Michalina Łabacz: Przeżywać Cudze Życia Bez Konsekwencji

anywhere.pl 1 rok temu

    Ania Korytowska: Mam dzisiaj ogromną euforia gościć w studiu AnywhereTV Michalinę Łabacz. Cześć! Bardzo się cieszę, iż z nami jesteś.

    Michalina Łabacz: Cześć, ja również.

    Jak się dzisiaj czujesz?

    Czuje się bardzo dobrze. Trochę niewyspana, ale zaraz się to zmieni. Cieszę się, iż możemy się tutaj spotkać i porozmawiać.

    Spotykamy się w styczniu, ale chciałabym cię zapytać o poprzedni rok. Jaki on dla ciebie był?

    To był dla mniedobry rok, dużo się działo. Jestem za niego bardzo wdzięczna, a teraz jesteśmy tutaj.

    Weszłaś w 2023 roku z nowymi planami i wyzwaniami?

    Tak, ale uczę się również odpoczywać, co nie jest proste. zwykle żyje dość intensywnie, ale odkryłam, iż bardzo ważne jest to, aby nauczyć się spędzać czas sama ze sobą, odpocząć. Mam wrażenie, iż trochę tego nie potrafię – cały czas muszę coś robić, pędzić, pracować. Doceniam ten czas. Są jakieś plany, ale czekam teraz na wakacje, na które się wybieram już pod koniec lutego.

    Zagraniczne?

    Tak, zagraniczne. Podróże to też jest coś, co mnie relaksuje.

    W czasie podróży starasz się całkowicie wyłączyć, czy chcesz mieć kontakt z tym co się dzieje, na przykład zawodowo.

    Różnie, ale polecam takie totalne odłączenie się od wszystkiego. Myślę, iż jest to zdrowe.

    Na pewno potrzebne w twoim zawodzie. Koniec poprzedniego roku to była także nominacja do nagrody im. Zbyszka Cybulskiego za rolę w filmie „Wesele”. Czym był dla ciebie udział w tym filmie?

    Ważny film, które poruszał trudne tematy, więc tym bardziej cieszę się, iż mogłam być jego częścią. Przede wszystkim drugi raz spotkałam się z Wojtkiem Smarzowskim. Było to zupełnie inne spotkanie niż przy „Wołyniu”, który był moim debiutem – wszystko było dla mnie pierwsze, nowe. Tutaj już się trochę znaliśmy, więc inaczej podeszłam do tematu. Czasy współczesne, panna młoda, nowe wyzwanie, wspaniała ekipa, także kolejna piękna przygoda i dużo frajdy z pracy.

    Inne wyzwanie, ale temat też trudny. Jak przygotowujesz się do takich ról? „Wołyń”, debiut i też zupełnie inne emocje. „Wesele” również obciążone silnymi emocjami. Jak się w tym odnajdujesz?

    Jakoś muszę. (śmiech)

    Taki zawód wybrałam, co poradzę!

    Dokładnie, taki zawód. Zawsze gdy opowiadam o przygotowaniach do roli, to mówię o tym jak o operacji na otwartym sercu. Wchodzimy w daną postać, poznajemy historię. Bardzo ważne dla mnie w przypadku „Wesela” były rozmowy z reżyserem, podczas których dużo rozmawialiśmy o Kaśce – o jej motywacja, o tym jak to wszystko będzie przebiegało, o czym opowiadamy i co jest najważniejsze. Chciałam, żeby widz polubił Kaśkę, kibicował jej. Wydaje mi się, iż ona może dawać nadzieje. Na pewno chciałam, żeby była silna, walczyła o siebie i o miłość. Może mi się to udało, nie wiem.

    Moim zdaniem udało. Przygotowanie, czas kręcenia filmu, potem oczywiście promocja – te emocje na pewno towarzyszą. Ale od premiery i promocji trochę już minęło…

    Dokładnie. Trochę już minęło i wiesz, ciężko się do tego wraca.

    To dla ciebie zamknięty etap?

    Tak. Staram się, iż tak powiem, zamykać te okna. Film kręciliśmy dwa lata temu, po roku była premiera, więc jakąś furtkę zamykasz. Później znowu ją uchylasz, otwierasz i teraz do tego wracamy. Tym bardziej nominacja do Nagrody im. Zbyszka Cybulskiego była dla mnie dużym zaskoczeniem, ponieważ „Wesele” już dawno zamknęłam. Byłam w szoku, ale szczęśliwa. To fajne uczucie, kiedy ktoś docenia twoją pracę. Dobrze, iż mimo wszystko cały czas się o tym mówi, bo ten film – w ogóle filmy Wojtka – poruszają. Robią nam coś i chyba o to chodzi w kinie. Żeby dostarczało nam najróżniejszych emocji.

    Wybierasz rolę, które poruszają. To jest dla ciebie klucz?

    Na pewno bardzo istotny jest dla mnie scenariusz i oczywiście dana postać. Te wszystkie cegiełki trzeba poskładać. Zawsze się zastanawiam, co nowego wnosi to też dla mnie, jako aktorki. Lubię role, które mnie inspirują, intrygują i w jakimś stopniu sprawiają trudność.

    Które są wyzwaniem. Jak z tego wyzwania potem wychodzisz? Tak jak powiedziałaś – zamykasz te okna, ale to obciążenie emocjonalne, przynajmniej dla mnie jako widzki, jest zauważalne. Trudny temat, trudne emocji, jak ty sobie z nimi radzisz? Jak to zamknąć i przepracować?

    Jesteśmy tylko ludźmi, więc nie jest do końca tak, iż gdzieś to ucieka. Wszystkie role zostają, trzeba się z nimi ładnie pożegnać. Tak samo miałam przy „Wołyniu”, chciałam się temu wszystkiemu pokłonić i pożegnać z moją bohaterką. Podziękować jej za to, co mi dała. Trzeba w tym znaleźć złoty środek, bo ta granica jest bardzo cienka – pomiędzy wchodzeniem w trudne i ciężki stany. Trzeba to oddzielić, wrócić do domu i być już sobą. Nie jest to proste. Miałam to szczęście, iż przy „Wołyniu” byłam na drugim roku, więc mogłam wrócić na zajęcia, wrócić do moich przyjaciół, miałam gdzie te myśli ulokować. Na pewno jest to indywidualna sprawa i czasami mam wrażenie, iż jak wracam z planu, to czuje się jakbym wróciła z jakiejś kolonii. Ciężko jest mi się pozbierać i nie wiem, która sytuacja jest sztuczna – teraz, jak jestem u siebie, czy na planie. Myślę, iż te rzeczywistości się zazębiają. Czas dochodzenia do siebie również jest ważny, trzeba się utulić.

    Pomaga tobie mnogość zadań? Grasz również w teatrach. Połączenie pracy na planie z pracą w teatrze też pozwala trochę się odciąć?

    Na pewno. Przy okazji „Wesela” był taki moment, kiedy musiałam być w dwóch miejscach na raz. Nocą jechałam do Bydgoszczy, na plan do Wojtka. Za dnia musiałam być na próbach w Teatrze Narodowym. Zdarzało mi się też jeszcze o szesnastej grać spektakl. To był trudny czas, ale istotny dla mnie. Początek odchorowałam, musiało to ze mnie zejść. Później adrenalina i stres sprawiły, iż w ogóle nie czułam zmęczenia, przestawiłam się. Muszę jednak przyznać, iż była taka chwila, kiedy usiadłam w teatrze w garderobie i nie wiedziałam co się dzieje. Było tego wszystkiego za dużo. Mimo to cieszę się, iż mogłam te dwie rzeczy połączyć. Bardzo chciałam być na planie, ale chciałam też zagrać Irinę u Jana Englerta. Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Warto czasem zaryzykować i troszeczkę się przemęczyć.

    Czego w swojej pracy uczysz się o ludziach i o świecie?

    Coraz bardziej poznaję świat – niekoniecznie w tych dobrych i jasnych barwach. To jakich ról dotykam, w jakie światy wchodzę, pozwala mi odkryć mroczne sfery, które ludzie w sobie mają. Nic nie jest czarne, albo białe. Bywa to przerażające, być może dlatego ważne jest, żeby wychodzić z tych cięższych klimatów i znaleźć czas dla siebie. Na pewno ten zawód nie jest łatwy, trzeba być silnym psychicznie, mimo całej wrażliwości i mieć twarde cztery litery.

    Jak to wszystko na ciebie wpływa? Co uważasz za najtrudniejsze w swoim zawodzie, a co sprawia ci największą radość?

    Na pewno spotkania z ludźmi sprawiają mi dużo radości, wyjątkowe spotkania. Czasami rodzą się z tego przyjaźnie i znajomości na dłużej. Są to kolejne doświadczenia. Spotkania też trudne, chodzi mi o tematy, które poruszamy. Na pewno jestem silniejsza, dojrzewam, uczę się nowych rzeczy jako kobieta i jako aktorka. Cały czas chcę więcej i mam nadzieje, iż jeszcze wiele przede mną. Czekam na nowe wyzwania.

    Jakie jest kino twoimi oczami? Kino wymarzone?

    Lubię oglądać filmym, które mi coś robią – które mnie wzruszają, bawią. Lubię wchodzić w dziwne i ciemne zakamarki, ale myślę, iż fajnie jest też czasem zobaczyć coś lekkiego i się uśmiechnąć. Zwłaszcza w dzisiejszych czasach, kiedy dużo się dzieje złego, tempo jest zawrotne i czasami mamy ochotę zwyczajnie obejrzeć coś, co sprawi, iż po prostu się uśmiechniemy.

    I nie będziemy musieli za dużo o tym myśleć?

    Fajnie, jak kino zmusza nas do jakiegoś myślenia, do refleksji – w końcu jest to sztuka. Nie wszyscy musimy lubić te same filmy, każdy z nas jest inny. To są nasze gusta, nasza estetyka. Wszystkie filmy są inne i kino jest inne. Mamy wspaniałych reżyserów, kino jest różnorodne. Dla nas aktorów to też jest cudowne – możemy wchodzić w te różne światy i przeżywać cudze życia bez konsekwencji. To jest rajcujące, iż możesz wejść w czyjeś buty bez…

    Konsekwencji. Z drugiej strony, możesz też lepiej zrozumieć drugiego człowieka.

    Trochę tak. Być kimś innym.

    Ale potem jednak wrócić do siebie i zobaczyć, iż najlepiej być sobą?

    Pewnie tak. Nie wiem!

    Ja też nie wiem – niech to będzie takie pytanie otwarte. Jest teatr, były seriale i filmy. Masz swoją ulubioną przestrzeń? Czy ta różnorodność jest najbardziej satysfakcjonująca?

    Na pewno teatr jest dla mnie bardzo ważny. Mogę powiedzieć, iż jest dla mnie drugim domem, bo faktycznie spędzam tam najwięcej czasu. Zaczęłam już grać na trzecim roku Akademii Teatralnej. Mam to szczęście, iż dostaję interesujące role i każdy spektakl jest zupełnie inną bajką. Ostatnio odkryłam też, iż grając na tej samej scenie – na dużej scenie w Teatrze Narodowym – ona zawsze wygląda zupełnie inaczej przy każdym granym tytule. To zależy od obsady i roli, którą grasz. Czuję się tam bardzo dobrze, czuję się zaopiekowana. Jest to dla mnie ważne miejsce, w którym się rozwijam i mogę szkolić swój warsztat. Oczywiście kino to jest coś, co zawsze chciałam robić i tam się chyba spełniam najbardziej. Ta prawda, której najbardziej szukałam w tym zawodzie – żeby ktoś mógł uwierzyć w to wszystko, co ja, co moja postać chce powiedzieć, przekazać. Zawsze mnie ciekawiło jak ta machina funkcjonuje, również w teatrze. Te wszystkie piony i to ile osób pracuje na jeden, wspólny efekt jest niezwykłe. Ciężko wybrać. Cieszę się, iż póki co udaje mi się to łączyć. Te dwa światy mi się przeplatają i jestem szczęśliwa z tego powodu.

    Będąc szczęśliwą, marzysz o wyzwaniach aktorskich?

    Cały czas, to jest chyba przekleństwo naszego zawodu. Chcemy więcej i więcej. Marzenia są i może kosmos sprawi, iż się spełnią. Chciałabym się spotkać jeszcze z wieloma reżyserami, zagrać na planie lub na deskach teatru z wieloma aktorami. Moja mama zawsze mówi, iż boi się marzyć, dlatego iż u niej to się często spełnia. (śmiech) Nie wiem jakie ma teraz dla mnie marzenie, ale dobrze, niech trzyma kciuki.

    Bardzo ładnie marzyć dla kogoś. A czego mogę tobie życzyć?

    Zdrowia!

    Odpoczynku?

    Też. Myślę, iż spokoju, chociaż mam wrażenie, iż ten spokój we mnie jest. To jest ważne w dzisiejszych czasach, biorąc pod uwagę wszystko to, co dzieje się dookoła. Mieć spokój w sobie, ale też wiarę i walczyć o siebie.

    To tego tobie życzę. I radości.

    Tak, euforia jest najważniejsza w tym zawodzie.

    Bardzo dziękuję za rozmowę.

    Fot. Bartosz Maciejewski

    Idź do oryginalnego materiału