Prowadząca rozmowę zwróciła się do mnie po imieniu, co natychmiast przerwało moje rozmyślania. choćby ja nie używam swojego imienia, choćby we własnej głowie. W dodatku poprawnie je wymówiła, co rzadko się zdarza.
– Nazywam się Adela – powiedziała. Miała opaskę na oku i jasne włosy o barwie i fakturze siana. – Jestem podsekretarzem.
– Podsekretarzem do spraw…
– Siadaj.
Aktualności „Pisma”
W każdy piątek polecimy Ci jeden tekst, który warto przeczytać w weekend.
To była moja szósta tura rekrutacji. Stanowisko, o które się ubiegałam, było otwarte wyłącznie dla aktualnych pracowników rządowych. Oznaczono je zwrotem „wymaga świadectwa bezpieczeństwa”, bo użycie pieczątki „ściśle tajne” na dokumentach zawierających widełki zarobków byłoby nie na miejscu.
Wiedziałam jedynie, iż miałabym pracować w ścisłym kontakcie z jakimś uchodźcą lub uchodźcami o priorytetowym statusie i nietypowych potrzebach, jednak nie miałam pojęcia, skąd oni mieli pochodzić.
Nigdy nie miałam dostępu do informacji niejawnych na takim poziomie, więc nikt mi nie powiedział, na czym w ogóle ma polegać ta praca. Pensja wynosiłaby jednak blisko trzykrotność tego, co w tej chwili zarabiałam, toteż chętnie pogodziłam się z niewiedzą. Żeby dotrzeć do tego etapu, musiałam śpiewająco zaliczyć egzaminy z pierwszej pomocy i metod zapewnienia bezpieczeństwa osobom szczególnej troski, a także test Ministerstwa Spraw Wewnętrznych na temat życia w Wielkiej Brytanii. Wiedziałam jedynie, iż miałabym pracować w ścisłym kontakcie z jakimś uchodźcą lub uchodźcami o priorytetowym statusie i nietypowych potrzebach, jednak nie miałam pojęcia, skąd oni mieli pochodzić. Zgadywałam, iż chodziło o jakichś ważnych zbiegów politycznych z Rosji albo Chin.
Adela, podsekretarz bóg wie czego, odgarnęła za ucho pasemko jasnych włosów i rozległ się przy tym wyraźny chrzęst.
– Twoja matka też była uchodźczynią, prawda? – zagadnęła; chyba jej odbiło, jeżeli w ten sposób zaczynała rozmowę o pracę.
– Zgadza się, proszę pani.
– Z Kambodży – dodała.
– Owszem.
Już kilka osób zadało mi to pytanie w trakcie rekrutacji. Zwykle robili to z pytającą intonacją, jakby oczekiwali, iż ich poprawię, bo przecież nikt nie pochodzi z Kambodży. Ale pani nie wygląda na Kambodżankę, palnął jakiś pajac w trakcie jednego z początkowych etapów, a potem spłonił się jak lampka sygnalizacyjna, bo rozmowę nagrywano dla celów monitoringu i szkolenia personelu. Dostanie mu się za to po łapach. Jednak często słyszę takie komentarze, a oto, co one mają znaczyć: wyglądasz jak ktoś z najnowszej fali białej imigracji – może z Hiszpanii – i w ogóle nie sprawiasz wrażenia, jakbyś taszczyła ze sobą ciężar ludobójstwa, a to bardzo dobrze, bo takie rzeczy potrafią ludzi skonsternować.
Po tych pytaniach nie nastąpił żaden ciąg dalszy z aluzjami do masowych mordów. (Masz tam jeszcze jakąś rodzinę – grymas zrozumienia? Jeździsz czasami w odwiedziny – współczujący uśmiech? Byłam tam raz – ciemniejący od łez – i jacy tam są – wiszących na dolnej powiece – sympatyczni ludzie…) Adela tylko skinęła głową. Zastanawiałam się, czy skorzysta z rzadko wybieranej opcji numer cztery i oświadczy, iż strasznie tam brudno.
– Tylko iż ona nigdy nie powiedziałaby o sobie, iż jest uchodźczynią, czy choćby byłą uchodźczynią – wtrąciłam. – Więc dziwnie się czuję, gdy ludzie tak mówią.
– Osoby, z którymi będziesz współpracowała, również rzadko używają tego pojęcia. Wolimy słowo „ekspaci”. Odpowiadając na twoje początkowe pytanie: jestem podsekretarzem do spraw ekspatriacji.
– A chodzi o ekspatów z…?
– Z przeszłości.
– Słucham?
Adela wzruszyła ramionami.
– Umiemy podróżować w czasie – oświadczyła takim tonem, jakim można by opowiadać o ekspresie do kawy. – Witamy w ministerstwie.
Przeczytaj też:You choose / Wybierz ty. Fragment książki Ali Smith
Każdy, kto oglądał dowolny film o podróżach w czasie albo czytał jakąś książkę na ten temat, albo tkwiąc kiedyś w opóźnionym środku transportu publicznego, odpłynął myślami i zaczął kontemplować tę ideę, wie doskonale, iż wystarczy jedno pytanie o fizyczne uzasadnienie tej koncepcji i od razu …