Mężczyźni na piedestale i w kryzysie bohaterami nowych produkcji Netflixa

krytykapolityczna.pl 1 rok temu

Na Netflixa wjechały cztery filmy dokumentalne o znanych mężczyznach: piłkarzu, piosenkarzu, aktorze/gubernatorze oraz aktorze/pisarzu. Opowiadają sami o sobie. Ich opowieści uzupełniają inni ludzie, ale to słowa głównego i w każdej z tych produkcji tytułowego bohatera stanowią fundament. Mowa o trzyodcinkowym serialu Arnold (2023, reż. Lesley Chilcott), filmie Sly (2023, reż. Thom Zimny), czteroodcinkowych serialach Beckham (2023, reż. Fisher Stevens) i Robbie Williams (2023, reż. Joe Pearlman).

Nie widziałam żadnego meczu Beckhama, nie obejrzałam wszystkich filmów Schwarzeneggera czy Stallone’a, nie potrafię zanucić ani jednej piosenki Robbiego Williamsa. Wiem tyle, iż każdy z tych filmów i miniseriali to opowieść o dojrzałym mężczyźnie, który podsumowuje spektakularny okres swojego życia.

Wszystkie zrobione są z wielkim uwielbieniem dla bohaterów. To nie wybitne, złożone dzieła, a jednak warte uwagi, bo męskie słabości wciąż stanowią tabu.

Ojciec przemocowiec

Bez względu na to, czy opowiada o sobie piłkarz, czy któryś z super gwiazdorów kina akcji lat 80., wszyscy trzej zaczynają od dzieciństwa i swoich ojców. Tak się składa, iż Schwarzenegger, Stallone i Beckham wspominają tyranów, którzy poniżali ich i zmuszali do drakońskich treningów.

Schwarzenegger wprost nazywa swojego ojca „surowym tyranem”. Opowiada, jak nakręcał rywalizację między nim a bratem, jak pił i bił. Wspomina, jak ojciec – Austriak, który wrócił z przegranej wojny – cierpiał w wyniku traumatycznych doświadczeń. Tak Arnold tłumaczył sobie przemoc z jego strony. Zapewnia, iż go wzmocniła.

David Beckham również deklaruje, iż dzięki twardej ręce ojca osiągnął sukces. W tym przypadku twarda ręka nie oznacza fizycznej przemocy. Zmuszał go za to do trenowania gry w piłkę. Piłka była obsesją ojca. Na święta dawał synowi koszulki swojej ukochanej drużyny, Manchesteru United.

Kazał Davidowi ćwiczyć kontrolę nad piłką. Zmartwiony chuchrawą posturą chłopca, podawał mu surowe jajka i piwo. Piłkarz wspomina, iż bał się obecności ojca, bo ten ciągle wytykał mu błędy. Matka po latach mówi, iż prosiła męża, by odpuścił, bo dzieciak płacze.

David Beckham zapytany dziś, czy bywały chwile, kiedy chciał przyłożyć ojcu, mówi, iż nie, bo wiedział, iż tamten by mu oddał.

Niełatwą relację z ojcem miał też Sylvester Stallone. „Był bardzo brutalny, więc wiedziałem, czym jest ból. Postanowiłem, iż się nie dam, niezależnie od tego, co mi zrobi. Że mnie nie złamie” – wspomina aktor. Potwierdza to wypowiadający się w filmie brat Sylvestra.

W pierwszym filmie Sylvester wystąpił razem ze swoim ojcem. Ten ostatni wcielił się w szeryfa, który zabija bohatera granego przez syna. „Podczas tej sceny bawił się aż za dobrze”, mówi Sly i dodaje: „Spytałem go, czy traktuje to osobiście”.

Bohaterowie netflixowscy otwarcie mówią o przemocowych ojcach, ale też usprawiedliwiają ich przemoc gadką o tym, iż ich wzmocniła i pomogła odnieść sukces, przetrwać kryzysy. To bardzo niebezpieczne tłumaczenie tyranii – fakt, iż paru panom się udało, nie jest dowodem na to, iż jak się syna bije, to wyrośnie na Terminatora. Nie wyrośnie.

Obiekt miłości i nienawiści

Serial Beckham ma coś, czego nie mają inne omawiane tu filmy: dramaturgię i dobry scenariusz.

Beckham dostaje się do Manchesteru United, a potem do kadry narodowej. Jedzie na mistrzostwa świata i w meczu z Argentyną dostaje czerwoną kartkę. Anglia przegrywa, a trener obarcza Beckhama winą. Anglicy są wkurwieni. Ktoś wywiesza na ulicy kukłę w koszulce Beckhama, z pętlą na szyi. Na kolejnych meczach kibice go wygwizdują. Jest załamany, ale jednocześnie przeszczęśliwy, bo właśnie się dowiedział, iż jego dziewczyna jest w ciąży. Powiedziała mu o tym dzień przed ważnym meczem.

Dramaturgię budują też nieoczywiste postaci. W serialu Beckham to Kathy, pani pracująca na recepcji Manchesteru United. Opowiada, jak młody David dostawał coraz więcej listów od fanek i iż to nieładnie wysyłać obcemu chłopcu bieliznę. Zapytana, czy w czasie, gdy Beckhama nienawidził cały kraj, wyjmowała z listów naboje, milknie przejęta i odpowiada, iż nie chce o tym mówić.

Beckham myśli, iż zawiódł drużynę, rodzinę, fanów, wszystkich. Media piszą o nim: „dziecinny, porywczy, haniebny, głupi”. Ludzie plują na niego na ulicy. choćby premier wypowiedział się na ten temat, oczywiście niezbyt miło. David po latach opowiada, iż wciąż nie umie sobie wybaczyć i przez cały czas się tym zamęcza.

Kibice wybaczyli mu po kilku miesiącach. Scena, kiedy tłum na stadionie skanduje „there’s only one David Beckham” to kolejny mocny, dramatyczny kawałek dobrze opowiedzianej historii.

Najlepszy na świecie

Pierwsze słowa głównego bohatera, jakie słyszymy w filmie Arnold, brzmią: „Całe życie miałem niezwykły talent…”. Schwarzenegger przedstawia się nam jako zakochany w sobie i przekonany o własnej zajebistości facet. W wojsku był najodważniejszym kierowcą czołgu, na konkursach kulturystycznych „nikt nie miał takich mięśni jak on”. Uwielbiał „być najlepszy na świecie”. Uważa, iż jeżeli masz cel i zwizualizujesz sukces, to go osiągniesz, i tym podobne kołczingowe banały.

Schwarzenegger zdobywa kolejne tytuły w kulturystyce, zarabia pierwsze duże pieniądze, które inwestuje w nieruchomości. Potem odnosi sukces w Hollywood, wreszcie zostaje gubernatorem Kalifornii. Tak jak sobie zwizualizował.

Gdy postanawia spróbować swoich sił w Hollywood, nie dostaje ról, bo nie wpisuje się w kanon – na topie są drobniejsi aktorzy, jak Al Pacino czy Dustin Hoffman. Do tego Arnold kiepsko mówi po angielsku. No i po prostu kiepsko gra. Musi czekać kilka lat na szansę w Conanie. Potem przychodzi Terminator i wielka sława.

Występuje w filmach lepszych i gorszych. Wkurzają go negatywne recenzje. Nie rozumie, jak można źle oceniać produkcje, w których bierze udział.

Podobnie jak z aktorstwem, o którym nie miał pojęcia, więc korzystał ze swojego dorobku kulturystycznego, na kolejnym etapie postępuje z polityką. Kiedy kandyduje na gubernatora i bierze udział w debacie, wygłasza puenty napisane przez znajomych komików. Nie wie, co odpowiedzieć, to opowiada kawał. Gra.

Przed wyborami media publikują świadectwa sześciu kobiet, które oskarżają Arnolda o sprośne żarty, obmacywanie, upokarzanie. Oglądając archiwalne nagrania, które pojawiają się w filmie, trudno uwierzyć, iż wyszło to tak późno. Schwarzenegger przyznał, iż źle się zachowywał i wie, iż uraził wiele osób. Przeprosił. Zgłaszały się kolejne osoby oskarżające go o molestowanie. Z czasem zaczął zaprzeczać. Oskarżenia nie zahamowały jego kariery. Dziś mówi, iż stosował słabe wymówki i lepiej o nich zapomnieć.

„Kiedy przyjechałem do Stanów w latach 60., miały sporo problemów: morderstwa bandy Mansona, protesty przeciwko wojnie, wzrost popularności hipisów” – mówi Schwarzenegger. Zapewnia, iż choć urodził się w Austrii, ma amerykańską duszę. Słowom tym towarzyszą zdjęcia Reagana, który odbudowuje najpotężniejszy naród na świecie. Kino akcji święci wówczas triumfy. To dla Arnolda szansa życia. Tymczasem na horyzoncie pojawia się Sylvester Stallone.

Panowie rywalizują – kto będzie miał na ekranie większy nóż, większy karabin, kto zabije więcej ludzi. W serialu Arnold opowiada o tym Stallone, w Sly opowiada Arnold. Po latach mają bekę z wyścigów na najtwardszego twardziela.

Nie masz mózgu, to się bij

Stallone początkowo też nie może zdobyć roli. Słyszy, iż mamrocze i ma opadające powieki. „Odrzucenie mnie motywuje, to wyzwanie: zaakceptujesz ich ocenę czy sam się ocenisz?” – pyta w filmie. Nie obsadzali go, więc sam napisał scenariusz do Rocky’ego. Kiedy pani przepisująca go na maszynie zapłakała, iż Rocky taki okrutny, Stallone postanowił ocieplić wizerunek swego bohatera przez dokooptowanie mu psa i dziewczyny.

Ojciec aktora mówi mu, iż skoro nie został obdarzony mózgiem, powinien się bić. Stallone bierze to sobie do serca.

Rocky dostaje trzy Oscary, w tym dla najlepszego filmu. Kolejne części są hitami. Przyznam uczciwie, iż bardzo lubię te filmy. Kiedyś pojechałam do Filadelfii tylko po to, żeby pobiegać po schodach przed muzeum, tych samych, po których biegał Rocky. Nie jestem więc obiektywna w ocenie tego, jak fantastyczne w dokumencie Sly są wszystkie wątki pokazujące powiązania między aktorem i scenarzystą a Rockym i Apollo Creedem. Osobiste doświadczenia Stallone wsadza w obie postaci.

„Po Rockym ludzie zrobili ze mnie kogoś, kim nie byłem, zaczęli kwestionować mój talent”, wspomina. Kolejny film, w którym gra, nie odnosi sukcesu. Czyta w mediach, iż to gniot. W drugim Rockym widzimy to załamanie bohatera i wkurzenie Creeda, kiedy czyta w gazetach, iż Rocky był lepszy na ringu.

Sly tworzy kolejną kultową dziś postać – Rambo. Jest sława, kasa i propozycje, które okazują się niewypałami. Stallone znów wkurza się na krytyków. „Kręcenie filmów jest czymś, co rozumiem i kocham, ale płaci się za to wysoką cenę. Gdy jesteś zaangażowany w ten proces: piszesz, grasz, reżyserujesz i produkujesz, nie masz czasu w nic innego. Zaniedbujesz rodzinę […] praca staje się ważniejsza od domu” – mówi. W innej scenie dodaje: „Mówiłem ludziom, żeby nie oglądali drugiej części biografii żadnej gwiazdy. Każda wspina się na szczyt i ma świat u swych stóp, a potem następuje upadek”.

Porażki, załamania, hejt

Dla Beckhama moment załamania to wspomniany wcześniej hejt po meczu, w którym dostał czerwoną kartkę. Brytyjskie media są okrutne. Jego żona po latach twierdzi, iż miał depresję. Kolega z drużyny wspomina, iż w tamtych latach nie mówiło się o zdrowiu psychicznym i iż gdyby taka sytuacja wydarzyła się dziś, wysłano by człowieka do lekarza.

I znów wraca ojciec. David mówi, iż wytrzymał obelgi fanów dzięki temu, jak został wychowany przez twardego, nieraz doprowadzającego go do łez, wiecznie krytykującego rodzica.

Najtrudniejsze do zniesienia były obelgi pod adresem jego żony. Poradził sobie, grając. Drużyna go wspierała, podobnie jak trener. Beckham miał kontrolę nad piłką, nie miał kontroli nad hejtem. Skupił się więc na piłce.

Arnold Schwarzenegger mówi w serialu: „Nie jestem ekspertem psychologii, ale mogę powiedzieć tyle: kiedy masz cel, misję, lepiej, żebyś nie myślał za dużo o tym, jak się czujesz. Czy jest mi dzisiaj smutno? Jest mi mnie żal? Jestem ofiarą? Tak mi źle. Nie mam czasu w takie bzdury”. „Kiedy jesteś zajęty, nie masz czasu w zastanawianie się”.

Sławę i krytykę najgorzej zniósł Robbie Williams. W każdym odcinku serialu o nim oglądamy piosenkarza siedzącego albo leżącego w gaciach na łóżku i oglądającego stare nagrania o sobie. Taki jest pomysł na ten serial – niezbyt trafiony. To najgorsza z czterech netflixowych biografii.

Williams zaczynał karierę w boysbandzie Take That. Odniósł sukces i rozpoczął karierę solową. Kiedy zdobywał szczyty list przebojów, czuł się dobrze. Kiedy piosenka się nie podobała, tracił wiarę w siebie.

Opowieść Williamsa to w głównej mierze historia zmagań z brakiem wiary w to, iż coś potrafi, iż da radę. Oglądamy archiwalne nagrania, na których widać rozbitego faceta, który – choć otoczony tysiącami fanów i wielką ekipą współpracowników – czuje się samotny. Niemal nikomu nie ufa. Z niczego się nie cieszy.

Widzimy mężczyznę, który nie ma siły podnieść się z łóżka. Jedzie w wielką trasę koncertową, korowód ciężarówek przewozi sprzęt z jednego stadionu na drugi, na każdym stadionie tłumy. Jak nie wyjdzie na scenę, to menadżer się zdenerwuje, fani rozczarują, a ubezpieczyciel zje kupę kasy za odwołany występ. Więc wychodzi. Śpiewa. Ma rozbiegany wzrok, łzy w oczach, ale śpiewa. Pojedyncze sceny poruszają, ale serial jest nudny, zagrany na jedną nutę. Nie polecam.

Gotowi na zmianę

Wszystkie cztery biografie to opowieści o bogatych mężczyznach, którzy wychodzili z opresji, zdobywali szczyty, są celebrytami, ale próbują się pokazać jak zwykli ludzie. Jak to superbohaterowie – kiedy zakładają gatki na lajkry niczym Superman, potrafią latać, ale jak je zdejmują, to są zwykłymi, cichymi kolesiami.

Żaden z nich nie jest bez skazy. Dwóch zdradziło żony, jeden odepchnął przyjaciółkę, bo uwierzył w plotki na jej temat, inny został oskarżony o molestowanie. Bywają narcyzami – poza Arnoldem, on jest nim konsekwentnie. W panteonie lewicy się nie znajdą, ale może w ich opowieściach odnajdą się twardziele, którzy wstydzą się okazać słabość.

Idź do oryginalnego materiału