«Mój mąż i córka zawsze mnie ignorowali, więc po cichu odeszłam. Wtedy wpadli w panikę…»

polregion.pl 22 godzin temu

**Dziennik osobisty**

Nazywam się Zofia. Mam trzydzieści lat, pracuję jako urzędniczka w firmie zajmującej się identyfikacją, a do niedawna uważałam, iż moje życie z mężem Markiem i jego córką Klarą to nowa rodzina, o której zawsze marzyłam.

Marek jest o dziewięć lat starszy ode mnie. Był rozwiedziony, gdy się poznaliśmy, i sam wychowywał córkę po tym, jak jego była żona zrzekła się praw rodzicielskich i zniknęła. Klara miała wtedy dwanaście lat: modnie ubrana, z błyszczącymi oczami i niezwykle uprzejma, gdy Marek pierwszy raz mnie jej przedstawił.

Miło mi cię poznać. Jestem Klara. Dziękuję, iż dbasz o tatę.
Jej euforia rozluźniła moje spięte dłonie. Spodziewałam się odrzucenia, ale ona wydawała się szczerze cieszyć moją obecnością.

Pomyślałam: *Była sama, bez matki. Może ja mogę być tą osobą.*

Rok później Marek oświadczył się. Moi rodzice wahali się kto by się nie wahał, gdy mężczyzna ma już córkę? ale w końcu, przekonani moją determinacją, dali mi swoje błogosławieństwo. Wyszłam za Marka i wprowadziłam się do bloku, w którym mieszkał z Klarą.

Na początku wszystko układało się dobrze. Klara choćby nazywała mnie mamą. Marek był czuły. Jedliśmy razem kolacje, oglądaliśmy komedie. Myślałam, iż historia pisze się sama.

Ale z czasem pojawiły się małe pęknięcia.

Pewnego wieczoru, po obiedzie, Klara zostawiła talerz na stole i położyła się na kanapie z telefonem w ręku.

Klaro, zanieś naczynia po jedzeniu. Jesteś już wystarczająco duża.

Przewróciła oczami. Ojej, serio? Mamo, nie możesz tego zrobić?

Zamarłam. Nie. Chodzisz do gimnazjum. Musisz nauczyć się dbać o siebie.

Przestań marudzić! Jesteś taka wścibska.

Marek stanął po jej stronie. Nie bądź taka surowa, Zosiu. To jeszcze dziecko. Powinnaś posprzątać.

Czułam, jak twarz mi płonie. Nie traktuję jej inaczej tylko dlatego, iż jest pasierbicą. Chcę, żeby wyrosła na odpowiedzialną osobę.

Ale ziarno zostało zasiane. Od tamtej pory Klara opierała się każdemu, choćby najmniejszemu poleceniu. Marek ją rozpuszczał. Sprzątanie, zakupy, gotowanie stopniowo wszystko stało się moją pracą.

Gdy próbowałam protestować Jesteśmy rodziną, powinniśmy działać razem Marek machnął ręką: Dom to kobiece zajęcie. Klara śmiała się: Jesteś taką zimną matką.

Choć pracowałam na pełny etat, traktowali mnie jak służącą.

Potem pojawiły się problemy w szkole. Klara miała czternaście lat i musiała zdawać egzaminy do liceum. Była bystra, ale leniwa. Chciała dostać się do prestiżowej prywatnej szkoły, ale popołudniami tylko przeglądała telefon.

Klaro, musisz się uczyć. W liceum będzie trudniej.

Odrzuciła głowę. Och, zamknij się. Nie jesteś moją prawdziwą matką.

Marek dodał: Nie stresuj jej. Da sobie radę. Można na nią liczyć.

Kłóciliśmy się o to coraz częściej. Im bardziej nalegałam, tym bardziej Marek się oddalał. Czasem wracał późno do domu, mrucząc coś o pracy. Podejrzewałam, iż mnie unika.

W domu zapanowała ciężka atmosfera. Rozważałam rozwód, ale wahałam się czy zawiodę wszystkich po tym, jak tak mocno przekonywałam rodziców?

Aż pewnego ranka wszystko się zmieniło.

Dzień dobry, Klaro. Śniadanie gotowe.

Przeszła obok mnie bez słowa.

Klara?

Nic.

Tego wieczoru próbowałam zadzwonić do Marka. Hej, chciałam porozmawiać o Klarze

Cisza. choćby nie odwrócił głowy.

Dzień za dniem mnie ignorowali. Powitania, pytania, próby rozmowy nic. Byłam niewidzialna. Gadali między sobą, ale gdy tylko się odezwałam, ich oczy robiły się szkliste.

Gotowałam, sprzątałam, prałam, ale choćby dziękuję nie padło. W weekendy wychodzili razem, zostawiając mnie samą w bloku, który kiedyś uważałam za dom.

Próbowałam jeszcze ulubione pierogi Klary, piwo Marka z lodówki. Nic. Cisza wokół mnie stała się gęsta jak ściany.

Płakałam pod prysznicem, gdzie nikt nie słyszał. Dlaczego?

Odpowiedź przyszła niespodziewanie.

Pewnego wieczoru wróciłam wcześniej i usłyszałam głosy z uchylonych drzwi salonu.

Klara chichotała. Mama jest taka naiwna. Strategia ignorowania działa świetnie. Siedzi cicho i robi wszystko.

Marek się zaśmiał. Tak. Przestała marudzić, a przez cały czas płaci rachunki. Stała się użyteczną gospodynią.

Klara wykrzyknęła: Potrzebuję więcej pieniędzy na szkołę. Niech mama więcej pracuje! Jestem młoda, nie będę sprzątać. To idealne. Po prostu dalej ją ignorujmy.

Serce waliło mi jak młot. Mój mąż i pasierbica śmiali się, jak łatwo zamienili mnie w służącą.

W piersi poczułam żar. Przygryzłam wargę tak mocno, iż aż poczułam smak krwi.

Nigdy im tego nie wybaczę.

Następnego ranka spróbowałam jeszcze raz: Dzień dobry.

Zignorowali mnie, Klara choćby cmoknęła językiem.

Gdy wyszli, cicho spakowałam walizki. Wzięłam tylko najpotrzebniejsze rzeczy, zamknęłam drzwi i wyszłam bez słowa.

Pojechałam do rodziców. Bałam się ich rozczarowania. Ale mama wzięła mnie za rękę, jej oczy były wilgotne. Możesz zostać, ile chcesz. Musiało być ciężko.

Tata powiedział stanowczo: Zrobiłaś, co mogłaś. To wystarczy.

Łzy, które powstrzymywałam miesiącami, wreszcie popłynęły. Po raz pierwszy od dwóch lat poczułam się zauważona.

Po kilku dniach zadzwonił telefon. Marek. Wbrew rozsądkowi, odebrałam.

Gdzie, do cholery, jesteś? wrzasnął. Jak śmiesz wychodzić? Jesteś matką, wstydź się! Wracaj natychmiast!

Odsunęłam telefon, a potem wróciłam. Nie, Marku. Nie wrócę. Chcę rozwodu.

Co za bzdury? Przestań histeryzować tylko dlatego, iż trochę cię zignorowaliśmy! Nie rozwodzimy się.

Był w panice bo bez mnie służąca zniknęła.

Cicho powiedziałam: Rozwód. A tak w ogóle, dlaczego mnie zdradzasz?

Cisza

Idź do oryginalnego materiału