Mój mąż odszedł do innej kobiety, a gdy miał wypadek, teściowa powiedziała, iż muszę go znowu przyjąć do rodziny.

newsempire24.com 2 dni temu

Mój mąż, Jan Kowalski, opuścił mnie dla innej kobiety, a kiedy potem miał wypadek, moja teściowa nalegała, żebym znów przyjęła go pod swój dach.

Jan odszedł sprzed roku. Powiedział po prostu, iż spotkał kogoś, kogo kocha, i iż już mnie nie kochał. Twierdził, iż nigdy nie był naprawdę zakochany i iż teraz wreszcie odnalazł prawdziwą rodzinę.

Nie wzięło to pod uwagę faktu, iż nie mogłam wrócić do pracy nasz najmłodszy syn, Maks, miał wtedy półtora roku, a starszy Łukasz chodził już do przedszkola. Nie mieliśmy praktycznie nic, by przeżyć. Jedyną krewną, jaką miałam, była siostra Halina, mieszkająca w Krakowie.

Nie martw się, damy radę pocieszała mnie teściowa Zofia. Mieszkanie jest twoje, więc przynajmniej dach masz. No i ciesz się, iż nasz syn płaci alimenty.

I rzeczywiście płacił dokładnie jedną czwartą swojego oficjalnego wynagrodzenia w złotówkach.

Divorce nie został jeszcze złożony, bo nie miałam czasu. Dwoje małych dzieci, praca zdalna, by choć trochę dochodu, i wciąż brak spokoju. Teściowa odwiedzała wnuki raz w miesiącu, czasem przynosząc jabłka.

Ojciec naszych dzieci nie interesował się ich wychowaniem. Stwierdził, iż teraz będzie miał własne dzieci. Tak więc przez rok żyliśmy w walce o przetrwanie ja i moje pociechy.

Pod koniec roku w przedszkolu zwolniło się miejsce i Łukasz dostał przyjęcie. Mogłam wrócić do pracy, a trochę się odciążyło.

Mój Jan niedługo zostanie ojcem zawołała kiedyś Zofia przez telefon, dodając: gwałtownie załatw rozwód, nie chcę, żeby mój wnuk przyszedł na świat nieślubnie.

Okazało się, iż kochanka Jana była w ósmym tygodniu ciąży, więc wniosłam pozew o rozwód. Tydzień później Jan miał wypadek samochodowy. Kochał jazdę na wysokich obrotach i ryzykowne wyprzedzanie i tym razem pech mu dopisał.

Auto, które kupiliśmy w małżeństwie, stało się totalnym zniszczeniem, a Jan trafił do szpitala z licznymi obrażeniami. Lekarze nie dawali nadziei, iż kiedykolwiek znów będzie chodził.

Teściowa zaczęła płakać przy telefonie. Mimo wszystko współczułam jej, bo Jan wciąż był moim mężem. Jego żądanie jednak mnie zaskoczyło:

Musisz go wyciągnąć ze szpitala i się nim zająć rzekła.

Ja? Dlaczego ja? zapytałam, w szoku.

Jesteś jego żoną, nie jesteście jeszcze rozwiedzeni odparła. Jego kochanka zerwała ciążę, nie chce mieć dziecka z niepełnosprawnym ojcem. A ty, jako żona, musisz wziąć odpowiedzialność!

Rozwód nie był jeszcze prawomocny, bo rozprawę przełożono na czas pobytu Jana w szpitalu. Wytłumaczyłam Zofii, iż moje małżeńskie obowiązki skończyły się, kiedy Jan odszedł bez słowa i nie dbał o nas ani o dzieci przez cały rok.

Opuścił mnie, zdradził i zostawił nas w potrzebie powiedziałam. To, iż nie jesteśmy jeszcze rozwiedzeni, to nieszczęśliwy przypadek, który niedługo naprawię. Jan wciąż ma swoją matkę, która go kocha.

Masz nadzieję, iż będę się opiekować twoim synem? zapytała teściowa. Zakończyłam to, gdy był mały. Teraz to rola żony! Jesteś bez serca i niewdzięczna. Powiem moim wnukom, iż ich matka zostawiła ojca, gdy stał się niepełnosprawny.

Teraz wygląda to tak, jakbym to ja go zostawiła nie on nas rok temu!

Zofia w końcu wyciągnęła Jana ze szpitala. Powoli wraca do siebie, a lekarze przestali być tak pesymistyczni. Nasz rozwód w końcu doszedł do skutku.

W międzyczasie moja była teściowa krąży po całej Warszawie, mówiąc:

Teraz muszę w podeszłym wieku opiekować się chorym synem! Jego żona go porzuciła, a dzieci też! Co to za kobiety dzisiaj! Gdy mężczyzna jest zdrowy i zarabia, jest mile widziany, a gdy zostaje niepełnosprawny, od razu go wyrzucają!

I wiecie co? Wielu ludzi kiwa głową, jakby to była jedyna prawda. A to właśnie Jan zostawił mnie i dzieci, kiedy był w pełni zdrowia.

Moja przyjaciółka radzi mi sprzedać mieszkanie i wyjechać gdzieś daleko. Siostra w Krakowie zaprasza mnie do siebie. Myślę, iż tak zrobię.

Co wy byście mi poradzili?

Idź do oryginalnego materiału