada. Dzieci tęsknią. A ona – wymyśla kolejne wymówki.
Ostatnio nie wytrzymałam. Gdy po raz kolejny odmówiła przyjazdu do mnie, po prostu wybuchłam. Powiedziałam, iż w jej wieku można już pomyśleć o wnukach, a nie tylko o randkach.
Odpowiedziała mi, iż przez całe życie pracowała, zajmowała się dziećmi i domem – i teraz wreszcie ma czas dla siebie. Że wnuki nie są jej obowiązkiem, bo już wychowała swoje dzieci.
Z jednej strony – rozumiem ją. Faktycznie, w młodości bardzo się starała, poświęcała mi mnóstwo czasu. Ale teraz, kiedy widzę, iż umawia się codziennie z innym mężczyzną i nie chce choćby porozmawiać czy odwiedzić mnie raz w tygodniu – czuję smutek i rozczarowanie. Ostatnio widujemy się może raz w miesiącu, a i to zwykle z mojej inicjatywy.
Nie oczekuję, iż spędzi ze mną całą swoją emeryturę. Wystarczyłby jeden dzień w tygodniu. Jedna wizyta. Jedna kawa z wnukami.
Bo boję się, iż jeżeli tak dalej pójdzie – zupełnie stracimy ze sobą kontakt.
Zaczynam myśleć, iż może lepiej nie kłócić się już z nią o to. Może powinnam pozwolić jej szukać szczęścia. Może jeżeli znajdzie kogoś, z kim będzie naprawdę szczęśliwa, to wtedy nasze relacje też się naprawią. Ale w głębi duszy wciąż mam nadzieję, iż mama przypomni sobie, jaką wartością jest rodzina. Że prawdziwe szczęście to nie tylko randki i emocje, ale też obecność najbliższych.