Misja Greyhound

wiekdwudziesty.pl 4 lat temu

W ostatnich latach na dużym ekranie gościło wiele obrazów poświęconych tematyce walk w okresie II wojny światowej. W 2020 roku pojawił się film „Misja Greyhound” (2020). Niestety, w związku z epidemią koronawirusa zdecydowano się na dystrybucję tej produkcji poprzez platformę streamingową Apple. Reżyserem „Misji Greyhound” jest Aaron Schneider, znany głównie z filmu krótkometrażowego „Two soldiers” (2003), nagrodzonego Oscarem w kategorii Aktorski Film Krótkometrażowy.

Scenariusz oparto na powieści Good shepherd[1], której autorem jest Cecil Scott Forester. Spod pióra tego brytyjskiego pisarza wyszło wiele cenionych powieści marynistycznych. Szczególne uznanie zdobył cykl książek o Horatio Hornblowerze, oficerze Royal Navy w okresie wojen napoleońskich. Autor w swoich licznych publikacjach tworzył fikcyjnych bohaterów, osadzając ich w historycznych realiach. Ekranizacji Good shepherd podjął się Tom Hanks. Z historycznego punktu widzenia na szczególną uwagę zasługują następujące filmy z jego udziałem: „Forrest Gump” (1994), „Apollo 13” (1995), „Szeregowiec Ryan” (1998), „Wojna Charliego Wilsona” (2007), „Kapitan Philips” (2013) i „Most szpiegów” (2015). Tom Hanks jest niezwykle utalentowanym aktorem i wielokrotnie jego role zapadły w pamięć widzom oraz krytykom filmowym.

Akcja „Misji Greyhound” to wydarzenia z lutego 1942 roku i historia konwoju HX-25 zmierzającego ze Stanów Zjednoczonych do Wielkiej Brytanii. Po przystąpieniu Stanów Zjednoczonych do wojny przeciwko państwom Osi, US Navy podjęła się zadania eskortowania dostaw sprzętu wojskowego i surowców do swojego brytyjskiego sojusznika. Zorganizowane konwoje miały przeciwstawić się coraz potężniejszym siłom niemieckiej Kriegsmarine, której okręty podwodne polowały od 1940 roku na statki zmierzające do Europy. Wielokrotnie u-booty działy w grupach nazywanych wilczymi stadami. W filmie mamy przedstawiony taki właśnie pojedynek pomiędzy czterema okrętami US Navy, Royal Navy i Royal Canadian Navy a grupą sześciu u-bootów.

Główny bohater filmu to komandor porucznik Ernest Krause (Tom Hanks), dowódca niszczyciela USS Keeling. Jego zadaniem jest dowodzenie siłami eskorty i niedopuszczenie do zniszczenia 37 statków konwoju. Reszta obsady nie jest szczególnie widoczna i stanowi tylko tło dla działań komandora. Wyjątkami są zastępca dowódcy okrętu Charlie Cole (Stephen Graham) i marynarz Cleveland (Rob Cole), choć ich role przez cały czas stanowią tylko uzupełnienie roli dowódcy USS Keeling.

Niemal całość akcji toczy się na Oceanie Atlantyckim na pokładzie niszczyciela, który nosi kodową nazwę Greyhound. Do zdjęć wykorzystano drugowojenny muzealny niszczyciel USS Kidd znajdujący się w Baton Rouge. Pozostałe ujęcia, zwłaszcza wnętrza, zostały uzupełnione dzięki efektom komputerowym. Muzyka w filmie „Misja Greyhound” jest wykorzystywana tylko jako podkreślenie najbardziej dramatycznych momentów akcji.

Mimo dość nośnego tematu, jakim zawsze były zmagania w czasie wojen, ani obsadzenia Toma Hanksa w roli głównego bohatera, „Misja Greyhoud” nie jest spektakularnym filmem wojennym. Wpływa na to wiele istotnych czynników. Najgorzej wypadają efekty specjalne generowane w oparciu o technologię CGI. O ile jeszcze ujęcia nocnych potyczek wyglądają dość przyzwoicie, to sceny rozgrywające się w dzień wyglądają fatalnie. Przypominają produkcje z początku XXI wieku, kiedy to CGI nie było opanowane w takim stopniu jak obecnie. W pewnych momentach przypomina to sceny z gier komputerowych World of Warships albo War Thunder. Znacznie lepiej wyglądają ujęcia z mostka okrętu, choć im też brakuje wyrazistości. Nie było możliwości wykorzystania prawdziwej jednostki z okresu II wojny światowej, ale wystarczy przyjrzeć się filmowi „Dunkierka” (2017)[2] w reżyserii Christophera Nolana i docenić jego upór w dążeniu do pozyskania prawdziwego okrętu oraz minimalnym używaniu komputera do generowania obrazów.

Tytułowy Greyhound w książce należał do przedwojennego okrętu typu Mahan, natomiast w filmie przedstawiono go jako typ Fletcher. Było to podyktowane kwestiami dostępności jednostki muzealnej USS Kidd. Niemniej warto wspomnieć, iż niszczyciele typu Fletcher były w większości używane w czasie walk na Pacyfiku, a nie Atlantyku.

Znacznie gorzej przedstawia się kwestia pozostałych okrętów eskorty konwoju HX-25. O ile wygląd kanadyjskiej fregaty HMCS Dodge (kodowa nazwa Dicky) jest całkiem dobrze odwzorowany, to znacznie gorzej prezentują się jednostki brytyjskie, czyli HMS Harry i HMS Eagle. Uważny widz zwróci uwagę, iż HMS Eagle to znajoma sylwetka polskiego niszczyciela ORP Błyskawica[3]. W książce okrętem towarzyszącym USS Keeling był polski kontrtorpedowiec ORP Victor (kodowa nazwa Eagle). Dość zagadkowe jest pominięcie okrętu Marynarki Wojennej w filmowej adaptacji powieści Forestera. Szczególnie, iż marynarze służący na ORP Błyskawica i na innych jednostkach czynnie uczestniczyli w atlantyckich konwojach w okresie Bitwy o Atlantyk.

Kolejnym elementem, jaki psuje wartość filmu, są niemieckie u-booty pomalowane w dość kuriozalny sposób. Godła znajdujące się na ich kioskach zostały znacznie powiększone w stosunku do prawdy historycznej i wyglądają komicznie. W grach komputerowych jak War Thunder czy World of Warships gracze często stosują podobne zabiegi upiększające i na okrętach umieszczają swoje własne logo lub godła. Przedstawienie tak dużych godeł w filmie miało najwidoczniej dodać elementów grozy. Filmowy u-boot z wizerunkiem wilka lub ogromnej trupiej czaszki na tle niemieckiego krzyża stał się prostym oraz czytelnym symbolem pokazującym groźnego i okrutnego drapieżnika. Absurdalną sceną jest moment, kiedy niemiecki marynarz nadaje komunikat o rychłej śmierci całej załogi USS Keeling poprzez głośniki znajdujące się na mostku amerykańskiego okrętu. Takie postępowanie zdradziłoby pozycję Niemców, a także nie było możliwe ze względów technicznych. Najwidoczniej twórcy scenariusza uznali, iż marynarz mówiący z silnym niemieckim akcentem i wyjący niczym wilk w czasie polowania doda dramatyzmu.

Znacznie gorzej wygląda kwestia samego polowania na u-booty przez niszczyciel USS Keeling. Załoga jest tylko tłem dla decyzji i wątpliwości targających dowódcą okrętu. Bliższą relację kmdr por. Krause nawiązuje z czarnoskórym stewardem, który próbuje sprawić, aby dowodzący jednostką odpoczął lub zjadł posiłek. Reszta marynarzy, zwłaszcza oficerowie, okazują brak zaufania w umiejętności dowódcy. W filmie nie ma żadnego wyjaśnienia takiego stanu rzeczy i trzeba sięgnąć po książkę, żeby zrozumieć przyczyny niechęci oficerów do dowódcy.

Sceny walki z u-bootami bardziej przypominają produkcje poświęcone superbohaterom niż faktyczne działania z okresu Bitwy o Atlantyk. Nie udało się uzyskać podobnego klimatu i napięcia jak w przypadku starszych produkcji filmowych: „Okrutne morze” (1953), „Bitwa u ujścia rzeki” (1956) czy „Podwodny wróg” (1957). choćby sensacyjna produkcja „U-571” (2000) ma znacznie lepsze sceny walki na morzu niż te wytworzone przy użyciu grafiki komputerowej.

Dość dużym mankamentem jest nieumiejętne wykorzystywanie okrętów przez obydwie strony. Niemcy ciągle próbują zatopić jednostki eskorty, atakując je od strony dziobu. Takie ustawienie sprawia, iż powierzchnia niszczyciela jest bardzo mała i dość trudno w niego trafić. Natomiast Amerykanie, widząc wynurzony niemiecki okręt podwodny, woleli używać artylerii niż go staranować. Podobnych nieścisłości związanych z realiami historycznymi i taktycznymi jest sporo, co niekorzystnie wpływa na odbiór filmu.

Wzięcie jako podstawy scenariusza powieści marynistycznej z fikcyjnymi elementami będącymi połączeniem wielu prawdziwych sytuacji i osób sprawiło, iż „Misja Greyhound” nie oddaje w pełni realiów Bitwy o Atlantyk. Wykorzystano wiele wydarzeń, tworząc dziewięćdziesięciominutową opowieść o bezdusznych Niemcach i jednym amerykańskim dowódcy, który bardzo często się modlił, zawierzając los konwoju Bogu, a nie taktyce i umiejętnościom załogi. Cała historia przedstawiona w „Misji Greyhound” została znacząco osłabiona przez bardzo niskiej jakości efekty specjalne bliższe grze komputerowej niż nowoczesnej produkcji filmowej. Zmarnowano doskonałą okazję, żeby przedstawić fragment zmagań na Atlantyku i zamiast tego powstał dość nudny oraz nieudolnie zrealizowany film, w którym napełniony patosem i cytatami z Biblii Tom Hanks uratował prawie cały konwój przed zagładą. Szkoda również, iż widzowie nie mieli możliwości obejrzenia „Misji Greyhoud” w kinie, gdzie jednak panują znacznie lepsze warunki dźwiękowe i wizualne niż na domowym komputerze lub telewizorze.

[1] C. S. Forester, Misja Greyhound, Warszawa 2020.

[2] M. Szafran, https://wiekdwudziesty.pl/dunkierka/ (dostęp 23 VII 2020).

[3] Idem, https://wiekdwudziesty.pl/orp-blyskawica-1937-1946/ (dostęp 23 VII 2020).

Idź do oryginalnego materiału