Mój Książę – Julia Quinn – Miłość na salonach / Recenzja

strefamusicart.pl 4 godzin temu
Zdjęcie: 1746473501883


Kto nie kocha pięknych wydań swoich ulubionych książek? Taki prezent dla fanów Bridgertonów i Julii Quinn ma u siebie wydawnictwo Zysk i S-ka. Piękne wydanie w twardej okładce i z barwionymi brzegami sprawia, iż dużo milej jest trzymać tę książkę w dłoniach – a już zwłaszcza przy tak delikatnej i romantycznej lekturze.

Jednak zaczynając od początku – Mój książę to pierwszy tom z przygodami, znanej wśród londyńskiej socjety, rodziny Bridgertonów. Na początek autorka przedstawia nam historię najstarszej córki wicehrabiny Bridgerton – Daphne, którą ta próbuje wydać korzystnie za mąż, nie odmawiając jednocześnie dziecku prawa do miłości. Zdaje się, iż nikt w Londynie nie jest jednak zainteresowany małżeństwem z dziewczyną, którą uznaje się wyłącznie za dobrą towarzyszkę rozmów, a nie obiekt romantycznych uczuć – do momentu, aż do Londynu wraca stary przyjaciel najstarszego z rodzeństwa Bridgertonów, książę Hastings – Simon.

Książka jest napisana bardzo lekko, dzięki czemu czyta się ją naprawdę szybko. Oczywiście, nie można ukryć, iż to lektura skierowana głównie do kobiet – ale nie oznacza to, iż mężczyźni nie znajdą w niej nic dla siebie. Fabuła jest dość prosta i przewidywalna – aż się prosi, żeby w trakcie akcji dodać dwa plot twisty. Przez taką konstrukcję otrzymujemy coś w rodzaju harlequina, od którego niczego się nie wymaga, a wręcz przeciwnie – chce się, aby był miodem na serce czytelniczki.

Mimo wszystko autorka zdobywa zaufanie czytelnika poprzez stworzenie ciekawych, barwnych i wesołych postaci, które zaskarbiają sobie sympatię. Daphne, grająca pierwsze skrzypce, jest prostą dziewczyną o prostych marzeniach, ale ma w sobie odwagę, by stanąć w obronie tego, w co wierzy – dzięki czemu nie wydaje się być postacią płaską. Choć nie można ukryć, iż jest jeden moment, w którym bardzo trudno jest utrzymać wobec niej tę sympatię.

Simon to prawdopodobnie najlepiej rozwinięta postać, ponieważ przechodzimy z nim przez cały okres dzieciństwa, a następnie dorastania – znamy jego demony i cele. Ciekawie rozłożono elementy poważne i humorystyczne w budowaniu postaci księcia Hastingsa. Bardzo łatwo wczuć się w jego położenie oraz targające nim uczucia.

Jednakże całą książkę kradnie Anthony jako nadopiekuńczy brat. Prezentacja tej postaci zdaje się być najbardziej ujmująca, ponieważ czytelnik wręcz czuje moment, w którym z frywolnego i zadowolonego z siebie chłopca zmienia się w głowę domu Bridgertonów. Ta transformacja nie jest gwałtowna – raczej humorystyczna, a już zwłaszcza jeżeli dołożymy do tego jego własną matkę.

Mój książę to utwór, który zdaje się być połączeniem harlequinów i twórczości Jane Austen, ale w żaden sposób nie próbuje ich udawać. Największą zaletą tej lektury są sympatyczne postacie, które prowadzą wieczny monolog (długie opisy są raczej rzadkością), co za tym idzie – przyciągają czytelnika do pozostania z nimi jak najdłużej. A także humor – mnóstwo humoru, który zmusza do uśmiechania się nad stronami książki.

Można się jednakże przyczepić do drugiego epilogu, który zdradza przygody jednego z rodzeństwa, ponieważ w pewien sposób zostajemy okradzeni z tajemnic kolejnych wydań. Gdyby było wiadomo, iż powstanie tylko jeden tom, drugi epilog ma sens, jednakże wiedząc, iż każde z rodzeństwa otrzymało własną książkę, pozostaje lekki niedosyt, iż został nam zaprezentowany ogromny spoiler.

Może nie jest to ambitna lektura, ale na pewno jest cudownym wyborem dla pań, które potrzebują chwili relaksu nad sympatyczną książką. Taką, która potrafi zabrać je w świat fantazji – i zachęcić, aby po lekturze zajrzeć na Netflixa.

Autor: Joanna Tulo

Idź do oryginalnego materiału