Miłość jest chorobą? Takiej rodziny jeszcze w polskim kinie nie było

film.interia.pl 1 tydzień temu
Najtrudniej jest spojrzeć na siebie z dystansu, co było dobre, co złe albo co antycypowało określone wydarzenia z naszego życia. W filmie "Brat" Maciej Sobieszczański dokonuje takiej wiwisekcji. Jest zawsze trudna, obarczona ryzykiem porażki. Pod tym względem "Brat" przypomina mi twórczość Aliny Szapocznikow, chociaż pozornie są to asocjacje bardzo dalekie.


"Brat": Zoom na skrzywdzonych i poniżonych


Szapocznikow rzeźbiła ostro, bez upiększeń. Wiele lat temu artystka udzieliła wywiadu zaprzyjaźnionemu z nią... Andrzejowi Wajdzie. W tej rozmowie (opublikowanej w "Tygodniku Powszechnym") wspominała, iż w sztuce interesuje ją niemal wyłącznie to, co niewidzialne, resztki z pańskiego stołu; wszystko, co ląduje w śmietniku. Zniszczone rzeczy, zakrwawione tampony, zgniłe owoce.
To nie jest przypadek tego filmu. To JEST przypadek tego filmu. Reklama


Maciej Sobieszczański opowiada konkretną historię, i jest w tym opowiadaniu potoczystość, rzadka umiejętność storytellingu, są znakomite role aktorskie, także dziecięce, co wciąż u nas rzadkie, wreszcie fenomenalne zdjęcia Jolanty Dylewskiej.
Myśląc jednak o aurze, atmosferze tego filmu, dzieło Macieja Sobieszczańskiego wygląda jak rzeźba Szapocznikow, jak jej prace. Zoom na "skrzywdzonych i poniżonych". Zbliżenie na tych, których mniej widać. Pracują w szkołach, uczą wuefu, mieszkają w bloku, są matkami, są dzieciakami, tęsknią za ojcem, jaki by nie był, a był słaby, teraz odsiaduje swoje w pierdlu. Tęsknią, żyją, mają jakieś ambicje, jakoś rozdrabniane. Nie widać ich za bardzo. Nie chcemy ich zauważać. A w kinie także chodzi o to, żeby jednak odwrócić głowę, zobaczyć. Brat - brata. Tak, to ma znaczenie.


"Brat": Za dużo złego, za dużo dobrego


Dom, jakich wiele, mieszkanie, schron problemowy. Jest tylko mama - dzielna, zmęczona, zaharowana, kochająca, ale zmęczona. Za bardzo.


Tato zniknął. Taty nie ma. Wcześniej zrobił swoje. Wszystko, co najgorsze. Potem zniknął, siedzi w więzieniu, odsiaduje wyrok. Kiedyś wróci - i tego matka obawia się najbardziej. Ojca gra Jacek Braciak, pojawia się w filmie dosłownie na moment, ale to jest właśnie moment Braciaka, godzien wszelkich nagród (moja nagroda za epizod), matkę zagrała Agnieszka Grochowska. Podziwiam tę aktorkę. Idzie własną, osobną ścieżką. Rozmawia z nami rolami, nie glamourem. Im mniej jest jej w mediach, tym więcej ma do powiedzenia w kinie.
Już nie śliczna, eteryczna dziewczyna z "Warszawy" czy z "Pręg", ale doświadczona, urodziwa kobieta, która wiele wie, bardzo wiele rozumie. I czasami czuje, iż po prostu nie ma na to wszystko siły. Musi jednak je w sobie krzesać, bo nie jest sama, bo jest odpowiedzialna, bo ma dzieci. Działa, jak potrafi. Popełnia błędy, kto ich nie popełnia. Przygląda się dzieciom - czternastoletniemu Dawidowi (fantastyczny Filip Wiłkomirski) i jego młodszemu bratu, Michałowi (Tytus Szymczuk).
Dawid musiał wcześnie dorosnąć. Pełni w domu rolę "zamiast" ojca, zamiast dzieciństwa, zamiast naiwności. Nie jest to łatwe. Młodszy braciszek sprawia kłopot, życie sprawia je również, i talent, ewidentny sportowy talent Dawida, czasami pomaga, czasami przeszkadza.
Dawid rozgląda się za autorytetami, w jego środowisku nie ma ich wiele. To na pewno trener Konrad (świetny, jak zawsze, Julian Świeżewski). Kłopot w tym, iż trener wchodzi zbyt mocno w życie chłopców, zwłaszcza ich mamy. Za dużo złego, za dużo dobrego.


"Brat": Historia kontra emocje


Maciej Sobieszczański, obok Grzegorza Pudy także współautor scenariusza, perfekcyjnie rozdziela proporcje. Historia kontra emocje. I szukanie miejsca, gdzie jest w tym wszystkim bohater, człowiek, a gdzie sprawa.
Motoryką "Brata" jest czas dojrzewania, ale struktura kina "coming of age", również dzięki wspomnianym zdjęciom Jolanty Dylewskiej, opowiedziana została w stylu bardzo dalekim od banału. To rzeczywistość, do opisu której najpełniej przygotowało nas brytyjskie kino społeczne. Mały świat przygnieciony gigantycznymi problemami. I świadomość, iż jednak można sobie z tym wszystkim poradzić.


O tym również opowiada "Brat": o walce o marzenia, które są jak zasady fair-play w sporcie uprawianym z sukcesem przez Dawida.
Nie zawsze ważne jest podium, chodzi również o pracę nad sobą, pomagającą w każdej, przede wszystkim życiowej, rywalizacji.
Ten wysiłek podejmują i Agnieszka, i Dawid z Michałem, także Konrad.
"Miłość jest w zasadzie chorobą" - pisała Alina Szapocznikow.
Bohaterowie "Brata" w zasadzie uczą się leczyć.
8/10
"Brat", reż. Maciej Sobieszczański, Polska 2025, dystrybutor: Monolith Films, premiera kinowa: 5 grudnia 2025 roku.
Idź do oryginalnego materiału