Maxime Govare po sukcesie Krewetek w cekinach powraca z nową komedią Milionerzy. Jako fanka francuskiego poczucia humoru nie mogłam się doczekać produkcji opowiadającej o pechowych losach zwycięzców loterii.
Milionerzy to zbiór 4 niezależnych historii o zwycięzcach loterii oraz o przeciwnościach losu, które ich spotykają. Każda z postaci wydaje się coraz to bardziej pechowa, a francuskie poczucie humoru (momentami pozbawione hamulców) sprawia, iż obok tej komedii nie da się przejść obojętnie. Na korzyść przemawia również fakt, iż opowieści są od siebie całkowicie różne.
Pierwsza to obraz rodziny, w której żona (Audrey Lamy) ma wieczne pretensje do męża (Fabrice Eboué) o kwestie finansowe. Okazuje się jednak, iż mężczyzna wygrał na loterii 2 miesiące temu i ma godzinę, aby odebrać nagrodę. Spokojny wyjazd do babci zmienia się w szalony rajd do kolektury. Kolejna historia to opowieść o Julie (Pauline Clément), która zaledwie kilka minut po otrzymaniu wygranej zostaje potrącona przez przystojnego rowerzystę (Victor Meutelet). W trzeciej części Ahmed (Sami Outalbali), planujący atak terrorysta, przy zakupie karty SIM bierze (dla niepoznaki) również los. Jak się okazuje – szczęśliwy. Ostatnia historia opowiada o pracownikach domu spokojnej starości, którego mieszkaniec umiera na zawał po odkryciu wygranej. Personel dzieli się pieniędzmi, ale spotyka ich dziwna klątwa…
Maxime Govare nie bierze jeńców. W Milionerach dostaje się po równo zarówno Francuzom z krwi i kości, jak i imigrantom czy terrorystą. Osią całej fabuły jest wygrana na loterii. Dość gwałtownie okazuje się, iż miliony euro na koncie nie wpływają na szczęście w życiu. Wręcz przeciwnie. Bohaterowie, najczęściej w szaleńczym pościgu za bogactwem czy po utraceniu logicznego myślenia, sprowadzają na siebie coraz to nowe kłopoty. choćby pozornie normalne postacie gwałtownie zmieniają się w chciwców, ślepych na to, co się dzieje wokół. Może właśnie takie przesłanie niosą Milionerzy? Pieniądze szczęścia nie dają, a wręcz sprawiają coraz więcej kłopotów. Co więcej, bogactwo sprawia, iż ludzie najzwyczajniej w świecie głupieją.
Nie chcę jednak szukać w Milionerach moralizatorstwa. To po prostu dobra komedia idealna na szarobury jesienny wieczór. Film bez problemu wywoła uśmiech na twarzy. Nie tylko głupota i zaślepienie bohaterów są komiczne. Sytuacje, które wymyślili twórcy, bywają zabawne same przez się. Osobiście jestem ogromną fanką historii o terroryście, którego ideały związane z samobójczym zamachem znikają w jednej chwili. Wystarczyło, iż wygrał los na loterii. Jednak aby korzystać ze swojego bogactwa, musi odwołać całą akcję i przekonać swoich współtowarzyszy, iż mogą się bardziej przyczynić do udoskonalania świata, wydając pieniądze, niż decydując się na atak terrorystyczny.
W obsadzie nie znajdziemy gwiazd francuskiej kinematografii. To raczej mniej znane nazwiska, ale nie można odmówić im talentu. Poczciwe twarze są niczym ten everyman, czyli są jak każdy z nas. Może właśnie dzięki temu Milionerzy, mimo swoich przerysowań, wypadają bardzo naturalnie. Twórcy postawili na aktorów, z którymi każdy może się utożsamić lub znaleźć w nich odbicie siebie czy swoich wad. To duży plus dla produkcji, która wszak opowiada o zwykłych ludziach postawionych w niezwykłych sytuacjach.
Milionerzy nie są jednak filmem, do którego będę wracać. Jest to porządna francuska komedia, którą obejrzy się raz i adekwatnie tyle. Nie ma w sobie takiej siły przebicia, żeby wpisać się w pamięć jako rozweselający klasyk. Ponadto za drugim razem prawdopodobnie nie będzie już tak bawić, bo element zaskoczenia związany z poszczególnymi historiami nie będzie już działał. Nie zmienia to faktu, iż na pewno polecę tę produkcję znajomym, zwłaszcza tym, którzy lubują się w specyficznym, francuskim poczuciu humoru.
Za udostępnienie filmu do recenzji dziękujemy polskiemu dystrybutorowi Mayfly
Fot. główna: kadr z filmu Milionerzy